2022-12-17
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Sportowe Życie Zwykłego Człowieka - uzupełnione (czytano: 1770 razy)
Sportowe Życie Zwykłego Człowieka - uzupełnione
Mieszkam w Kołczewie, małej miejscowości na wyspie Wolin. Lasy, pola, jeziora, morze - trudno sobie wyobrazić piękniejsze miejsce, które wręcz namawia do uprawiania sportu.
Jestem zwykłym człowiekiem, który stara się robić niezwykłe rzeczy. Ponieważ sport był zawsze dla mnie bardzo ważny, to przede wszystkim w tej dziedzinie te niezwykłe rzeczy starałem się robić. Zacząłem opisywać moje sportowe przygody najpierw na stronach internetowych stworzonych przeze mnie – joggingswinoujscie.pl i biegowyserwis.pl, potem w blogu na portalu MaratonyPolskie.pl.
Jakiegoś nadzwyczajnego talentu do sportu nie miałem, a może nikt go nie odkrył? Dlatego też o sportowych wyżynach nie miałem co marzyć. Jakiś tam talent jednak miałem, nie narzekam. Od zawsze interesowałem się sportem. Wpływ na to miał na pewno tata, który skończył studia w Akademii Wychowania Fizycznego. Kiedy mogłem oglądałem w telewizji i słuchałem w radio relacji sportowych. Najdawniejsze to chyba Turnieje 4 Skoczni (Stanisław Bobak, Piotr Fijas), Igrzyska Olimpijskie (pierwsze oglądnięte - 1972 rok w Monachium i np. złoty medal Władysława Komara, który studiował na tej samej uczelni co tata), Wyścigi Pokoju (Szurkowski, Szozda), Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej (pamiętny 1974 rok i prawie wygrana), Mistrzostwa Świata w Siatkówce (też pamiętny 1974 rok i mistrzostwo świata).
W szkole podstawowej i średniej byłem zawsze w czołówce klasy pod względem sportowym. Na studiach nawet zapisałem się do uniwersyteckiej drużyny piłki ręcznej. W wojsku bez trudu zdobyłem złotą Wojskową Odznakę Sprawności Fizycznej.
Po wojsku zacząłem pracę jako nauczyciel. Nie zmarnowałem sportowo tego czasu. Zacząłem najpierw biegać, potem startować w zawodach biegowych, organizowałem zawody sportowe w ramach mistrzostw szkoły, z mojej inicjatywy powstał "Kołczewski Bieg do Europy", wreszcie zacząłem jeździć rowerem po Europie.
Skończyłem pracę, ale biegania nie skończyłem i tak biegam po dziś dzień. Od kilku lat pracuję w hotelu w Międzyzdrojach i niedawno strzelił mi do głowy pomysł, żeby te 14 kilometrów biegać sobie do pracy. Tak w skrócie wyglądało moje życie sportowe.
Jakie dyscypliny uprawiałem, uprawiam lub chciałbym uprawiać? Główna dyscyplina na początku, potem alfabetycznie, bo trudno stwierdzić co było ważniejsze.
Lekkoatletyka - moja główna dyscyplina sportowa. Przede wszystkim bieganie - od 60 metrów do 100 km. Skok wzwyż, skok w dal, rzut piłeczką - konkurencje sportowe ćwiczone na WF-ach. Pchnięcie kulą, rzut dyskiem, rzut oszczepem - ćwiczyłem sobie koło szkoły gdy w niej mieszkałem, uczyłem się, a później pracowałem. Własnie z tej dyscypliny zachowałem najstarszą nagrodę i najstarszy dyplom. Nagroda książkowa za zajęcie 4 miejsca w biegu z 1975 roku (gdzieś tutaj opisuję to dokładniej), dyplom za zajęcie 1 miejsca w pchnięciu kulą z Mistrzostw Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Szczecinie (rok później Uniwersytet Szczeciński) z 1984 roku.
Badminton – pracując w szkole stworzyłem kort do tego sportu. Często graliśmy już nie na tym korcie, ale na sali. Mam do tego smykałkę.
Bilard - na studiach trochę sobie pograłem, potem też kilka razy.
Brydż sportowy – nauczyłem się grać na studiach. Raz w wojsku wziąłem udział w turnieju sportowym par, który to turniej wygrałem z kolegą.
Dart- rzucałem, ale tylko rekreacyjnie.
Gimnastyka - od podstawówki na WF-ach są elementy gimnastyki – np. skok przez skrzynię i przez kozła. W wojsku musiałem wykazać się wejściem na drążek przez wspieranie, podciąganiem na drążku, wymykiem, odmykiem. Nie sprawiało mi to większych problemów. Udawało mi się nawet wykonać salto w przód.
Golf - w mojej miejscowości jest pole golfowe i kilka razy tam byłem i trochę sobie uderzyłem piłeczek.
Hokej na lodzie - kilka razy graliśmy w podstawówce, ale bez odpowiedniego sprzętu. . Mam gdzieś nawet krążek hokejowy.
Kajakarstwo - najpierw z kolegą z liceum opłynąłem kajakiem Mazury. Po kilku latach z żoną, a później bez żony też pływałem kajakiem po Mazurach.
Kolarstwo - jazda rowerem od dzieciństwa, wyprawy rowerowe po Europie (opisane w blogu)
Koszykówka - zacząłem grać w liceum. Grałem w reprezentacji klasy. Poziom taki sobie.
Kulturystyka - przez kilka lat (po studiach) ostro ćwiczyłem ze sztangą i sztangielkami. Sprzęt został, a ja ćwiczę tylko sztangielkami. Sztanga leży w pokoju do użycia - maksymalna waga 50 kg.
Łucznictwo - od zawsze chciałem sobie postrzelać z łuku. Kiedyś za d dzieciaka miałem fajny fabryczny łuk, ale ojciec połamał go na grzebiecie jakiegoś nocnego złodziejaszka. Robiłem też samoróbki, ale to już nie było to.
Łyżwiarstwo - umiem jeździć, to jeździłem. Mam figurówki, ale już dawno nie jeździłem. Na coś więcej niż bieganie nie mam czasu.
Narciarstwo - gdy była zima od czasu do czasu na górce ustawiałem słupki w postaci wyschniętych łodyg i trenowałem zjazd lub slalom. Biegów narciarskich nie uprawiałem, bo nigdy nie miałem biegówek.
Nordic Walking – kijki mam, wziąłem udział w kilku zawodach.
Piłka nożna – jakoś w tej dyscyplinie nigdy nie brylowałem, ale grało się w reprezentacji klasy, potem na studiach i gdy pracowałem w szkole.
Piłka ręczna – tę dyscyplinę uprawialiśmy w szkole podstawowej jako główną. Brałem udział w szkolnej drużynie w rozgrywkach sportowych. Na studiach zapisałem się do drużyny Uniwersytetu Szczecińskiego, ale bez większych sukcesów. Z gier zespołowy jestem w tym zdecydowanie najlepszy.
Piłka siatkowa - zacząłem grać w liceum, potem na studiach i jeszcze kilka razy. Nie jestem orłem, ale umiem to i owo.
Pływanie - pływałem od dziecka, kiedy to nauczył mnie ojciec. Jakoś kraulem za długo nie mogłem, bo jak niedawno stwierdziłem było za szybko. Wolniej i już mogę długo. Żabką nigdy jakoś nie pływałem, bo i dobrze nie umiałem, delfinem - nie potrafię. Za to grzbietem mogę długo i bez wysiłku. Dużo w morzu, trochę na jeziorach, trochę na basenie, Długie pływanie w Bałtyku opisałem na blogu. Raz wziąłem udział w imprezie pływackiej - 3x100 (100 lat niepodległości, 100 pływaków, 100 kilometrów), gdzie na basenie musiałem przepłynąć kilometr, tak jak 99 innych pływaków (też opisane na blogu).
Poker - grałem, ale tak zabawowo.
Przeciąganie liny - kilka razy startowałem w zawodach, głównie w podstawówce.
Ringo – w czasie nauki i pracy w szkole była to jedna z dyscyplin w którą się grało. Ja też grałem. Nieźle mi to wychodziło.
Saneczkarstwo – jak wszyscy zjeżdżałem sobie na sankach. Na wyścigi może też czasem. Pamiętam też, że zjeżdżaliśmy kto dalej na górce koło młyna. Na końcu był kanałek, ale nikt nigdy do niego nie dojechał.
Skoki narciarskie – bawiłem się tym z kolegami w podstawówce. Zbudowaliśmy sobie skocznię na której skoczyłem gdzieś koło 10 metrów. Potem już sam od czasu do czasu sobie poskakałem na własnoręcznie zrobionej skoczni.
Snooker – nie pamiętam czy kiedyś grałem, ale za to dużo oglądałem w telewizji i grałem w telefonie. Znam zasady i jakby co mogę pograć.
Sporty elektroniczne - co prawda nie grałem w gry, w których teraz rywalizują gracze na sportowo, ale większość gier to rywalizacja. Zaczynałem od OGame, gdzie nawet na jednym serwerze bylem Top1. Niedawno zakończyłem moją długoletnią przygodę z tą grą. Był też Ikariam, Aion, Plemiona i inne. Z dłuższej perspektywy stwierdzam - nie warto.
Sporty lotnicze - co prawda nigdy jeszcze nie leciałem samolotem, ale interesowałem się, przede wszystkim szybownictwem, bo mam kilka ciekawych książek z tej dziedziny. Szwagier był lotnikiem wojskowym, ale jakoś nie udało mi się z nim polatać.
Sporty motorowe - jeździłem różnego rodzaju samochodami, ale w wyścigach nie brałem udziału. Na motocyklu jechałem tylko jako pasażer kiedyś w dzieciństwie.
Strzelectwo - raz czy dwa brałem udział w zawodach. Pierwszy raz w mojej miejscowości z okazji 1 maja - bez sukcesów. Strzelało się w szkole średniej, potem oczywiście w wojsku. Nawet mi to nieźle wychodziło. Ojciec był myśliwym i dał mi kilka razy strzelić - nie do zwierzyny. Mogę teraz trenować tę dyscyplinę, bo mam w domu wiatrówkę i pistolet - wiatrówkę, ale jakoś mnie do tego nie ciągnie.
Szachy - kiedyś zacząłem studiować na poważnie tę grę i moje umiejętności poszybowały do góry. Nie udzielałem się jednak w zawodach. Trochę było sukcesów prywatnych.
Tenis stołowy - gram od podstawówki. Większych osiągnięć nie mam, ale jako tako mi to idzie. Mam rakietki jakby co i w każdej chwili mogę sobie pograć.
Tenis ziemny - zacząłem grać na studiach. Kupiłem sobie rakiety tenisowe, które mam do dzisiaj. Grałem jeszcze z dzieciakami podczas mojej pracy w szkole.
Triathlon - planowałem wziąć udział w jakiś zawodach, ale na razie na planach się skończyło.
Wrotkarstwo - miałem wrotki, więc sobie jeździłem.
Wspinaczka - za młodych lat szedłem na pobliską żwirownię i tam wspinałem się po gliniastych zboczach, często bardzo stromych. Wspinałem się też tak jak wielu chłopców na drzewa, szczególnie na topole rosnące wokół szkoły. Kiedyś pojechałem zimą w góry z kolegą z wojska. Największy szczyt który zdobyliśmy to Kozi Wierch (2291 m n.p.m.). Później byłem w Tatrach z żoną. Byliśmy na tyle odważni, że nie zawróciliśmy przed Zawratem. Teraz może bym zawrócił, ale wtedy ponoć od razu mieliśmy zdobyć jeszcze Rysy.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |