2014-09-01
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| dzień dobry Kamilu, dzień dobry Złotów, dzień dobry Polsko (czytano: 532 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: https://www.youtube.com/watch?v=uo1gQx0UBCE
dzień dobry Kamilu, dzień dobry Złotów, dzień dobry Polsko
Miniony weekend był inny od wszystkich. Zaczął się w piątek. W tym dniu o godz. 17:30 wystartował UTMB czyli najtrudniejszy górski ultramaraton – Ultra Maraton Mount Blanc. Pewnie nie zainteresowałbym się nim gdyby nie to, że startował w nim Kamil Leśniak. Od jakiegoś czasu śledzę poczynania tego młodego, pozytywnego szaleńca. Śledziłem jego przygotowania do tego biegu. Jego upór, zgoda na spartańskie warunki, w jakich trenował w Alpach, już budziły mój podziw.
Start maratonu obserwowałem przez internet. Tak samo kolejne jego czasy na punktach kontrolnych. A w nocy najzwyczajniej spałem, kiedy Kamil pokonywał kolejne alpejskie podbiegi. Rano pierwsza rzecz to sprawdzenie co się dzieje z Kamilem. Biegł.
Dzień dobry Kamilu
Popołudniu wyruszyłem do Złotowa na III Bieg Piasta. Bieg odbywał się w niedzielę ale dla mnie ten wyjazd był także okazją od odwiedzin mieszkającej tam rodziny. Popołudniu wsiadłem do samochodu i ruszyłem w podróż. Co jakiś czas sprawdzałem w telefonie jak biegnie Kamil. Chciał pobiec w czasie poniżej 24 godz. Kiedy dojechałem do Złotowa Kamil był ciągle na trasie. Ok. 17:30 na stronie internetowej był tylko czas z ostatniego punktu kontrolnego. Nie udało się w 24 godz. ale najważniejszym było, by ten bieg ukończył. Także dlatego, że... ( czytaj )
W Złotowie powitanie jak zwykle bardzo serdeczne. Rozmowy, rozmowy. A potem poszedłem na wieczorny spacer. Zadziwia mnie i zachwyca to miasto z każdą w nim wizytą. Czyste, zagospodarowane. I wszędzie zieleń. Po spacerze znowu sprawdzanie co się dzieje z Kamilem. Dalej nie ma jego końcowego wyniku. Pewnie kryzys ale czy to może dziwić? Przecież on biegnie 4 maratony kolejno i to w Alpach! Wreszcie na facebooku pojawia się komunikat, że Kamil jest na mecie z czasem nieco powyżej 28 godz. Coś mnie ścisnęło za gardło. On pewnie nie miał sił się cieszyć ale dla mnie to był bardzo przejmujący moment.
Następnego dnia, w niedzielę, wstałem już o 5:30. Szybka kawa i wyszedłem na spacer. Zaczynał się czas, który w fotografowaniu nazywa się złotą godziną. To pierwsza godzina po wschodzie słońca. Wyszedłem na ulice śpiącego Złotowa.
Dzień dobry Złotów
Słońce niestety było za chmurami i z fotografowania nic nie wyszło ale chłonąłem spokój tego miasta. Tylko czasem ktoś z psem spacerował. Złotów był kiedyś miastem niemieckim. Do dzisiaj mieszkają tu osoby pochodzenia niemieckiego. Czy to one zakrzewiły w złotowianach niemiecki poszanowanie porządku? Polska przedsiębiorczość połączona z niemiecki „ordnung muss sein” dała niezwykle pozytywne efekty. Rozmyślając o tym spacerowałem po tym polskim miasteczku z niemiecka historią. O tym, że we współczesnej Europie może istnieć miasto, w którym i jego obecna polskośc i niemiecka przeszłość może dać tak pozytywne efekty. Że we współczesnej Europie Kamil może realizować swoje marzenia w Alpach, ze Stadionu Narodowego idzie przekaz o radosnej Polsce a premier polskiego rządu staje na czele Rady Europy. W tej chwili, w tym miejscu mogłem powiedzieć z dumą
Dzień dobry Polsko
W tym optymistycznym nastroju wróciłem do domu i rozpocząłem przygotowania do III Biegu Piasta, który miał wystartować o godz. 11. Do biura zawodów nie miałem daleko, wystarczyło przejść na druga stronę ulicy. Spotykam Marka a potem zjawia się jego żona Beata ze swoją siostrą Bożeną. Dla Bożeny to pierwszy start w zawodach. Dla mnie kolejny ale po dwumiesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją. Achilles prawej nogi daje już niewielkie odczucia więc postanowiłem wystartować bardziej treningowo niż się ścigać. Planuję na pierwszych 5km tempo w okolicach 5:30/km. Umawiam się z Bożeną, że pobiegniemy razem do tego 5km a potem zdecydujemy co dalej. Dla niej będzie to mocne tempo ale chciałaby pobiec poniżej 1 godz.
Startujemy punktualnie. Bożena obok mnie. Pokazuję jej jak biec od krawężnika do krawężnika, by nie nadkładać drogi. Uczę krótkiego kroku na podbiegu. Przypominam, by się nie pochylała. Ot, takie rady dla początkującej biegaczki. Przed 5km widzę, że Bożena nie daje rady utrzymać tempa a ja zaczynam czuć się coraz lepiej. Noga lekko boli ale nie przeszkadza to w bieganiu. Przypominam Bożenie jeszcze raz o sposobie biegania. Ja ruszam mocniej a ona biegnie dalej swoim rytmem (dobiegła na ok 58 min). Moje tempo wzrasta do 5:10. I to jest wszystko na co mnie stać po tak długiej przerwie. Rozgrzana noga prawie nie boli ale pojawia się uczucie kolki. Rytmu biegu jednak nie zmieniam i docieram do mety w czasie 53:27. Wynik mnie statysfakcjonuje.
Organizacja biegu bez zarzutu. To już trzecia edycja, frekwencja rośnie z biegu na bieg. Trasa, chociaż prowadzi w głównej części parkowymi alejkami wokół jeziora, pomieści znacznie więcej biegaczy. Warto pojechać do Złotowa, naprawdę warto.
Jeszcze pobiegowe spotkanie z rodziną i moja wizyta w Złotowie kończy się.
Pewnie niektórym z Was tytuł dzisiejszego wpisu skojarzył się z tytułem filmu „Good morning Vietnam”. Filmu, w którym główną rolę zagrał zmarły niedawno Robin Williams. Ten film poruszający temat wojny w Wietnamie przypomniał mi się, gdy na jednej z ulic Złotowa spotkałem symbol tego miasta, jelenia, na którym umieszczono nazwę firmy działającej w tym mieście.
Tuż za granicami Polski wojna. Wojna, której groźne pomruki budzą strach. Bo gdyby do nas dotarła to ległby w gruzach spokój Złotowa i marzenia Kamila, okopy a nie białoczerwona zdobiłaby Narodowego.
Niepokój wkrada się do naszej Ojczyzny.
Gdybym mógł, gdybym tylko mógł, to chciałbym wszystkim Ukraińcom i wszystkim Rosjanom powiedzieć „dzień dobry Ukraino, dzień dobry Rosjo”. A każdemu z nich dałbym zamiast broni koszulki z napisem
miałem szczęście…
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Jajacek58 (2014-09-03,19:13): Grzegorzu, dobrze, że możesz już biegać. Pozdrawiam z Kościeliska
|