2016-09-12
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| 11.09.2016 Ostrawa (czytano: 1144 razy)
To był pomysł z dupy, żeby w ten weekend biegać na zawodach. Ostatni regularny trening (mój) miał miejsce w kwietniu. Potem rzygałam na samą myśl o bieganiu. Wolałam rower albo piesze wycieczki. Zdarzało się jakieś tam sporadyczne pływanie i to tyle. Nawet gimnastyka się zdarzyła. Bieganie było beeee, a poza tym nie miałam po prostu na nie czasu. I nagle, w sobotę wieczorem zatęskniłam za atmosferą zawodów. No ale weź się człowieku zapisz dzień wcześniej i jeszcze to opłać, jak wszyscy teraz zapisani na rok naprzód i opłaceni jeszcze wcześniej. Blado to widziałam. Od czego jednak FB i biegający znajomi? Wystarczyło zadać pytanie i okazało się, że trochę takich biegów na ostatnią minutę można znaleźć.
Pierwsza propozycja to był Maraton Ostrawski i przy niej zostałam. Maraton... No ja nie dam rady?? Ja?? I z tą myślą położyłam się do łóżka. Pospałam, wypoczęłam, rozsądek wrócił jak zobaczyłam co pokazują termometry. O 9.00 w Ostrawie było 28.5 C. Ups.. nie chce mi się. Może w ogóle nie chce mi się biegać w taką pogodę ale skoro już tu jestem to jednak polecę. Do wyboru: maraton, półmaraton, 10 km, 5 km i jeszcze kolobeżki. To ostatnie to autentyczny szał. Wyścig na zajefajnych hulajnogach. Taką chcę!
Ostatecznie zdecydowałam się na połówkę.Ale o tym później. Na razie chodzę z rodziną i podziwiam kompleks sportowo - kulturalny Trojhali Karolina. Piękne ceglane hale, pełne szkła, betonu i żelaza. Wszystko pachnące nowością, a to tylko dawne zaplecze dawnej koksowni i kopalni. Dzisiaj to po prostu miejsce gdzie Ostrawianie mogą pograć w piłkę, w badmintona, czy cokolwiek innego. Do tego czyściutkie łazienki i szatnie z których po biegu korzystało się bez kolejki i z wielką przyjemnością. Zdecydowanie możemy Czechom tego zazdrościć.
Przed halą spotkałam Puchałków. Bardzo mnie ich widok ucieszył i jednocześnie Puchałki stały się jawnym dowodem na to, że nie ma biegu na ktorym choć jedna twarz nie będzie brzmiała znajomo. Wystartowałyśmy z Baśką razem. Nie bardzo gadałyśmy, bo jednak żar lejący się z nieba skutecznie zamykał nam paszcze. Na trzecim kilosie Basia powiedziała, że ona odpoczywa. Ok - i tak mnie dogonisz powiedziałam i poleciałam swoje. Biegło się nieźle i gdyby nie to, że wiedziałam że cudów nie i w końcu zabraknie mi wytrzymałości to patrzyłabym w stronę mety z optymizmem. Na piątym dali nam pić, pozwolili polać plecy lodowatą wodą i znów biegło się jak na początku. Na ósmym kilosie doszła mnie Basia. I teraz mogłyśmy wreszcie normalnie gadać, bo już organizmy były na obrotach więc było fajnie.
Do 11 km walczyłyśmy a potem wolałyśmy iść i gadać. I tak sobie maszerując i podbiegając pojawiłyśmy się na mecie. Takie sobie długie wybieganie, połączone ze spacerem i konwersacją i jeszcze ze zwiedzaniem. Trasa puszczona było przez kopalnię i to był najmocniejszy akcent tego biegu. Miejsce absolutnie magiczne. Chyba nie tylko na nas zrobiło to wrażenie, bo Piotrek też był zadowolony. :)
To był mój pierwszy start w Czechach więc niektóre rzeczy były dla mnie sporym zaskoczeniem. Choćby ta, że maraton i półmaraton startowały o 12.00. W normalnych warunkach byłoby to nawet ok. Na pewno nikt z orgów nie był w stanie przewidzieć, że 11 września będzie ponad 34 stopnie. Smiałyśmy się z Basią, że my to byśmy im od razu cały harmonogram ustawiły odpowiednio. Ale z drugiej storny, organizator też ma prawo zakładać, że biegacz to osoba dorosła, odpowiedzialna, przygotowana do biegu i w każdych warunkach sobie poradzi. Dla mnie więc było ok. I nie zmieni tego nawet to, że ostatni wodopój, niezbyt zasobny był na 14 km, a potem już niccc... pustynia aż do mety. I okazało się, że idzie sobie z tym poradzić. Nie wiem czy Czesi startujący wczoraj krytykują orgów na forach. Ja nie mam zamiaru, mnie się bardzo podobało i obiecuję sobie, że to nie był mój ostatni bieg u sąsiadów. Zwłaszcza u sąsiadów w Ostrawie bo z wszelkich udogodnień na biegach najbardziej cenię sobie prysznic w czystej, zadbanej łazience bez kolejki, szafkę zamykaną na kluczyk i generalnie pustki w szatniach. I powtórzę to choćby na dworze było jeszcze ze 6 stopni więcej niż wczoraj.
Dziękuję sąsiadom za fajnie spędzony dzień a Basi za przemiłe towarzystwo. (Choć oczywiście szlag mnie trafił, że Bacha nic się nie starzej i wciąż wygląda jak dziecko).
PS. A jednak! Bajzel w wynikach aż miło! Występuję w maratonie a nie w połówce, w dodatku mam DNF! Nożeż w mordę...
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu jacdzi (2016-09-12,10:53): Śliczna pupa to i pomysł "z dupy" fajny. Nie ma to jak bieg w milym towarzystwie, no i powrot corki marnotrawnej do biegania w wielkim i miedzynarodowym stylu. paulo (2016-09-12,12:49): byłem ze dwa razy w Czechach i zawsze mnie urzekały, dlatego nie dziwię się Tobie :) Szkoda, że mam tak daleko :( Truskawa (2016-09-12,17:28): No niektórzy to mają pomysły Jacku. Ale było fantastycznie! To lubię po prostu! :) Truskawa (2016-09-12,17:28): A ja mam tak blisko Paulo a dopiero pierwszy raz pobiegłam w Czechach. Organizacyjnie może było słabiej niż w Polsce ale cóż z tego. Mnie się bardzo podobało. :) snipster (2016-09-12,21:36): Spontany są najlepsiejsze :) DamianSz (2016-09-12,22:42): Tydzień temu w Tychach półmaraton zaczynał się o 12:30-ci zresztą też przy upale.
Truskawa (2016-09-13,13:08): I to się za każdym razem potwierdza Piotrek. Truskawa (2016-09-13,13:09): Bardziej jednak chodziło mi o maraton Damku. Ale bieganie połówki też jest od czapy w takim upale. WojtekGR (2016-09-13,14:10): Pomysły z dupy najlepszymi pomysłami!!! Gratulacje ! :) Truskawa (2016-09-13,19:03): Dzięki serdeczne. :) Inek (2016-09-14,00:36): Przyjemnie czyta się taki wpis, w którym sprawy ważne i mniej ważne są odpowiednio zaakcentowane! Gratuluję też ciekawych planów na przyszłość :)
Truskawa (2016-09-14,10:16): Ignacy, jak miło Cie widzieć! :) (2016-09-15,10:28): prysznic po biegu to jest to! kopalnia na trasie - super! Truskawa (2016-09-15,11:07): Mało, że na trasie. Biegliśmy przez samo serce tej kopalni. Otoczenie bardzo zadbane, kopalnia jak z filmu. najfajniejszy punkt po drodze. :) żiżi (2016-09-21,10:28): Chyba już pisałam,że jesteś niemożliwa:)))Uwielbiam to w Tobie-czasami też mam ochotę na taki spontan,ale rozwaga bierze górę..:(Kiedy wspólne bieganie,bo z zazdrością czytałam o bieganiu z koleżanką:)) Truskawa (2016-09-21,14:09): Jezu, ja to z Tobą zawsze, tylko ze mną teraz cokolwiek ustalać, tak mam zapchany czas. Napiszę Ci czy będę coś biegła i gdzie. Napisz mi też. Może coś się z tego urodzi. :D żiżi (2016-09-28,10:34): No dobrze na przyszły rok nie ma bata musimy jakiś dłuższy bieg zaplanować razem:))
|