2015-05-03
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Wiosenne impresje, czyli psy, dinozaury i reszta. (czytano: 1284 razy)
Wiosna w pełnym rozkwicie, to może i nic dziwnego w tym nie ma, że moje serce szaleje...
Ech, niestety, nie będzie żadnych romantycznych opowieści :( W ogóle mało romantyczna ze mnie kobieta. Nawet szaleństw żadnych nie będzie, szczerze mówiąc. Czy zatem warto czytać ten wpis? To już pozostawiam Waszej ocenie.
Pierwszego maja Leśne Ludki płci męskiej tradycyjnie rozgrywają turniej piłki nożnej na lokalnym boisku zwanym Saharą. Nazwa nie została oczywiście dobrana przez przypadek. I tak, połowę meczu jedna z drużyn gra w coś, co mniej więcej przypomina piłkę kopaną, a druga - w piłkę plażową. Potem rzecz jasna następuje zmiana. Panowie bawią się świetnie podczas meczów (i nie tylko...), choć potem wracają lekko sponiewierani i baaaardzo zmęczeni. W tym roku Prezes namawiał panie - ze szczególnym uwzględnieniem Kasi - by sformowały żeńską drużynę, ale jakoś to nie nastąpiło.
Zamiast kopać piłkę w piachu, pojechałyśmy z Kasią do Lisowic szukać tropów śląskich dinozaurów. To bardzo sympatyczny lokalny bieg pod patronatem Marcina Świerca. To zaszczyt biegać w takim towarzystwie, trasa jest świetna - przez środek pieca ceglarskiego, a i okazja przednia, by spotkać mnóstwo znajomych. Wszystko było jak trzeba, nawet pogoda wydawała się idealna, lekka mżawka przed startem, rozsądna temperatura. Odebrałam numer startowy, przebrałam, rozgrzałam (ale bez szaleństw) i na miłych pogawędkach spędzałam ostatnie minuty przedstartowe, kiedy poczułam, że moje serce zaczyna znowu głupieć. A w przeddzień odwiedziłam w tej sprawie lekarza - ciśnienie i EKG miałam po prostu wzorcowe. Dobrze, że mnie zna, to wiedział, że nie przychodzę z nudów i nie wymyślam sobie dolegliwości. Coś mi tam na wszelki wypadek przepisał i zapewnił, że spokojnie mogę biegać. No cóż, jak mogę - jak nie mogę :( W każdym razie w tym akurat momencie zdecydowanie nie mogłam :(
Nie, nic mi się nie stało - po jakichś 10 minutach doszłam do siebie, ale zawodnicy już dawno pobiegli i jakoś nie miałam zamiaru ich gonić... W każdym razie przebrałam się z powrotem i z zawodniczki przeistoczyłam w kibica. To oczywiście też zajęcie pouczające i ciekawe. A zmęczy jakby mniej od biegania :) Choć Karina, stojąca obok mnie, kibicowała tak intensywnie, że na pewno potrzebny jej był potem porządny odpoczynek!
Łatwo chyba przewidzieć, kto wygrał? Dodam, że Kenijczyków nie było! Marcin Świerc przybiegł prawie minutę przed całą resztą. Tamara Koczur pokonała rywalki w jeszcze bardziej spektakularnym stylu - była prawie 3 minuty przed następną dziewczyną! Kasia dzielnie walczyła, ale w bieganiu nie ma aż tak świetnych wyników, jak w nordiku, więc musiała zadowolić się medalem z dinozaurem.
W sobotę tradycyjnie pojechaliśmy do piesków. Źle się dzieje w państwie duńskim... Nie, znowu się zagalopowałam. W państwie duńskim oczywiście wszystko świetnie, natomiast u piesków jakby mniej. Pani kierowniczka postanowiła wprowadzić nowe porządki i przede wszystkim ograniczyć liczbę wolontariuszy. Nie wiem, co złego jest w tym, że ludzie garną się, by poświęcić swój czas i energię po to, aby sprawić trochę frajdy skrzywdzonym przez los zwierzakom. Jeśli im samym da to radość, a przy okazji skłoni do poruszania się na świeżym powietrzu - tym piękniej. Im więcej chętnych do wyprowadzania, tym więcej psów ma szansę wyrwać się z klatki choć na pół godziny w tygodniu. Nawet więźniowie mają prawo do spaceru, a przecież te stworzenia nic złego nikomu nie uczyniły. Wręcz przeciwnie, to je skrzywdzono!
Myślę, że ilu wolontariuszy, tyle powodów ich obecności w schronisku. Zastanawiałam się, jakie właściwie są moje? Na pewno wiele w tym - niemożliwej w tym momencie do zrealizowania - tęsknoty za własnym czworonożnym przyjacielem. Nie wszystkie psy ze schroniska łatwo nawiązują kontakt z człowiekiem. Ale właśnie te chwile, kiedy takie wycofane, niepewne siebie stworzenie spojrzy mi w oczy i uśmiechnie się całym pyszczkiem - są nagrodą, takim dodatkowym zastrzykiem z endorfin, którego nie zapewni nawet najszybsze bieganie :) I nie pozwolę sobie tego tak łatwo odebrać!
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Hung (2015-05-04,17:53): A VARIA była? Varia (2015-05-04,17:56): No, czasami Varii przytrafiają się awarie :) Inek (2015-05-07,20:53): Podobno majowe zawirowania serc są nieszkodliwe, w każdym razie życzę Ci Asiu dużo zdrowia :) Varia (2015-05-11,08:05): Inku, dziękuję, oj bardzo mi to potrzebne, bo od początku roku same kłopoty :(
|