Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [26]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Hung
Pamiętnik internetowy
Co w butach piszczy.

Marek Piotrowski
Urodzony: 1961-06-12
Miejsce zamieszkania: Wrocław
45 / 151


2014-11-01

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Widziane przez zamknięte oczy. (czytano: 653 razy)

 

Otworzyłem oczy. O kurczę, chyba przysnąłem? I Chyba nie chyba a chyba na pewno. Siedziałem na krześle, rozejrzałem się wokół. Gdzie ja jestem? - pomyślałem. Jakieś pomieszczenie bez okien, troje drzwi i ja na krześle. Ściany zielonkawe. Dla uspokojenia? Może jestem w poczekalni do lekarza, bo miałem zamiar się wybrać do kardiologa a właściwie do rodzinnego, by ten mnie skierował do specjalisty, tylko że ciągle byłem zabiegany? No ale jeśli tak, to dlaczego na drzwiach nie ma żadnej informacji co jest po drugiej stronie? Dlaczego nie pamiętam, że tu przyszedłem? Starość i skleroza, czy tylko skleroza? Wstałem i podszedłem do pierwszych drzwi, nacisnąłem klamkę ... i nic, zamknięte. Przystawiłem ucho. Ooo, słabo dały się słyszeć jakieś śpiewy. Opera czy inna filharmonia? Drugie drzwi też nie ustąpiły a do mych uszu ledwo dochodziły odgłosy stukania i stękania. Kuźnia albo zakład ślusarski?
Dobra – pomyślałem – idę do trzecich i jak będą zamknięte, to robię awanturę, bo co mi będzie ktoś robił głupie kawały. Mocno nacisnąłem klamkę, szarpnąłem i o mały włos nie wyrwałem drzwi z zawiasów. Całe szczęście, że nie zrobiłem kroku do przodu, bo bym chyba wypadł na zewnątrz. To były chyba drzwi balkonowe, a ja stałem na jakimś wysokim piętrze, tylko że balkonu nie było. Z tych nerw, bym się jeszcze zabił. Przede mną była panorama miasta, ale co to za miejsce? Chciałem wystawić głowę i łup, jak nie przedzwonię w szybę (ten mój wzrok też już wysiada, tak jak nerwy), a szyba była – na szczęście – chyba pancerna. Mimo to mogłem zerknąć na dół, a tam normalne, miejskie życie.
- A to co?
Ktoś leżał a przy nim kręcili się ludzie w jaskrawych ubiorach. Twarzy nie widziałem ale buty miał takie jak moje, bo zerkając w dół przez szklaną taflę widziałem też swoje obuwie.
- O, spodenki też ma takie jak moje – zerknąłem powyżej swoich gołych kolan ... koszulka ... - ja pier...ę, to ja tam leżę. Ale co ja robię tutaj, skoro jestem tam? Dlaczego oni odchodzą, nie podnoszą go, mnie.
- O nie! ... ratujcie mnie! ... idą sobie ... pomocy! ... co to za ratownicy? A defibrylator, a strzykawka z czymś tam prosto w serce, co filmów nie wdzieliście?
Mają walizki, więc może już to robili, gdy ja spałem? O, przykryli mnie jakimś kocem, to dobrze, bo pewnie jest zimno.
- Ale nie z nosem! Jak mam oddychać! Ludzie, duszę się!
Poszli sobie, no jaja jakieś. A nie, wracają. Z workiem? Po co im worek?
- Co robicie, nie chcę do worka, ja żyję! Eeej, żyję!!
Serce mi wysiadło? Moje serducho, serce biegacza, twardziela?
Jak mogło? Niby śmiałem się z Korzeniowskiego i jego opinii na temat badań lekarskich przed biegami. Ale ja nie pierwszy raz biegłem, byłem sprawdzony w boju a poza tym miałem iść do lekarza, tylko po sezonie. Na płatnego nie miałem kasy, bo sprzęt, bo wyjazdy na zawody, bo wpisowe. Żona i tak się wkurzała, że ciągle weekendy mam zajęte. A ona by tylko na to nasze ranczo jeździła kwiatki wąchać, drzewka przycinać i takie tam nudy. Nie mam nic przeciw kwiatkom ale kwiatkom a nie badylom i chwastom, które trzeba rwać, rwać i rwać. A potem te owoce zbierać, a trening w lesie czeka ... czekał.
Co ja teraz zrobię? To już nie będę biegał? Jak ja to przeżyję? Właściwie prze... prze co, skoro chyba już nie żyję? Jak ja to wytrzymam?

- Nie zasługuję na chwałę Nieba,
- A moje grzechy nie przeważają
- Poślesz mnie Panie - wierzę - gdzie trzeba,
- Lecz chciałbym trafić tam, gdzie biegają


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
Andrea
00:03
STARTER_Pomiar_Czasu
23:04
Gryzli
22:36
INGL66
22:31
MagKosz
22:24
rys-tas
21:59
kos 88
21:54
BOP55
21:50
egus75
21:50
Stonechip
21:47
Admin
21:46
anielskooki
21:21
modzel11
21:20
rolkarz
21:14
Volter
20:55
bula
20:51
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |