2015-02-11
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Wybieganie... (czytano: 882 razy)
Ha! Udało się! Trzymam za siebie kciuki, staram się pokornie podchodzić do biegania i powoli, dzień po dniu, realizuję postawione przed sob± zadania. Mały kryzysik min±ł, a teraz zaczynam czuć w ko¶ciach... Ale po kolei.
Udało się przebiec dystans większy niż półmaraton! W niedzielę na plaży w Alicante przebiegłem 26 kilometrów. I mogłem więcej, ale psychika to siła jest i basta. Najpierw głowa ci±gnie cię do 26. km, bo tyle sobie człeku założyłe¶, ale jak tylko dobiegniesz, to wł±cza się czerwona lampka! I mimo, że siły motoryczne wci±ż były, zjadłem 2 żele a 2 pozostałe czekały w kieszeni na skonsumowanie i nawet zostało trochę wody... Ale wiadomo kto jest generałem w armii zwanej ciałem. 26 km i ani kilometra więcej. Ani minuty więcej. Wyszło mi to w 2 godziny 27 minut.
Byłem, ba, jestem, zadowolony. Nagle 30 kilometrów wydaje się być w zasięgu ręki, a potem kto wie, może nawet i cały maraton uda się skończyć?
Moje morale poprawia się z pogod±. Po powrocie do Europy Północnej okazało się, że wiatr już nie przeszywa człowieka na wylot, ale jest cieplej (+7C) i drobny wiaterek pomaga zamiast przeszkadzać. Tylko pracy tak dużo, że wczoraj biegałem dopiero o północy.
Żaden ze mnie poranny biegacz. Biegam po pracy. A wczoraj od 23:55. Czyli skończyłem dzi¶. Ale co to był za bieg! Sam nie wiedziałem czego się spodziewać. Niedzielne wybieganie oznacza, że w poprzednim tygodniu przebiegłem ponad 61 km. Rekord. Tydzień po półmaratonie w Marrakeszu nogi miałem ciężkie, efekty pierwszego tygodnia z 50+ km wybieganiem.
Wybieganie daje wyniki. Wczoraj w nocy biegłem 12 km. Nie wiedziałem czy dobiegnę; założyłem, że przebiegnę minimum 6 km. Z pocz±tku powoli, ospale, nogi ciężkie jak wcze¶niej. Co kilometr spada mi i tak przeciętna prędko¶ć. Po czwartym kilometrze zaczyna mi się biec coraz lepiej, coraz szybciej. Nie zawracem, nie staję, decyduję się przebiec całe 12 km. I okazuje się, że ten 12. kilometr był najszybszy (5:19), a najwolniejszy był trzeci (5:57). I co? Generał po 12. km powiedział stop. Dalej idziesz piechot±. Podporz±dkowałem się jego woli ufaj±c, że wie co robi...
Ależ ja potrzebuję tego masażu also spa. Może dzisiaj, przed biegiem na 10 km?
Natarczywie intryguje mnie dieta biegacka, któr± odkrywam. Trza wcianać węglowodany i cukry. Czyli białe pieczywo, gotowane mięso, ryż, makarony oraz słodko¶ci. W skrócie: wszystko co, czego trzeba unikać by schudn±ć... Czy to nie dziwne? Nie jesz słodyczy, chudniesz. Jesz słodycze i biegasz, chudniesz. Ale tak się odzwycziłem od słodyczy, że teraz muszę się do nich trochę przymuszać.
Na szczę¶cie bieganie i chudnięcie maj± przynajmniej dwa wspólne elementy: ban na alkohol i na smażone. Dodatkowy argument przeciw frytasom.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |