2023-11-07
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Biegi Morsa - To mnie kręci (czytano: 1322 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: https://www.facebook.com/ELW24.LodzWschod/videos/191094174042455
Przez kilka dobrych lat wybierałem się na kolejne imprezy nazywane biegami Morsa. Zapisywałem się , opłacałem a potem nie jechałem. I co i nic. Na wybieraniu się kończyło. Jakoś nie byłem w stanie się przełamać w tym mokrym temacie. Szkoda, bo straciłem wiele okazji do wyśmienitej zabawy.
Od roku jest postęp. To już trzecia impreza pod nazwą Bieg Morsa na moim rozkładzie. I co impreza to bardziej mi się ta przygoda podoba.
Co prawda w niedzielę 5.11.23 w zbiorniku wodnym w Lisowicach po raz pierwszy zamoczyłem się do pasa i to kilka razy. Ale to już jest coś. Do tej pory odwiedziłem takie imprezy (Bieg Morsa) w Zgierzu (dokładnie rok temu) gdzie można było wystartować w jednej z opcji (wybrałem bez wchodzenia do wody). Potem w marcu była impreza w Serafinie k. m. Łyse na Kurpiach (wszyscy bez wchodzenia do wody). No i teraz w końcu nie było innego wyjścia i należało na trasie 5 km biegu cztery razy wejść do pasa do wody.
Pierwsze wrażenie p zamoczeniu fatalne. Po przebiegnięciu około 1 km trzeba było się zmoczyć i przez 100 m brodzić w wodzie.
Po tym pierwszym dość niemiłym wejściu do wody kolejne okazały się już fajniejsze. I myślę, że teraz już wszelkie złe myślenie na temat takiego kontaktu z wodą podczas biegu w listopadzie nie będzie problemowe. Podszedłem do tematu biegu wyjątkowo laitowo. W ogóle wyłączyłem myślenie o biegu w kontekście rywalizacji sportowej lub nie zastanawiałem się jaki czas uzyskam.
Już po kilometrze znalazł się kolega Mors z Rawy Mazowieckiej, z którym marszobiegiem kontynuowałem ten bieg. Marszobieg to głównie ze względu, że na trasie był dość długi drewniany pomost (200-300 m). A że padał deszcz to pomost stał się niebezpieczny, ze względu na leżące tam mokre liście i w ogóle możliwość zaliczenia upadku.
A ja borykam się z kontuzją prawej nogi, która cały czas może się pogłębić, nawet w wyniku nagłego poślizgu. Dlatego ten bieg to była czysta przyjemność bez oglądania się za siebie.
Odpoczynek w wodzie. Tam tylko powolne brodzenie aby do przodu. Potem kilka setek biegu i kolejny marsz często przytrzymując się poręczy na śliskim pomoście.
Potem znowu kilka setek metrów biegu. Następnie kolejne zapoznanie się z wodą i tak kilka razy.
Pomimo fatalnej listopadowej pogody i deszczu wokoło kilka setek Morsów, którym humory (jak to Morsom) dopisywały. Miejsce imprezy bajeczne. Nówka sztuka obiekt dopiero co oddany do użytku z wieloma atrakcjami. Polecam. Byłem w tym miejscu parę lat temu podczas trialu wokół tego zbiornika wodnego. Zapamiętałem, że wtedy było to takie zapyziałe miejsce otoczone fają przyrodą.
Teraz to kompleks wart odwiedzenia. Położony w środku Polski parę km od Koluszek, 40 km od Łodzi. Na pewno chętnie jak noga pozwoli wybiorę się tam ponownie na kolejny trial w Lisowicach no i na imprezę III Bieg Morsa "Łączy nas woda". 3 grudnia postaram się uczestniczyć w podobnej imprezie w Rawie Mazowieckiej a po drodze jest jeszcze Bieg Morsa w Szczytnie.
Na zdjęciu. Z kijami w ręku przez pierwsze 2 km tylko do ewentualnej asekuracji przed upadkiem. Potem już bez kijów do mety.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |