2020-08-07
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| A może to ostatni raz (czytano: 1871 razy)
Drugiego sierpnia br. przebiegłem mój pierwszy półmaraton od półtora roku. Musiałem to zrobić. Miałem ogromną potrzebę dłuższego wybiegania, choć może był on moim ostatnim? Zaśpiewam wtedy razem z Eney „A może to ostatni raz… Będziemy walczyć do końca”. No właśnie, wszystko przez torbiel Bakera, która mi towarzyszy już ponad rok. Na szczęście, nie przeszkadza mi w niczym, ale bieganie powyżej godziny zamienia się w większą wypukłość pod kolanem. Wynika z tego, że długodystansowe trasy muszę sobie odpuścić :( Niemniej 2 sierpnia było inaczej.
Do tego półmaratonu przygotowywałem się dość długo. Może nie w sensie fizycznym, ale psychicznym i organizacyjnym. Po prostu, wyznaczyłem sobie cel, datę, nagrodę, pakiet startowy i powoli zaczynałem się cieszyć jak dziecko.
Klimat zawodów, biegania najlepiej u mnie w mieście czuć w niedzielę rano, kiedy mijasz dziesiątki biegaczy biegnących wokół Rusałki i Strzeszynka. Stąd data 2 sierpnia. Jako Organizator ustaliłem sobie limit zawodników; dwie osoby. Zgłoszenia można było dokonywać sms-em do północy 1 sierpnia. W drodze wyjątku była możliwość dokonania zgłoszenia w dniu zawodów. Ostatecznie jednak na starcie pojawił się tylko jeden zawodnik, czyli ja :)
Wcześniej dokonałem wpłaty, a raczej mój pracodawca dokonał wpłaty na moje konto, z czego mogłem kupić pakiet startowy w postaci kolorowych spodenek do biegania, które nie omieszkałem ich użyć w czasie biegu. Oczywiście jako uczestnik miałem świadomość, że startuję na własną odpowiedzialność i ponoszę związane z tym ryzyko.
Udział w półmaratonie był równoznaczny z wyrażeniem zgody na publikację wizerunku uczestnika w mediach społecznościowych, stąd moja fotka zrobiona po biegu obok :) W czasie zawodów przysługiwała jedna butelka wody – 0,75 l, którą trzeba było wziąć ze sobą przed startem. W razie upału Organizator przewidział możliwość schłodzenia (zanurzenia) w jeziorze Rusałka lub Strzeszynek. Jednak wiązało się to z dodatkowymi metrami do pokonania (zboczenie z trasy) i utratą cennych sekund. Organizator też zapewnił, że zawody odbędą się bez względu na warunki atmosferyczne.
Było fajnie. Poczułem się znów wolny. Mogłem oddać się kontemplowaniu przyrody i uśmiechać się do innych przebiegających biegaczy (którzy brali udział zapewne w równoległych zawodach :)) Czas na mecie nie był może imponujący (1:58), ale dający znów poczucie wszechmocy :) Czekam jeszcze na nagrodę, którą organizatorzy prześlą kurierem, bądź będzie do odbioru w InPoście :)
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Hung (2020-08-07,18:52): Cha, cha, świetnie, dobry pomysł na wpis i na bieganie połączone z zakupami. Od pewnego czasu chcę się wybrać na dłuższy bieg ale ciągle coś mi przeszkodzi, a to za gorąco (pies), a to goście, a to inne sprawy. A że nie mam obowiązku, to odkładam na potem, i jaram się, że to wreszcie nastąpi. Oby sił starczyło. Marco7776 (2020-08-10,01:25): Pawle, Mam nadzieję, że Organizator zadbał również o posiłek regeneracyjny i odpowiednie nawodnienie, chmielowe, za linią mety :-) paulo (2020-08-10,11:03): Marku i Marku, następnym razem ustalę limit 3 zawodników i pobiegniemy razem 😊 Zadbam też o odpowiednie szczegóły po biegu 😁 mariusz67 (2020-08-14,09:06): Ta Rusałka Pawle coraz niebezpieczna się robi po ostatnich głośnych pobiciach:( Fidelio (2020-08-15,19:50): Lepiej kolego nie zakładaj tych spodenek na Bieg Niepodległości. Wpierdol murowany. ;) Zbiegomir (2020-08-16,13:56): Fajnie napisane. A bułę pod kolanem to miałem parę razy, nie wiedziałem co to jest i dlaczego, ale sama dość szybko znikała. Niech i tobie znika.
|