Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [6]  PRZYJAC. [136]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
kryz
Pamiętnik internetowy
Opowieści dziwnej treści.

Krzysztof Ryzner
Urodzony: 1960-01-27
Miejsce zamieszkania: Jarosław
149 / 315


2016-02-20

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
III Oleszycki Półmaraton w Zabiale - 14.02.2016.r. (czytano: 282 razy)



Dzień Św. Walentego, czyli popularne Walentynki, można spędzać na różne sposoby. My z Żoną wybraliśmy wyjazd do Zabiały na III Oleszycki Półmaraton.
Jakoś nic wcześniej nie wskazywało na to, że dane mi będzie uczestniczyć w tej imprezie. Ale za namową Żony w niedzielę 14 lutego, po wcześniejszych zapisach udaliśmy się do Zabiały. Już jadąc do Nadleśnictwa w Zabiale dało się zauważyć troskę Organizatorów o zawodników. Droga dojazdowa była perfekcyjnie oznakowana tak, że trudno było by zabłądzić. My postanowiliśmy wyjechać odpowiednio wcześniej, ponieważ jak zapewniał Organizator o 10.00 miała się odbyć Msza polowa, w której chcieliśmy uczestniczyć.
Przyjazd przed 10.00, sprawne pobranie numerów startowych i pakietów, przywitanie ze znajomymi i tak przyjemnie mijał czas. Co dało się zauważyć już na miejscu to bardzo dobra organizacja imprezy oraz duża troska Organizatorów o biegaczy.
Jak się okazało była to impreza kameralna, w której uczestniczyło około 270 zawodników na dystansie półmaratonu i około 100 amatorów nornic walking.
Trochę miałem obawy o pogodę, bo w sobotę było nieszczególnie, ale w niedziele na miejscu okazało się, że świeci piękne słońce. Temperatura waha się od 6 do 9 C. Trochę tylko utrudniał biegaczom na trasie dość mocny wiatr, który także w lesie dość mocno powiewał.
Punktualnie o 10.00 rozpoczęła się Msza, w której jak się okazało uczestniczyli prawie wszyscy przybyli na imprezę. Po raz drugi uczestniczyłem w takiej mszy na imprezie biegowej zresztą odprawianej przez tego samego Księdza. Potem już tylko przebranie się i przygotowanie do startu, który wyznaczono na 11.00. Samo miejsce startu oddalone było ponad 500 metrów od Biura Zawodów i zarazem mety biegu.
Start i pierwsze metry …
Mnie na początku biegło się dość dobrze. Rytm biegu złapałem dość szybko. Jednak potem odczuwałem dość duże przymulenie organizmu. Jeszcze przed biegiem rozmawiałem z Andrzejem z Jarosławia i mieliśmy razem zacząć. Andrzej miał na początku poprowadzić.
Andrzeja bliżej poznałem niedawno, jednak jest to chyba jeden z nielicznych biegaczy, którzy jak mi się wydaje bawi się bieganiem. Nie zauważam u niego spinania się na wynik, co potwierdził na całej trasie biegu w Oleszycach.
Na początku biegłem dość swobodnie, chociaż po 10 km zaczęło biec mi się dość ciężko. Pierwsze 10 km przebiegłem w czasie 44.09. Może trochę za szybko jak na ten okres przygotowań do sezonu, ale jakość tak wyszło. Trasa była naprawdę przepiękna, cały czas przez las. Trochę tylko na początku około 3 - 5 km biegło się po drodze leśnej, a tak to cały czas asfalt.
Po przebiegnięciu mniejszego okrążenia, po 9 km dotarliśmy w okolice mety i teraz czekała nas dłuższa pętla. Cały czas biegłem z Andrzejem. Po 11 – 12 km próbowałem nieco zwolnić, ale Andrzej trzymał się za moimi plecami. Jakoś przyjął pozycję „ za zającem ”. Po przebiegnięciu 15 km biegliśmy odcinek dość mocno pod wiatr i tutaj doping Andrzeja był bezcenny.
15 kilometrów pokonałem w czasie 1.07.45.
19, 20 km i końcówka biegu. Końcówkę próbowałem przyśpieszyć, jednak nogi nie za bardzo mnie niosły. Nie byłem zmęczony, ale nogi … Wreszcie upragniona meta. Andrzej zachował się tak jak myślałem. Nie chciał mnie za wszelką cenę wyprzedzić. Bawił go jak mi się wydawało ten bieg. Myślę, że nie tylko ten.
Czas taki sobie 1.36.35. Co prawda nie liczyłem, że pobiegnę o tej porze na taki wynik. Jednak po biegu pozostał pewien niedosyt. Jakoś dziwnie na pokonywane kilometry reagował mój organizm …
Półmaraton ukończyła też moja Żona Ewa, która w swojej kategorii wiekowej zajęła III miejsce.
Na mecie wspaniały medal, szczególnie dla osób biegnących we dwoje.
Zaraz po biegu smaczny posiłek, zupa z wojskowej kuchni polowej. Czekały też kije do smażenie i smaczne kiełbaski, które można było sobie samemu usmażyć przy jednym z ognisk przygotowanych przez Organizatorów. Do tego naprawdę dobre ciasta, przygotowane przez miejscowe gospodynie. Dla spragnionych, był też miejscowy „ izotonik ”. Niestety z racji tej, że byłem kierowcą, ta atrakcja mnie ominęła.
Co by nie powiedzieć o tej imprezie, a parę imprez biegowych już zaliczyłem, była to impreza pod względem organizacyjnym na najwyższym poziomie. Impreza kameralna, radosna i pełna życzliwości. A to zasługa Organizatorów. Ponadto piękna leśna trasa. Tylko nieznacznie gruntowa, a tak to asfalt. Aż chciało się biegać i oddychać. Jakoś zaraz po biegu nie ciągnęło mnie tak bardzo do domu …
Jednak Organizatorzy mieli tu też trochę szczęścia. Przy opadach deszczu w dniu zawodów, było by w okolicy Biura Zawodów niezłe grzęzawisko …
Impreza godna polecenia …

Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora







 Ostatnio zalogowani
biegacz54
07:10
platat
07:10
kos 88
05:36
Leno
05:23
Bartuś
01:23
velica
00:57
kos
23:15
Raffaello conti
22:56
lordedward
22:41
romangla
22:38
troLek
22:31
uro69
22:19
Andrzej_777
21:44
szakaluch
21:24
marian
21:13
mieszek12a
21:01
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |