2014-08-18
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Maraton z każdego zrobi Wertera (czytano: 1065 razy)
Jestem leszczem biegowym, jednak oglądając wczoraj pierwsze 50 minut maratonu facetów wiedziałem, że to się źle skończy. Potem musiałem(?) wyjść z domu pobiegać na wspólnym treningu z Bractwem Biegaczy po Wzgórzach Piastowskich i chyba dobrze się stało, że nie widziałem dalszego ciągu na żywo.
Nie przewidywałem jednak, że ten maraton facetów przywoła u mnie niemiłe wspomnienia z jednego z moich maratonów, kiedy to dostałem solidną nauczkę - albo raczej poznałem doszczętnie znaczenie słowa Pokora, Pokora do Maratonu.
Dzień wcześniej oglądałem maraton kobitek i trasa wcale nie była jakaś taka fajna. Tym bardziej się zdziwiłem, kiedy jeden z naszych, Marcin, odskoczył na tym niefajnym podbiegu i cisnął samotnie tempem poniżej życiówki.
Maraton we Wrocku w 2012 roku.
Zrobiłem niemal podobnie.
Zamiast spokojnie się rozpędzić, ja od początku cisnąłem jakieś 5-10-15 sekund szybciej. Do półmetka byłem już zagotowany, a od 26km zaczął się mój osobisty dramat z kurewską kolką, której nigdy wcześniej i na szczęście nigdy później "w takim stopniu" do tej pory nie doświadczyłem. Na trasie wyglądałem jak wrak człowieka, nie mówiąc już o doznaniach.
Tu w tym miejscu całkowicie rozumiem Marcina, wręcz wiem co przeżywał. To nie było fajne.
Tortury fizyczne i psychiczne nie do opisania. Dociągnąłem jednak wtedy do mety, chociaż po 34km już nie miałem ochoty dosłownie na nic, nawet na pogłaskanie po głowie czy inne pocieszenie nawet od Anny Kurnikowej, której i tak tam nie było.
Moim efektem było "nędzne" 3 godziny i 13 minut, które wtedy było sporym zawodem dla mnie, wynik który miał być z 14-15 minut lepszy, albo i lepiej. Oczekiwania...
Po tym fakcie zajęło mi prawie pół roku analizowanie tego wszystkiego. Mam tylko nadzieję, że Marcinowi i jego trenerowi zajmie to krócej. Ja nie miałem takiej i nie mam takiej pomocy jak On.
Wczorajszy przypadek przypomniał mi po co w maratonie potrzebna jest chłodna głowa, po co systematyczne przygotowanie szczególnie wtedy, kiedy się celuje w swoje najwyższe cele i trzeba wszystko brać pod uwagę w dniu startu i na wszystko trzeba być gotowym.
Niestety wszystkiego się nie da przewidzieć, ani do wszystkiego przygotować... taki jest właśnie maraton :)
Taki jest sport - nieprzewidywalny :)
--fota oczywiście z Wro z okolic 34km, albo i dalej. To było cholernie niefajne.
PS. nie jest moim celem atakowanie Marcina, którego cenię i podziwiam za wielkie serce do tego co robi. Współczuję mu...
Aloha
pl
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu paulo (2014-08-18,13:28): wiesz Piotrze, sport jest nieprzewidywalny, ale też czasami nie jest się wstanie wszystkiego ułożyć sobie po swojej myśli. Trafić z dyspozycją, zdrowiem, wyspaniem to jest czasami wielka sztuka, szczególnie podejrzewam na maratonach. snipster (2014-08-18,14:00): zgadzam się Paulo, że nie wszystko da się zaplanować, efektem tego jest doświadczenie, które się zdobywa, a tu tej małej iskierki doświadczenia właśnie zabrakło. Hung (2014-08-18,18:57): Bogumił Kobiela (jako instruktor narciarski) mówił: "Jak sie nie wywrócis, to sie nie naucys". snipster (2014-08-18,19:53): prawda, nie jest sztuką zwyciężać, kiedy wszystko idzie, lecz jest sztuką się podnieść, kiedy nie idzie... ;) (2014-08-18,21:05): wspaniałe zdjęcie - w końcu jakaś inna prawda, a nie ciągle te baterie Duracell w tyłu i zapierniczasz ;-) snipster (2014-08-18,21:37): Peter, bateryjki czasem też się wyczerpują w najmniej oczekiwanym momencie... no ale życie to nie film ;) jacdzi (2014-08-19,09:26): Na tym wlasnie polega magia maratonu. michu77 (2014-08-19,13:21): ...mam podobne fotki, i też z Wrocławia.. snipster (2014-08-19,13:27): hehe :) kiedyś wrócę do Wro wyrównać rachunki... ;) niestety nie w tym roku żiżi (2014-08-20,13:07): Było,minęło-nie dobiegł,a szkoda... Piotr Fitek (2014-08-20,18:05): Oj tak Piotrze, chłodna głowa albo nazywając po imieniu rozsądek&trzymanie emocji na wodzy są potrzebne wyjątkowo w maratonie. Akurat też to mi się potwierdziło na maratonie we Wrocławiu. Ważne jak się kończy, nie zaczyna. I racja, że nie da się wszystkiego przewidzieć. snipster (2014-08-20,20:47): ach ten Wrocław ;) kasjer (2014-08-21,08:08): tak mi się skojarzyło, bo i moje maszerowanie na maratonie w Dębnie mi się przypomniało "Ktoś może powiedzieć
Że tracę czas na marzenia
Bynajmniej
Jeżeli taka jest cena, ja zapłacę
Ktoś może powiedzieć
Jutro jest następny dzień
Ty zostajesz" https://www.youtube.com/watch?v=0Nt8dJ6rMZI snipster (2014-08-21,08:34): Kasjer, zgadzam się z tym, że za marzeniami należy gonić, czasem płacić za to sporo, jednak należy próbować... po Wrocku wiem, że należy próbować, ale z chłodniejszą głową ;)
|