Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [16]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
wel37
Pamiętnik internetowy
:0)

Paweł
Urodzony: 1968----
Miejsce zamieszkania: Sosnowiec
10 / 40


2015-03-29

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
2. Harpagańska Dycha w Sosnowcu (czytano: 1521 razy)

 

2 Harpagańska Dycha

29 marca to data naszej 2 Harpagańskiej Dychy w Sosnowcu oraz kolejny krok w drodze do mojego nr1 sezonu „Cracovia Maraton 2015”.
Jako Stowarzyszenie Harpagan Sosnowiec organizujemy tą imprezę, więc przygotowania trwały od dłuższego czasu, żeby wszystko „dopiąć” jak należy. Oczywiście nie mogło i mnie zabraknąć pośród osób pomagających w organizacji naszej flagowej imprezy, a pomimo tego moim celem na ten dzień był start w biegu.
Po sukcesie w „połówce Marzanny” apetyt wzrósł i znowu zaświtała myśl o życiówce.
Może na fali emocji, pomyślałem, zrobię coś fajnego.Szczerze to chyba większa we mnie była wiara w cud niż w rozsądek :0) który podpowiadał, że to nie dla mnie dystans na szaleństwa.
Jak to się mówi, jak nie spróbujesz to się nie przekonasz.
Nie byłbym sobą stojąc na linii startu, żeby nie spróbować zaatakować nowego rekordowego rezultatu. Zwłaszcza, że jeśli nie tu (na własnych „śmieciach”) to gdzie?
Więc jak się powiedziało A to trzeba powiedzieć B. Nie będzie litości dla Pawła tej niedzieli :0)
W porównaniu do ubiegłorocznej „Dychy” trasa wydaje się łatwiejsza (musiała być zmieniona ze względu na remonty dróg w Sosnowcu).
Prężymy więc dwu i czworogłowe mięśnie stając na „kresce” w tłumie 620-tu osób, które jak się potem okazało wszystkie dotarły do mety. Niema odwrotu. Na trasie znajomi, rodzina, dzieciaki i piękna pogoda jak na zamówienie. Nie wolno dać „plamy”!
Już od startu ostro zaczynamy, taka była taktyka. Tutaj zbyt wolno rozpoczęty bieg nie da życiówki,
nie będzie gdzie odrobić na krótkiej 10-cio km trasie, która „strzeli jak z bata”.
Bieg ten jest dla Harpaganów czymś szczególnym, dlatego sporo nas biegło. Każdy zna swoje możliwości więc byliśmy wszędzie.
Najpierw lekko pod górkę aleją Mireckiego, tempo dosyć mocne, trzymam się blisko Jarka i Damiana. Narazie jest dobrze. Utrzymuję tempo, a na „ślimaku” dostaję jeszcze większego kopa do przodu (chcę wykorzystać, że z góry nogi same mnie „niosą”). To dopiero początek, a przed nami dwie długie proste. Piąty kilometr jest kryzys (za szybko jednak zacząłem? zaczynam się zastanawiać?) Szlag.... kolka :0( Jarek mi się oddala. Łyk wody, potem drugi, zaraz nawrót, tuż za zakrętem przybijam piątkę mojej chrzestnicy Alicji, która wiernie mi kibicuje z Julcią i „cisnę” dalej. Kryzys ustępuje, kolka mija, lekko z górki i uciekam ze Środulki do Centrum.
Kontrola zegarka, hymm... będzie ciężko (myślę ), za dużo straciłem przed nawrotem.
Walczę, wyprzedzam parę osób, troszkę się podłamuję, bo wyprzedza mnie kolega, ale on popycha mnie do walki wołając „dawaj Paweł”. Wiem nie czas na marudzenie, spinam się w sobie i do przodu. W centrum dodatkowy doping - stoją moi kibice: Mama, Siostra i Synowie.
Przybijam piątki i naprzód jeszcze 1.5 km. Krzyś (młodszy syn) biegnie chwilę ze mną motywując mnie jeszcze bardziej do walki krzycząc „dajesz tato, na mecie czeka pyszny żurek „.
Odganiam go na bok, bo jeszcze chwila i nie będę mógł biec ze śmiechu :0)
Troszkę źle rozegrałem finisz, ponieważ trasa była dłuższa o 250 m według GPS-u.
Koniec biegu to coś fantastycznego, finisz na bieżni stadionu lekkoatletycznego, a ostatnie metry na „turbo doładowaniu”. Już myślałem, że z rekordu nic nie będzie.
Ale zaraz ... chwila ... przecież trasa była dłuższa. Przeliczam dystans, odejmuję czas, jest tak - udało się 44.53 na dziesiątym kilometrze JEST kolejna życiówka. :0) Mogę być z siebie dumny.
Kolejna bariera została złamana. Może nie oficjalnie (brak atestu trasy), ale sam siebie nie oszukam.
Dzięki wielkie dla Mojej Agnieszki, bo bez Jej wsparcia i zaangażowania nie mógłbym się cieszyć z osiąganych sukcesów.
Wszystko jak na razie idzie w dobrym kierunku, już za chwilkę główny punkt programu
„Cracovia Maraton 2015”. Pół roku przygotowań, litry wylanego potu, setki kilometrów w nogach,
co to da? Jaki będzie efekt końcowy?
O tym przekonam się już 19.04 2015 !
Trzymajcie proszę za mnie kciuki bo na Kraków mam plan … Sami zgadnijcie jaki :0)

Paweł

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
schlanda
05:26
biegacz54
04:50
Piotr Fitek
02:04
BuDeX
00:12
kos 88
23:49
mariuszkurlej1968@gmail.c
23:22
fit_ania
23:21
Świstak
22:54
Robak
22:37
szalas
22:34
staszek63
22:06
uro69
22:01
edgar24
22:00
elglummo
21:57
marekcross
21:36
Beata72
21:26
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |