Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [26]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Hung
Pamiętnik internetowy
Co w butach piszczy.

Marek Piotrowski
Urodzony: 1961-06-12
Miejsce zamieszkania: Wrocław
37 / 151


2014-09-24

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Dzień bez Samochodu (czytano: 302 razy)



W poniedziałek żona mówiła mi: dzisiaj jest Dzień bez Samochodu. No to co? Siedziałem akurat na wsi, samochód pod wiatą czekał na kuny albo kota a ja miałem zamiar zrobić tylko kilkaset metrów na piechotę w trakcie obmurowywania studni kamieniami. Co mnie to obchodzi, że mogłem jechać środkami komunikacji miejskiej za darmo? Na wsi nie ma trolejbusów. Dzisiaj przeczytałem relację wrocławianki, która w poniedziałek rano usłyszała o akcji, o darmowym przejeździe i o apelu, by w tym dniu przesiąść się na rower. Święto, to święto, trza świętować, więc dawaj kluczyki w kąt, pompka w rękę i hop na siodełko. Wielkiego szoku doznała wyjeżdżając na ulicę, bo okazało się, że nikt poza nią nie słuchał rano radia i wszyscy wsiedli – jak zwykle – do samochodów. Ścieżka rowerowa skończyła się bardzo szybko a dalej albo chodnik albo jezdnia i sznur samochodów. Czy jechała zgodnie z przepisami, sama nie jest w stanie dowieść (była w szoku), ale bluzgi i wyzwiska, jakich doświadczyła świadczą, że chyba łamała prawo albo kierowcy byli niewyrozumiali a zarozumiali. Jedno jest pewne, że raczej nie zdawała sobie sprawy z wojny rowerowo - samochodowej, i że owe świętowanie mogło skończyć się w szpitalu a nie w pracy. Jednak większość wie, że zatargi między użytkownikami szos istnieją, że ścieżek rowerowych jest bardzo mało a kultura na jezdni jest bliska jaskiniowcom (bo wówczas nie było pojazdów). Więc dlaczego nie namawiano nas na porzucenie w tym dniu samochodów na korzyść biegania?
Ale jak tu namówić kogoś na bieganie skoro 52 % Polaków w ogóle nie uprawia żadnego sportu, z pozostałych 48% połowa, to dzieci i starcy, z 24% trzeba kilka punktów procentowych odjąć, bo są to bezrobotni, część nie ma butów biegowych a w tenisówkach bez amortyzacji po chodnikach, to spore ryzyko. Cóż zostajemy tylko my, biegający na co dzień. Ale komu by się chciało jeszcze dodatkowo do pracy zasuwać biegiem, a nie byłoby to zwykłe wybieganie a interwały na pograniczu ryzyka, bo: a to światła, a to samochód skręcający w prawo na strzałce (przecież dla kierowców strzałka oznacza – zapie...laj ile wlezie, a nie warunkowo), a to rowerzysta na chodniku; kto to by wytrzymał? Całe szczęście święto skończyło się szybko i już od wtorku możemy normalnie, jak kto chce, bez ryzyka.

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


Nothc (2014-09-24,17:11): To też zdecydowanie bardziej wolę bieganie niż rower. Przede wszystkim w trosce o życie. :)
Hung (2014-09-24,18:34): Teraz też wolę bieganie ale może przyjdzie czas na częstsze jeżdżenie na rowerze i chciałbym wówczas czuć się bezpiecznie.







 Ostatnio zalogowani
kostekmar
13:57
mateusz
13:51
jann
13:37
benfika
13:36
rychu18625
13:23
kubawsw
13:22
Tatanka Yotanka
13:22
krzysztofl
13:20
chody74
13:03
Duchu
13:03
Andrea
13:02
Dana M
12:57
crespo9077
12:53
MarcinMC
12:51
szyper
12:43
INVEST
12:22
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |