2014-09-30
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Maraton czyli coś więcej niż zwyczajny bieg! ;-) (czytano: 1072 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: https://www.facebook.com/pages/Runner-25/1501266773421829?ref=hl
Po 36. Maratonie Warszawskim mam tyle sprzecznych emocji w sobie, że nie wiedziałem jak zacząć ten tekst. Zacznijmy od tego, że sprawdzenie się na królewskim dystansie jest dla mnie czymś niesamowitym. Nic nie potrafi wyzwolić tyle skrajnych emocji, co maraton. Prawdziwa parabola od ekscytacji i euforii po zwątpienie, niechęć i ślepą determinację w dążeniu do celu, a na końcu znów uczucie radości z ukończenia biegu.
Do maratonu przystępowałem, po przepracowaniu dobrego okresu treningowego. Poza drobnym nawracającym przeziębieniem, które męczyło mnie na półtora tygodnia przed startem, wszystko przebiegło dobrze. Sam bieg natomiast nie do końca rozegrałem według planu. Dałem się porwać euforii oraz dopingowi kibiców i początek biegu rozpocząłem zbyt mocno, za co przyszło mi srogo płacić od 33 km. Najlepiej o tym świadczy średnie tempo biegu na każdych 10 km:
0-10 km tempo 4:05 min/km
10-20 km tempo 4:08 min/km
20-30 km tempo 4:09 min/km
30-40 km tempo 4:29 min/km
Na 33 km czekała na mnie ściana, która dosłownie wgniotła mnie w ziemię. Miałem ochotę zatrzymać się i pójść do domu, który akurat mijałem ;D Na zmianę sobie powtarzałem: masz taki zapas czasu, że musisz złamać 3h, a drugie zdanie: ok zostało tylko … kilometrów do końca, dasz radę. Na sam koniec biegu dostałem skurczu żołądka, ale widok stadionu narodowego dodał mi skrzydeł. Przekroczyłem metę z czasem 2:58:17 (nowy rekord życiowy).
Nie mam prawa powiedzieć, że jestem niezadowolony z wyniku przecież główny cel to było złamać 3h.
Wiem jednak, że jakbym zaczął rozsądniej to mógłbym skończyć bieg z lepszym rezultatem. Jestem bogatszy o bardzo cenne doświadczenie i wiem jak poprawić obecny wynik
Buty Joma Carrera niestety nie do końca zdały maratoński egzamin. Na początku biegu czułem ból pięty, a od 25 km bardzo nieprzyjemne pieczenie stóp. Doszło do tego uczucie bólu stawu skokowego ( jakby buty w ogóle go nie stabilizowały ). Buty oceniam na 3+. Na treningi i zawody do dystansu 10 km są godne polecenia. Podczas półmaratonu nie były jeszcze testowane, a maraton to chyba nie ta liga.
Żele okazały się super pomysłem. Na 10 min przed startem zjadłem żel Aptonia, a podczas biegu na 10 i 22 km zjadłem żele ALE, po których poczułem nową dawkę energii. Przyznam się, że już od 18 km wypatrywałem jak zbawienia punktu, gdzie będą rozdawać żele „ALE”
Wygazowana Coca Cola - część kibiców musiała mocno się zdziwić, gdy na 32 km podbiegłem do rodziców po 0,5 litra wygazowanej coli i pijąc ją w najlepsze biegłem dalej, prawdziwy sportowiec! Mój kolega 3xJanusz sprzedał mi pomysł z colą. Jest to najszybsze źródło cukrów prostych. Czyli idealny dopalacz na końcówkę trasy. Co prawda chwilę później, zderzyłem się z „ścianą” więc ciężko mi obiektywnie ocenić działanie coli.
Na pewno dalej będę korzystał z żeli, a colę postaram się przetestować podczas treningów.
Na mecie zarzekałem się przed samym sobą że to koniec, nigdy więcej takiego dystansu. Dziś mogę napisać, że Orlen Maraton 2015 zapowiada się całkiem interesująco ;-)
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |