2021-05-10
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Dla tych, którzy nie mogą (czytano: 1715 razy)
Ósma edycja Wings for Life Word Run przeszła do historii. W czasie, gdy nic normalnie nie działa, a biegi masowe są odwoływane Wings stał się największym na świecie biegiem pod względem frekwencji. Wczoraj punktualnie o 13 na całym świecie wyruszyło na swoje trasy biegowe z Aplikacją ponad 184 tysiące osób, w tym 10 tysięcy w Polsce. W Aplikacji gonił jak zwykle Adam Małysz – tym razem za kierownicą wirtualnego Samochodu Pościgowego.
Biegłem niby sam, ale co chwilę nad Rusałką mijałem podobnych do siebie biegaczy z tym samym celem co ja. Idea tego biegu jest piękna. Całe 100% opłat startowych zostaje przekazane bezpośrednio na projekty badawcze i testy kliniczne nad urazami rdzenia kręgowego prowadzone na różnych uniwersytetach i instytucjach na całym świecie. To bieg, który integruje. Pokazuje osobom sprawnym, że tak naprawdę niepełnosprawność każdego z nas może w przyszłości dotyczyć.
Jeszcze parę dni temu w ogóle nie myślałem, że wezmę w nim udział. Ciągle z czymś się borykałem lub zmagam. Jeszcze nie do końca zaleczona łąkotka, ale co tam. Zadziałał impuls, a w zasadzie wypowiedź z soboty rana Adama Małysza i Moniki Pyrek, którzy tak ciepło i w takich superlatywach wypowiadali się o tym biegu, że w końcu pomyślałem sobie, iż ja też mógłbym dołączyć.
No i stało się. Za chwilę byłem zapisany i opłacony, numer startowy wydrukowany, a koszulkę poszukałem z 2017 r. :) Cel wyznaczony na 12 km. Nie mogło być inaczej, gdyż zima przesiedziana z kontuzją, a wiosna z wybieganiem 2 x 6 km w tygodniu. Miło jednak zaskoczył mnie mój organizm. Po 12 kilometrze miałem jeszcze sporo zapasu i sił. Jednak od 17 już chciałem, by Małysz nadjechał, a tu nic. Poczułem się w pewnym momencie jak Forrest Gump :) Biegnę i biegnę i nie wiem kiedy będzie koniec. W końcu jest. Małysz zatrąbił i wybiło mi 21, 990 km. Ostatnie kilometry robiłem już po chodniku niedaleko domu, by móc, w razie czego, do niego dotrzeć jak najszybciej :) Byłem wykończony, ale szczęśliwy. Dałem z siebie wszystko :)
Dzięki temu, że zbieramy fundusze, dzięki opłatom startowym, medycyna idzie do przodu i mam nadzieję, że doczekamy się takiego biegu, w którym wszyscy staniemy na mecie – mówiła startująca w Szczecinie Monika Pyrek. Póki więc mam czas i siły, to robię :)
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Hung (2021-05-14,20:53): Ładnie, gratuluję. Mnie nie pociągają biegi wirtualne. W tym wypadku cel był szczytny, więc tym bardziej ładnie. Jest parę charytatywnych imprez wirtualnych, szczególnie taka jedna, której organizator jest bardzo nachalny, lecz nigdy nie mogłem się dowiedzieć jaki procent jest przeznaczany na pomoc a ile na zysk, więc daję sobie spokój. mariusz67 (2021-05-16,11:19): No patrząc na fotkę,to nieżle przytyłeś Paweł.Tym bardziej gratulacje osiągniętych kilometrów w szczytnym celu-pozdrowionka :) paulo (2021-05-17,07:57): Marku, u mnie to był pierwszy w życiu bieg z Aplikacją :) Zrobiłem to tylko i wyłącznie dla szczytnego celu. paulo (2021-05-17,08:01): Mariuszu, dzięki za komplement :) Cóż, nie poddajemy się i walczymy dalej nie tylko z formą, ale i kilogramami :) Pozdrawiam Sawi (2021-05-18,11:43): gratulacje i dużo zdrowia. paulo (2021-05-19,08:10): Dzięki Krzysztofie :) Powodzenia w dalszym zdobywaniu maratońskich szlaków świata :) aspirka (2021-06-07,09:39): Zacny cel i skoro jak piszesz dałeś z siebie wszystko, to cóż więcej można chcieć. Gratulacje!
|