Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [41]  PRZYJAC. [96]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
kasjer
Pamiętnik internetowy
miałem szczęście...

Grzegorz Perlik
Urodzony: 1955-11-18
Miejsce zamieszkania: Bydgoszcz
101 / 129


2016-07-01

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
a ja mam dziewczynę po słowackiej stronie... (czytano: 1574 razy)

PATRZ TAKŻE LINK: https://www.youtube.com/watch?v=wg-BfixrVs8

 

a ja mam dziewczynę po słowackiej stronie…

W pracy zrobiło się spokojniej, więc szybka decyzja – jadę pobiegać w górach. Tym razem padło na Pieniny. Nigdy nie byłem w tych górach. Wyjazd biegowo-krajoznawczy.

Pierwszego dnia, po przyjeździe do Krościenka, krótka wyprawa na Czertezik. W górę niewiele biegania, bo stromo. Trasa jak trasa, szlak górski. Za to na Czerteziku zachwyt. Przepiękny widok na Dunajec. Chwila zadumy nad pięknem świata, w którym mam szczęście… żyć i powrót. Zbieg trudny.

Następnego dnia w planie Trzy Korony i spływ Dunajcem. Początek ten sam. Stromo, szybko, ale idę. To nie trasa do biegania. Podchodzę jakieś 500. Dyszę. Nagle słyszę za sobą rytmiczne kroki. Oglądam się i… Biegnie biegacz! Biegnie pod tą górę! Pytam, czy tak od dołu. Tak. Uśmiechnął się i pobiegł dalej. Nigdy bym nie pomyślał, że w tym miejscu można biec.

Na Trzy Korony docieram głównie marszem. Zatrzymuję się tylko by sprawdzać, czy biegnę dobrym szlakiem, a czasem, bo widoki nie pozwalają przebiec obok nich obojętnie. Poza tym ten niby-bieg jest dla ciała i dla ducha.

Na Trzech Koronach wchodzę na platformę widokową. Parę zdjęć i kieruję się w stronę Sromowców Wyżnich. Wybieram zły kierunek, przebiegam przez Zamek i ponownie wracam na niebieski szlak. Coraz więcej turystów, ale jeśli są ku temu warunki to biegnę. Turyści schodzą ze ścieżek. Może z podziwu, że ktoś biega po górach, a może z szacunku dla starszego, siwego pana.

Zbiegając czerwonym szlakiem w stronę Sromowców trafiam na łąkę kolorową od polnych kwiatów. Z lewej strony widok na pobliską, porośniętą drzewami górę. Z prawej widok na odległe Tatry. Jest cicho, tylko czasem słychać jakiegoś ptaka. Stoję i patrzę. Stoję i chłonę.

Kupuję bilety na spływ. Góral-flisak jakby urodzony do tego zawodu. Widać panowanie nad tratwą, a jednocześnie dużo mówi. Dużo, ciekawie i z humorem. Widoki Przełomu Dunajca wspaniałe. Drzewa o tej porze zielone, ale ja wyobrażam sobie te miejsca jesienią. Musi, po prostu musi być magicznie.

Od flisaka dowiaduję się o ścieżce rowerowo-pieszej ze Szczawnicy do Czerwonego Klasztoru na Słowacji. Biegnie brzegiem Dunajca. Ścieżka z bogatą historią, sięgającą czasów Austro-Wegier. Sam Dunajec jest granicą Polski i Słowacji, ale 8,5 km ścieżka biegnie głównie po stronie słowackiej. Już wiem, gdzie pobiegnę następnego dnia.

Kolejny dzień zaczyna się słonecznie. Będzie ciepło. Zjadam śniadanie, wsiadam do samochodu i jadę do Szczawnicy. Turystów jeszcze niewielu. Jest sennie. Ruszam do biegu z okolic przystani, gdzie kończy się spływ Dunajcem. Zaczyna się od ścieżki asfaltowej, potem asfalt zamienia się w nawierzchnie szutrową. Po około kilometrze dobiegam do miejsca, gdzie kiedyś była granica Polski i Słowacji. Nie ma nawet informacji, że to tak ważne miejsce. Pojawiają się napisy słowackie (teren prywatny!), dalej jakiś sklepik słowacki.

Biegnę dalej. Po lewej stronie ściana gór, po prawej szumi Dunajec. Słońce świeci to z jednej strony, to z drugiej. Biegnę, czasem idę, czasem się zatrzymuję. To nie jest bieg, to nie jest trening. To bycie w miejscu, gdzie przyroda to Przyroda. Gdzie jest jej Piękno i Siła.

Turystów niewielu na ścieżce. Dopiero na 2 km przed Czerwonym Klasztorem widzę pierwsze tratwy na Dunajcu. Oni machają do mnie, ja do nich. Ja wołam „dzień dobry”, oni odpowiadają po słowacku. Ja biegnę poi słowackiej stronie, oni płyną po polskiej.

Dobiegam do Czerwonego Klasztoru. Zatrzymuję zegarek. Chwila przerwy. Idę nad Dunajec. Coraz więcej tratw i łodzi pontonowych. Słychać śmiech młodzieży płynącej pontonami, na brzegu rzeki widzę czarnego bociana, a w oddali Trzy Korony. Sielsko, anielsko.

Wracam tą sama trasą. Biegnę w tym samym kierunku co spływające tratwy i łodzie. Biegnę szybciej niż oni płyną. Jest z górki, powrót jest łatwiejszy. Zatrzymuję się na dawnej granicy i myślę o tym, co się dzieje we współczesnej Europie. Dzisiaj coraz częściej pojawia się to zapomniane już trochę w tym miejscu słowo – granica. Dzieje się coś niedobrego. Czy zaczynamy być zmęczeni wolnością?

Popołudniu, po odpoczynku po tym biegowo-estetycznym przeżyciu wyruszam zwiedzić dwa zamki – Czorsztyn i Niedzica. W Czorsztynie spotykam małżeństwo z dwiema córeczkami. Młodsza biega to tu, to tam. Ma śliczne, długie, rude włosy niby spięte, a jednak w uroczym nieładzie. Na nosku kilka piegów. Pipi Pończoszanka bez warkoczyków. Robię zdjęcia bez planu, przypadkowo i w pewnej chwili widzę tą małą stojącą w oknie i patrzącą w stronę odległych Tatr Słowackich. Odruchowo robię zdjęcie.

Kiedy zobaczyłem to zdjęcie na komputerze, to zobaczyłem to, czego nie widziałem w chwili robienia tego zdjęcia. Dziewczynka, pełna dziecięcej radości, patrzy na drugi kraj przez zakratowane dla bezpieczeństwa okno. Ten kraj jest niedaleko, może mama z tatą zawiozą ją tam? Tak zwyczajnie, tak normalnie. A kiedy dorośnie…

No właśnie. Co będzie wtedy? Czy krata w oknie zmieni się z bezpiecznej na dzielącą? Czy dziecięca radość zostanie zabrudzona niechęcią do tych co tam daleko, pod tymi górami? Jaką Europę zostawimy małym, piegowatym dziewczynkom z rudymi włoskami?

Tadeusz Woźniak, piosenkarz już trochę zapomniany, śpiewał dawno temu piosenkę o miłości do Hanny, słowackiej dziewczyny. Śpiewał to w czasach, kiedy granice państwowe były czymś równie trwałym jak Mur Chiński. Tak o nich myśleliśmy. A jednak nam się udało. Możemy biegać do Czerwonego Klasztoru, możemy pływać po Dunajcu, ot tak, bo tak się nam podoba.

Tak bardzo bym chciał, żeby i ta dziewczynka z rudymi włosami mogła kiedyś pobiec wzdłuż Dunajca, żeby doceniła brak granicy za którą mieszka Hanna, a biegnąc mogła pomyśleć, że i ona i ja

mieliśmy szczęście...


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
biegacz54
17:36
Jarek42
17:12
Stonechip
17:00
damiano88
16:59
BemolMD
16:56
kostekmar
16:32
flatlander
16:29
BTK
16:19
CZARNA STRZAŁA
16:18
papudrakus
15:48
platat
15:40
Grzegorz Kita
15:15
BOP55
15:11
Wojciech
15:05
Jerzy Janow
14:50
franus
14:43
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |