2023-09-24
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Włocławek, Sękocn i Malanów (czytano: 609 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: https://osir.malanow.pl/aktualnosci/biegali-i-maszerowali-czyli-malanowska-jesien-juz-po-raz-siedem
Ostatni miesiąc startów to przyzwyczajanie się do bólu. Dosłownie. Trzy ostatnie starty (nie liczę występów w uroczym cyklu Parkrun) to to samo. Po starcie ból podobny do bolącego zęba. Niestety obawa przed jeszcze większym bólem przekłada na ostrożniejszą pracę nóg. Instynktownie zmniejsza się napięcie i to przekłada się później na wynik. Ale nie zawsze jest tak źle, że na mecie jest tylko rozczarowanie. Bo pomimo startów jakie wybrałem na sierpień i wrzesień pod hasłem "Poznajemy z Ewą nowe miejsca" to w tym wszystkim było i sporo radości. Największy smutek to to, że pomimo planów z taki stanem bólowym obecnie prawej nogi nie da się startować w biegach. A bardzo tym marzyłem. Taki był plan. Miał być Zelów. Miałą być Twardogóra. Miał być Czarci Pazur. T jeszcze musi poczekać. Dobrze, że pomimo niewygodnego uczucia bólu da się pomykać z kijami i to w całkiem ostrym tempie. Nawet poniżej 7 mn/km. Wczoraj w lesie koło Malanowa udało się wykręcić czas 34,05 min. Stadiony świata. I to w samotnej ucieczce od startu do mety przed medalistą MP Masters na 800 m Czesławem Wernerem.
Ewa też zadziwiła samą siebie bo wcześniej wiele razy mówiła, że nie jest ją stać na równo 36 min. Ona też w zasadzie w samotnym marszu osiągnęła wielce satysfakcjonujący wynik. Wygranie OPEN i ten CZAS. Wcześniej w nocnej imprezie we Włocławku Ewa tym razem postanowiła popatrzeć na zawody w roli kibica. A szkoda bo ze swoimi czasami miała duże szanse na podium. Ja po już po pierwszym kilometrze musiałem zwolnić bo uczucie bólu i obawa, że może być tylko gorzej spowodowała, że doszedłem na 6 pozycji do mety. Trudno. Takie jest życie. Uradowała nas rzadka sytuacja w naszej przygodzie z NW, że zaraz po pokonaniu dystansu nie trzeba było czekać na dekoracje, losowania i te sprawy. Z wielką radością udaliśmy się na parking bo czekało na mnie dwie godziny nocnej jazdy do domu.
Z kolei impreza w Sękocinie zaskoczyła nas bardzo pozytywnie. Kameralna impreza na terenie Instytutu Badawczego Leśnictwa to przykład na dobrze przygotowaną i przyjazną uczestnikom i ich rodzinom przygodę z rywalizacją oraz wielu dodatkom związanym z gospodarzami tego wydarzenia. Były kiełbaski, dziczyzna (nie lubimy) i dużo owoców. Można było zabrać wiktuały i owoce do domu bo trudno było je tam wszystkie skonsumować. Tam z kolei w Sękocinie pod Warszawą to mnie udało się stanąć na podium na 3 stopniu. Ewa była czwarta. Ale w związku z tym, że rywali były mocne Ewa nie była rozczarowana. "Raz na wozie raz pod wozem". Podsumowując te trzy starty to Wspaniałe samopoczucie po sobotnim "świeżym" starcie w lesie pod Malanowem i dwa pierwsze miejsca w klasyfikacji kobiet i mężczyzn. Wiadomo, że w tym wypadku Ewa i ja mieliśmy wiele szczęścia. Nie zjawili się być może jeszcze lepsi rywale (być może z TRITONA Konin) ale nasze czasy dawały nam szansę o walkę o podium nawet z mocnymi rywalami. Mnie podczas tego kolejnego sprawdzianu udało się wyprzedzić ponad minutę wspomnianego wcześniej Czesława oraz 40 latka z zespołu Krzyśka Człapskiego z Płocka.
To też poważni rywale, z którymi należało się liczyć przed startem. Zobaczymy co w następnym miesiącu da się fajnego odwiedzić bo pogoda zachęca do podróżowania i startowania.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |