Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [17]  PRZYJAC. [1515]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Jarek42
Pamiętnik internetowy
Biegnę więc jestem, jestem więc biegnę

Jarek Kosoń
Urodzony: 1962----
Miejsce zamieszkania: Kołczewo
9 / 294


2015-02-04

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
7 raz w Kołobrzegu - 20 Bieg Zaślubin (czytano: 726 razy)



Już po raz siódmy wybrałem się na "Bieg Zaślubin" do Kołobrzegu. Przed tym biegiem podczas treningów zacząłem biegać w żywszym tempie ostatnie 3 kilometry. Było to jednak w czasie 4.10 - 4.20 na kilometr. Dlatego też zacząłem wątpić w złamanie godziny.

Na ten bieg miałem wybrać się z żoną i synkiem, lecz prognoza pogody przestraszyła ich. Pojechałem więc swoim "maluszkiem" sam. Nie śpiesząc się dotarłem na miejsce gdzieś koło dziewiątej. Tłoku jeszcze nie było, więc szybko zapisałem się. Opłata znośna - 20 zł. Otrzymałem numer startowy i bon na grochówkę. Mogłem teraz porozmawiać z kolegami. Czasu było jeszcze dużo. Im później tym tłok robił się większy. Kolejki stawały się takie jak w latach kryzysu. Czas startu nieubłaganie zbliżał się. Przebrałem się więc. Ponieważ było zimno, postanowiłem biec w koszulce z długim rękawem, w spodniach dresowych i w rękawiczkach. Kilkanaście minut rozgrzewki i start.

Tydzień wcześniej biegałem w Świnoujściu i przez szybkie tempo na początku "ugotowałem się". Zacząłem więc teraz luźno. Pierwszy kilometr - 3.56. Już wiedziałem, że będzie dobrze. Na 5 kilometrze - 19.46. Dogania mnie odwieczny rywal - Krzysiek Swędrowski. Trzymam dalej równe tempo i po kilu kilometrach zostawiam go w tyle. 10 kilometr - 39.30. Mijam po kolei zmęczonych biegaczy. To ci, którzy zaczęli za szybko. Nie miałem już sił na finisz i ostatni kilometr przebiegłem równo w 4 minuty. Zająłem 48 miejsce na 265 startujących. Czas niezły - 59.25.

Po oddaniu numeru startowego otrzymałem wspaniały medal i torbę z koszulką i folderami o Kołobrzegu (koszulki do tej pory nie rozpakowałem). Szybko przebrałem się i poszedłem na grochówkę. Zjadłem cały talerz, przegryzając dwoma wielkimi bułkami. Z biura organizacyjnego wziąłem dyplom i jeszcze trochę porozmawiałem z kolegami. Ponieważ nie biegam na tyle szybko, aby zająć medalowe miejsce w kategorii, nie czekałem na rozdanie nagród.

Bez przygód dotarłem domu. Żona była zdziwiona, że tak wcześnie przyjechałem. W sumie był to udany bieg. Pokazał, że znajduję się na dobrej drodze do złamania 3 godzin na maratonie w Dębnie.


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
jarecki112
23:57
kos 88
23:02
maratonczyk
22:19
żeli
21:40
robsik
21:35
Zając poziomka
21:30
benfika
21:29
szan72
21:11
rolkarz
21:04
modzel11
20:43
Wojciech
20:13
BOP55
20:12
kgondek
20:04
Namor 13
19:53
marian
19:52
uro69
19:51
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |