2018-03-25
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| PÓŁMARATON BAŻYNA POGORZELICA (czytano: 751 razy)
Powtórnie nadmorski sosnowy, bażynowy las.
Szybki zimny poranek po przestawieniu czasu, nie nastraja optymistycznie.
Jadę z Łukaszem do Pogorzelicy - to już trzecie zawody w tym miesiącu.
Początek i koniec biegu w nadmorskim ośrodku leśników. Tym razem biuro zawodów wewnątrz i można się trochę ogrzać, a nawet obejrzeć ostatnie skoki sezonu w Planicy.
Bieg typowo przełajowy, 4 pętle, z masakryczną 25 m stromą górką, z trudnym stromym zbiegiem - trzeba trochę hamować nie chcąc wyrżnąć na pysk :). W końcowej części trasy ok. 400 m rozjechanych błotnistych kolein, częściowo skutych lodem - z każdą pętlą bardziej grząsko. Trasa oznaczona zielonymi strzałkami na podłożu, konary również, co kilometr info tabliczka.
Przed startem wyszło słońce, ok 5 st C. Biegnę na krótko dołem, asekuracyjnie długa koszulka techniczna pod spód - optymalna wersja termiczna na dziś.
Bieg jest dość kameralny, niewiele ponad 100 osób. Najpierw łapię się z czołówką startując z pierwszej linii, potem zostję trochę z tyłu. Po pierwszym okrążeniu jestem 11. Przekraczając matę po pierwszej pętli spiker obwieszcza, że mam na karku Mirka, z którym przegrałem poprzedni bieg. Na zbiegu górki wyprzedza mnie Piotrek - dziadek :) z mojej kategorii, z którym przegram 1 miejsce. Jest coraz ciężej. Na trzecim okrążeniu mam kryzys, kolka powoduje zwolnienie tempa. Zaczynam dublować pierwszych biegaczy - łącznie 19 osób - ich liczenie podnosi mi nieco adrenaliny Najchętniej zakończyłbym bieg, ale muszę dostać ten leśny medal do mojej kolekcji.
Na 4 pętli przyspieszam, - wszystkie górki udało się zaliczyć biegnąc, jeszcze trochę sił zostało na finisz i upragniona meta. Medal jest krążkiem brzozowym ok. 10 cm średnicy ze stosownymi napisami i bażynowym krzakiem- b. oryginalny i nietypowy, będzie się wyróżniał na tle moich metalowych eksponatów.
Mirek 2,5 min. za mną - na razie prowadzi tylko w sprintach :).
Po biegu, zesztywniałe nogi nie pozwalają mi biec do samochodu, a jest mi coraz zimniej i tęsknię za ciepłymi rzeczami.
Potem wspólne ognisko, kiełbaski, pomidorówka, kawa, herbata i piwo.
Trochę niemrawo z ustalaniem klasyfikacji, ale wreszcie są wyniki.
Łukasz 6 w open, ja 16 , on 3 w M30, ja 2 w M50. Powiedziałem, że mi poszło lepiej, ale upierał się, że był 10 miejsc przede mną :) - niech mu tam.
Z powrotem spełniamy dobry uczynek odwdzięczając się wolontariuszom -zabieramy harcerzy -, bo z powrotnym autobusem mają problem.
Marek z synem robili artystyczne zdjęcia- obok ich dzieło ze startu - klimatyczny sosnowy las otulający zziębniętych biegaczy, z sączącym się rozproszonym słonecznym światłem, które ma pobudzić nas do działania .
Szacun dla organizatorów. Myślę, że niestety za rok to już nie będzie tak swojsko i kameralnie.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Ada0628 (2018-03-27,17:56): ...Ale że na pysk ? 😁😁😁😁 loniuwielki (2018-04-02,17:40): Powodzenia w Orlenie. Szkoda że nie biegniemy razem połówki w Poznaniu. Pozdrawiam
|