2015-06-01
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Dzień dziecka (czytano: 512 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://maltanskibiegacz.blogspot.com/2015/06/dzien-dziecka.html
1 Czerwca. Święto wszystkich dzieci. Zapewne wiele z nich czekało na niego od dłuższego już czasu. Ja, chociaż już dawno dzieckiem nie jestem (ach, te wspaniałe czasy dzieciństwa), to również na niego od kilku dni wyczekiwałem początku czerwca. Z nieco innego powodu. Po dwóch tygodniach odwyku od biegania, po dość ciężkiej dla mnie kontuzji, czułem się na tyle dobrze, by wznowić trening. Już od wczoraj modliłem się, by piszczel przestał się na mnie obrażać i zaczął współpracować. Czas najwyższy. Przymusowe roztrenowanie w środku sezonu zdarzyło mi się po raz pierwszy. Nie wiedziałem zatem co mnie czeka po tak długiej przerwie.
Budzik ustawiony na godzinę 6 właściwie był zbędny. Już bowiem od wczorajszego późnego wieczoru na samą myśl o dzisiejszej niewiadomej wywoływał we mnie niepokój. Wstałem więc nieco wcześniej. Trening poprzedziłem ponad 30 minutową, dokładną rozgrzewką. Noga nie dawała o sobie znać, co uznałem za dobry prognostyk. Plan zakładał spokojny bieg, w komfortowym tempie. Tak, by w 100% kontrolować nogę. Trasa to asfaltowe ścieżki wokół Jeziora Maltańskiego. W przeważającej części płaski teren, idealny do wznowienia treningów po tego typu urazie.
Trening zacząłem o 6:45. Chłodny wiaterek okazał się pozorny. Jak na tę godzinę było wyjątkowo ciepło. Tempo oscylowało w granicach 4:50/km. Biegło się przyjemnie do ok. 7 kilometra. Wówczas zaczął dawać o sobie znak brak ruchu przez ostatnie 2 tygodnie. Łydki zaczęły boleć, czułem się jakbym biegł pierwszy raz w życiu. Zniechęcające uczucie. Założyłem, że jeśli będzie w miarę wszystko ok, to zrobię przynajmniej 10 kilometrów. Wykręciłem nieco ponad 14, ciesząc się jak dziecko z faktu, że znów mogę biegać. Tuż po biegu zażyłem szybkiej kąpieli i czym prędzej wziąłem się za rozciąganie. Dokładnie… Samopoczucie było dobre, wydolnościowo czułem się tak, jakbym w ogóle nie wychodził pobiegać, natomiast ból mięśniowy był typowy dla zastanych nóg. Nic nadzwyczajnego. Trzeba będzie je wzmocnić na siłowni i wprowadzić na nowo trening siły biegowej. Z każdym kolejnym wybieganiem powinno być coraz lepiej. Grunt to nie zaszaleć na początku, wprowadzać się w rytm treningowy spokojnie i z głową, tak by nie nabawić się kolejnego, niepotrzebnego urazu.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |