2015-02-03
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Korona gór Polski - cd. (czytano: 980 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: https://plus.google.com/u/0/photos/117055636060955397083/albums/6105886046173068049
Kalimera!
We Wrocławiu zimy ani widu, ani słychu, może czasem czuć jakiś mrozik, bo o stałej pokrywie śniegowej nie może być mowy. I właściwie bardzo dobrze, bo po co w tym umęczonym korkami mieście dodatkowe utrudnienia związane z zalegającym śniegiem? I tak wzięło mnie na wspominki, jak to ponad 2 tygodnie temu czerpaliśmy pełnymi garściami z zimowej aury w Górach Kamiennych i Stołowych.
Wycieczkę zaczęliśmy 17 stycznia w Wałbrzychu, ja z Basiakiem i Czarkiem. Jest to nasze stałe już miejsce startu, ze względu na w miarę tani i szybki dojazd z Wrocławia. Wałbrzych, niedoceniona perła Sudetów :)
Nasze wycieczki, ze względu na ogólny brak czasu, są niestety rzadkie, ale trasę z Wałbrzycha niebieskim szlakiem w kierunku Wołowca(776) przebywam już siódmy raz. Z niebieskiego szlaku odbijamy za to na czerwony szlak na Borową(853). Tam jesteśmy dopiero po raz drugi. Ale zbiegając do Rybnicy Leśnej już nie gubimy szlaku zielonego, czyli opłaca się wracać na stare śmieci. Dalej do Andrzejówki, gdzie krótki postój, i na Waligórę(936). I odtąd zaczyna się porządniejszy śnieg, oraz dziewicza dla nas trasa. Z Waligóry żółtym na południe i dalej czarnym w stronę granicy z Czechami. I na samym początku czarnego szlaku się gubimy, nie zauważamy skrętu w lewo, a to przez to że zostały wycięte drzewa, na których pewnie były oznaczenia. Przy granicy też chwila wahania ze znalezieniem szlaku i wkraczamy na zielony szlak na Ruprechtický Špičák(880) - najwyższy szczyt czeskiej części Gór Suchych(czes. Javoři hory), z ciekawą wieżą widokową połączoną ze stacją nadawczą. A w Polsce większość wież niszczeje. Dalej żółtym szlakiem zbiegamy do Mezimesti przez Ruprechtice. Olewamy na chwilę szlaki i drogą asfaltową przez Jetrichov podchodzimy na Honsky Spicak(652). I jesteśmy w Górach Stołowych(czes. Broumovská vrchovina) - rzeczywiście, grzbiet jest prawie płaski. I zaczynają się skałki, a wraz z nimi oblodzenie i śliski śnieg. Basiak zalicza kilka kontrolowanych upadków, tempo nam spada, poza tym zapowiada się na to że nie zdążymy na nocleg przed zmierzchem. Docieramy do Hvězdy(674, pol. Gwiazda), gdzie przy schronisku i barokowej kaplicy Matki Bożej Śnieżnej z XVIII w. napotykamy pierwszych turystów po czeskiej stronie.
Dalej trasę już znam, mniej więcej, w dużej mierze pokrywa się z MGSem. Zmierzcha gdy docieramy do obrzeży Slavnego, gdzie zaczyna się dłuższy odcinek asfaltu. Dalej sporo mokrego śniegu, zaczyna robić się nieprzyjemnie. Już prawie przy samej Pasterce gubi(ę)my drogę. Zmierzamy niebieskim szlakiem narciarskim w kierunku Božanova, zamiast niebieskim pieszym prosto na Pasterkę. Po paru kilometrach Basiak zauważa, że wedle GPSa powinniśmy już dawno być na miejscu. Ogarniamy pozycję i już bez entuzjazmu zaczynamy się wracać pod górkę. Docieramy do Pasterki dopiero o 18:30. W schronisku poza nami jest tylko dwóch gości, co zachęca dzierżawców/pracowników do zaproszenia znajomych i zrobienia dzikiej imprezy. Mi to osobiście nie przeszkadzało, ale Basiak miał problemy z zaśnięciem.
W niedzielę wychodzimy w trasę o 7:45, można było wcześniej, ale ciężko zmotywować wszystkich porannej pobudki. Gnamy żółtym szlakiem w kierunku Szczelińca Wielkiego(919), potem oblodzonymi schodami na sam szczyt. Zejście jeszcze kłopotliwsze, ruszamy czerwonym szlakiem do Skalnych Grzybów, gdzie spotykamy pierwszych dziś turystów, potem niebieskim już do samej Polanicy-Zdrój.
Trasa jest malownicza, dużo krótkich zbiegów i podbiegów, za Skalnymi Grzybami następuje powolny zanik pokrywy śnieżnej. Na niebieskim szlaku znajdujemy pozostałości starego traktu i kamieniołomu - podobno. Bardzo ciekawe miejsce. Szybko docieramy do Polanicy, która mimo kiepskiej pogody wita nas tłumami dzieciaków - w końcu mamy ferie zimowe. Zjadamy pizzę i wracamy autobusem do Wrocławia.
Wyjazd udany, ale krótki. Osobiście chciałem pobiec dalej, do Gorzanowa, ale może następnym razem się uda. Przy dłuższym dniu i wyższej temperaturze powinno się udać.
Pierwszego dnia zrobiliśmy 57,5km 57,5km, a drugiego tylko 26,4km. W linkach pełny obraz trasy.
Na zdjęciu - fragment starego traktu na szlaku Batorów-Borowina.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |