2016-10-12
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Zbrojenia na maraton (czytano: 1764 razy)
Znowu nie mogę doczekać się maratonu. Za 26 dni pobiegnę dziewiętnasty płaski atestowany, a bodaj trzydziesty drugi w ogóle. Szykuję się jak na wojnę. Niedziele to trzydziestki, czwartki - biegi ciągłe, wtorki terenowo-pagórkowate, podobnie soboty.
Chcę odwrócić wieloletnią tendencję spadkową moich wyników w maratonach. Po okresie silnych wzrostów po debiucie (co u świeżaków normalne, jeśli tylko biegają regularnie) pobiegłem dwa razy z dwoma trójkami z przodu. Potem przez parę lat kończyłem w 3:4X. Narzekałem, że mi gorzej idzie... Później spadłem na trójkę i piątkę.
Tak właśnie pobiegłem wiosenny maraton w Wiedniu. 3:58:59. Trzeci z rzędu na 3:5X. Całe szczęście, że rozsądnie oceniłem swoje siły i nie machałem szabelką, bo... Mogłem nawet nie połamać cztrech godzin.
Ale przy kolacji na wiedeńskiej starówce, po maratonie, powiedziałem kolegom od wyjazdów maratońskich i długich wybiegań, że dość tego. Za rok w Łodzi...
Łodź w kwietniu 2017, a po drodze Porto - w listopadzie 2016. Jeśli w Łodzi mam walczyć o życiówkę, w Porto już musi być widoczna poprawa. Stąd te zbrojenia.
Całkiem przyjemne zresztą - od trzech lat nie przygotowywałem się tak solidnie do maratonu. Po takim czasie nie czuje się znużenia. Tym bardziej, że w ostatnich latach bardzo dużo biegałem po górach, a to zupełnie inna bajka. Odpocząłem od częstego biegania po płaskich, asfaltowych trasach.
Jeszcze prawie cztery tygodnie. Będę trzymał się schematu przygotowań, jaki wypróbowałem przed moimi najlepszymi startami.
Do Porto lecę sam, co towarzysko nie jest najlepsze, ale sportowo dobre - nie będzie mi się chciało za bardzo knajpować i za wiele łazić.
W Pradze, skąd mam wiceżyciówkę, też byłem sam. W Poznaniu (trzeci wynik) z kolegą, ale spaliśmy w innych dzielnicach, więc nie było warunków, by gdzieś wieczorem się zasiedzieć. W Dębnie, gdzie ustanowiłem życiówkę, byłem z kolegami, ale tam nie ma gdzie chodzić i co zwiedzać, a poza tym spaliśmy na parafii.
W Porto trochę obawiam się pogody. Tam nawet w listopadzie bywa dość ciepło. Ale często jest zimno. To jeden z kluczowych czynników, z punktu widzenia szans na dobry wynik.
Ale jak nie będzie zimno, i tak powalczę o odwrócenie tendencji. Na razie przygotowania idą świetnie, nowe mizunki na asfalt i salomony na teren sprawują się genialnie. Na starych trasach, dość dawno nie odwiedzanych, odkrywam zmiany, zwykle na lepsze, polegające głównie na wymianie nawierzchni.
Nie startuję - ostatni start na maksa w lipcu w górskiej połówce Wielka Pętla Izerska, potem w sierpniu towarzysko na 11 km w Letnim Biegu Piastów. I koniec - przed kilkoma maratonami często startowałem, co kończyło się słabo bądź - jak w Katowicach - katastrofalnie. Trzeba mieć jakiś priorytet, bo inaczej wszystko się rozłazi. Jak w życiu.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu snipster (2016-10-13,09:56): DoZo na starcie i mecie ;) aspirka (2016-10-13,13:48): Jak po pół roku wreszcie składasz deklaracje, to na pewno wszystko się uda. A ja w Porto pod koniec października, zostawię swoje ślady dla Ciebie:-) kokrobite (2016-10-13,14:28): Do zobaczenia! Ale Ty snipsterze pewnie już na piwie będziesz ;-) kokrobite (2016-10-13,14:29): Po śladach aspirki do boju...
|