Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [71]  PRZYJAC. [87]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
snipster
Pamiętnik internetowy
rozrewolweryzowany rewolwer, stół z powyłamywanymi nogami...

Piotr Łużyński
Urodzony: 1977-05-23
Miejsce zamieszkania: Zielona Góra
202 / 338


2014-09-09

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Bachusowe przetarcie (czytano: 645 razy)

 

W niedzielę poczułem się jak stokrotka, która została przewąchana przez wesołego pieska ze wszystkich stron, potem obzyczana przez pluton pszczółek, a następnie zmielona pod ozorem jakieś "kruffffki" Milki i wypluta. Znaczy się wypluty :)
Był to jeden z cięższych tygodni w ostatnim czasie, który sobie z premedytacją zafundowałem.

Odstąpiłem od schematu, jaki sobie wymyśliłem, a wszystko za sprawą weekendu, gdzie w sobotę czekał mnie start na luzaka w Drużynowym Biegu Lotto (2.5km), oraz po ponad godzinie ponowny start, tym razem w Nocnym Biegu Bachusa na tej samej trasie, lecz 4 pętlach (10km).

Sporo rozmyślałem w tygodniu jak podejść do tej "dyszki" i stwierdziłem... albo co niektórzy stwierdzą, że poddałem się przed startem i poświęciłem wynik kosztem wyimaginowanego startu w maratonie.
Szybkości nie mam, żadna nowość... przy większym speedzie boję się o łydkę i jeszcze nie jest ona na 105% gotowa na solidne obciążenie szybkościowe, zatyka mnie czasem przy interwałach, do tego problemy z bebechami, które pół roku nie doznawały szybkości, więc prognoza na mega wynik była mówiąc szczerze mizerna.
Mogłem albo poświęcić półtora tygodnia, względnie tydzień, aby trochę odpocząć przed dyszką, albo trenować dalej pod kątem maratonu.

Wybrałem drugą opcję i swoje wycierpiałem.

We wtorek na interwałach ostro mnie zmieliło, a raczej zmielił mnie obiad wege (suXXXXXXxxx). Wiem po tym, że obiadki wege nihu...hu mi nie służą przy szybszych dniach.
W ogóle odnośnie Wege to dyplomatycznie powiem, że najbardziej lubię schaboszczaki, ryby, no i niech będzie, że ciasto marchewkowe i ciastka ze słonecznikiem :P

W środę zamiast luźnego biegania zafundowałem sobie Crossik mieszany, na którym trochę się podmęczyłem, żeby zmęczyć się już totalnie dzień później, przy średnim rozbieganiu 24km. Lajtowe bieganie na średnim tętnie 129 w piątunio nic nie dało w kontekście soboty.

Drużynowy bieg Lotto na 2.5km leciałem z kumpelami, tempem dla mnie dosyć luźnym, po około 5:00 :)
Dyszka w Bachusie półtorej godziny później wypadła jednak dziwnie.
Początek tłoczny, potem jakoś się rozpędzałem, oddech o wielkie dziwo się nie zatykał, jednak na drugiej pętli zaczęły się "fartlekowe" pomruki bebechów, które na trzeciej pętli zwiastowały hmmm... no nie dawały szans, na ostre depnięcie :p

Końcówkę jakoś udało mi się jeszcze podkręcić, jednak wynik... wyszedł prawie identyko, jak na Maniackiej - 40:03.
Podobno biegłem luźno... nie wiem co o tym myśleć. Nie zatykało mnie, to kolejny plus. Powera jednak jakiegoś nie miałem, czułem kilometry z tygodnia i poprzednie harce. Tego się spodziewałem, jednak po cichu liczyłem, jak typowy Biegacz, że a może teraz będzie lepiej :)))

Po biegu w zasadzie posiedziałem minutę i byłem zresetowany. Normalnie chodziłem, nogi były ok.
Na dekorację nie czekałem, bo nie miałem już po co, a przy okazji ściemniło się, zrobiło się zimno, a ja... w krótkich spodenkach i koszulce na ramiączkach.
W związku z tym udałem się na miacho, trochę się zrelaxowałem na Winobraniu przy grzańcu, małym goferku i jakimś kawałku pizzy... paradując cały czas w stroju WFu i medalem na szyi z reklamówką w ręce ;)


W niedziele była kulminacja.
Najpierw ZIEW śniadanie i o jedenastej wyruszyłem na wybieganie z połową butelki Powerade`a i jednym żelem squeezy, który się zmieścił do kieszonki w spodenkach.

Początek jakiś taki dziwny, nogi z jednej strony zmęczone, jednak zero zakwasów czy podobnych. Stwierdziłem, że zapuszczę się trochę dalej.
Słońce grzało, wiatru zero, oddech jakiś dziwny, jednak parłem do przodu. Wybiegłem z lasu i po 11km wskoczyłem na asfalt.
Wtedy zaczęła się masakriada, czułem się jak prażony popkornik, który powoli zaczyna pękać.

Płyn się kończył, na 15km wciągnąłem żela i do 20km jakoś to było. Potem już odczuwałem narastające zmęczenie.
W jednej mieścinie postanowiłem się zatrzymać, celem uzupełnienia wody w jakimś sklepie. To był jakoś 24km i w myślach miałem jedynie jedno - do domu jeszcze ponad 7km, w dodatku pod górę, po lesie, wertepach, bruku i tym podobne.
Ostro mnie przemieliło w końcówce, może nie ostro, ale kilos po 30ym już leciałem z myślą tylko o drzwiach od domu, czekającej zimnej coli w lodówie i zimnej wodzie w wannie ;)

Trzydzieści jeden i pół kaema po szybkiej dyszce dzień wcześniej... tak, lekko zwariowany pomysł, jednak mięśniowo nie było całkiem tak źle. Trochę się jedynie wypłukałem z energii. Od czego jednak ma się rezerwy? ;)

Rezerwy jednak szybko zacząłem uzupełniać po wejściu do chaty. Najpierw szybka bułka z bananem i miodem, a po południu... ryba z podwójnymi frytami, na którą się wybrałem... rowerem :)


Tydzień zsumowany liczbą 105km i 6 dniami biegowymi. Było ciężko, jednak i miło ;)


W kolejny weekend czeka mnie kolejny start, w tym razem w Półmaratonie na lokalnych śmieciach - w ZG - z tym, że trasa jest również mocno pofałdowana.
Start będzie po raz kolejny z gatunku szybkiego treningu, zapewne na zmęczeniu. Będę starał się celować w 1:28 pod kątem maratonu, powinno być to spokojnie do osiągnięcia bez rzeźbienia na trasie, jednak co z tego wyjdzie zobaczę ;)


Koko dżambo i do przodu! :)


Fota pstryknięta podczas "Drużynówki"... bardzo mi się podoba :)


Aloha

pl

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


(2014-09-10,11:28): Laski chyba wokół piszczały? ;-)
snipster (2014-09-10,11:33): rzucały bielizną niczym na koncercie Dżastina Bibera ;)
paulo (2014-09-11,08:11): mam nadzieję Piotrze, że po takim zdjęciu od pięknych kobiet się nie opędzisz :)
snipster (2014-09-11,08:28): nadzieja... ;)
żiżi (2014-09-11,10:59): Dobrze,że te kobietki biegają...:)
snipster (2014-09-11,11:26): Żiżi, bardzo, bardzo dobrze, że biegają i coraz ich, Was więcej :)
(2014-09-11,13:03): ale te dwie z tyłu, co się trzymają za ręce, to chyba niezainteresowane ;-)
snipster (2014-09-11,13:23): a bo... to konkurencja ;)







 Ostatnio zalogowani
Lego2006
09:53
Raffaello conti
09:47
KBM
09:39
Januszz
09:22
GriszaW70
08:52
basia1266
08:47
kgondek
08:45
kostekmar
08:43
konsok
08:41
mariuszkurlej1968@gmail.c
08:34
Wojciech
08:29
crespo9077
08:19
fit_ania
08:14
platat
08:12
m.kucharski1@op.pl
08:08
Admin
07:57
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |