2014-05-01
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| ...KTO CHĘTNY!? ...KTO ODWAŻNY!? ...KTO SZALONY JEST JAK JA!? (czytano: 1492 razy)
...jeszcze do niedawna myślałem, że już sam siebie niczym szczególnym nie zaskoczę i nie powtórzę wyczynu z 2012 roku!
wtedy właśnie postanowiłem i zaplanowałem sobie, że pobiegnę dzień po dniu w dwóch biegach, na których mi bardzo, ale to bardzo zależało!
26 maja w Bukowej/k. Kielc pobiegłem
XX PÓŁMARATON ŚWIĘTOKRZYSKI - a niecałe
24-godziny później byłem w Bielsku-Białej i stałem na starcie XX BIEGU FIATA na dystansie 10 kilometrów
warto w tym miejscu wspomnieć, że tydzień wcześniej pobiegłem w afrykańskiej temperaturze -
XXX MARATON TORUŃSKI
...tak więc hardcore biegowy bez trzymanki, ale wróćmy do teraźniejszości :))
pewien zbieg przypadków/okoliczności spowodował, że zaistniał całkiem prawdopodobny scenariusz, abym w ciągu jednego dnia pobiegł w dwóch biegach w dwóch różnych miejscach/w dwóch różnych miejscowościach!
otóż tego samego dnia 25 maja 2013 zagościł w kalendarzu biegów:
XX BIEG GÓRSKI NA ŚLĘŻĘ oraz
XXX PÓŁMARATON SOLAN
pierwszy bieg w miejscowości - Sobótka, a drugi bieg w miejscowości - Nowa Sól - obie miejscowości na mapie Polski zachodniej są oddalone od siebie o ok. 170km
DWA JUBILEUSZOWE BIEGI ZA JEDNYM ZAMACHEM W JEDNYM DNIU!!! :))
ten szalony plan nie miałby szansy powodzenia, gdyby nie godziny rozpoczęcia wspomnianych biegów...
start pierwszego biegu na 5 km w Sobótce o godzinie 11 - start półmaratonu w Nowej Soli o godzinie 17
taka okazja może się już nigdy nie powtórzyć - więc nie mam wyjścia i bez namysłu podejmuję decyzję... wchodzę w to!
już wiele tygodni wcześniej dochodzę do wniosku, że po skończonym biegu w Sobótce - jedynym rozwiązaniem i ratunkiem jest niezwłoczny transport po przekroczeniu mety i... po zejściu na dół ze Ślęży :))
na 2-3 dni przed startem w XX BIEGU GÓRSKIM NA ŚLĘŻĘ udaje mi się załatwić prywatny transport... za 200zł :))
w tym miejscu składam szczególne podziękowania współorganizatorom, bo to właśnie dzięki nim - najbardziej stresujący problem odpadł mi z głowy! :))
XX BIEG GÓRSKI NA ŚLĘŻĘ był dla mnie wyjątkowy, bo oficjalnie był to mój pierwszy bieg górski i pierwszy bieg na 5 kilometrów - no i jeszcze ta jubileuszowa XX edycja... istny biegowy orgazm! :))
szlak turystyczny na Ślężę miałem okazję poznać w zeszłym roku, gdy byłem uczestnikiem V PÓŁMARATONU ŚLĘŻAŃSKIEGO - wtedy też dzień po półmaratonie wszedłem na Ślężę
wejście szlakiem turystycznym z miejsca w którym znajduje się schronisko "Pod Wieżycą" wg. informacji powinno zająć 1godz. 20min. - mnie wtedy udało się tylko i wyłącznie szybkim marszem wejść na Ślężę w 52 minuty, ale byłem potwornie zmęczony i koszulka, którą miałem na sobie była cała wilgotna...
wchodzenie po stromych stopniach skalnych, które mają 30-40 cm. wysokości lub więcej na pewno do łatwych nie należy, a już dla mnie całkiem niewyobrażalne jest wbieganie po czymś takim!!!
dlatego jeszcze przed startem wiedziałem, że muszę utrzymywać jak najwolniejsze tempo i jak najmniejszym kosztem sił kontynuować bieg non-stop...
po 2,2km niestety poddałem się - miałem wrażenie, że za chwilę z wycieńczenia eksploduje mi serce i rozpadną się moje stawy skokowe, a tu dopiero pojawiła się pierwsza, niewinna "ścianka skalna" :))
z uwagi, że za kilka godzin czekał mnie półmaraton i nie wiedziałem jak kondycyjnie to wszystko zniosę - zażynanie organizmu za wszelką cenę w dniu dzisiejszym byłoby zdecydowanie nierozważne!
obawiałem się też przypadkowej kontuzji o którą nietrudno na kamienistym podłożu - tym bardziej, że stawy skokowe wysyłały mi wyraźne sygnały, żebym wrzucił na luz...
bolały mnie też w nieprzyjemny sposób pachwiny i łydki - zapewne gdyby to był jedyny bieg w tym dniu, to poszedłbym na żywioł nie zważając na ryzyko kontuzji i walczyłbym o jak najlepszy czas!
widok ze Ślęży jest naprawdę wspaniały, ale ja niestety nie mogłem sobie pozwolić na te rozkosze i po przekroczeniu mety, po zrobieniu dosłownie kilku pamiątkowych zdjęć... od razu skierowałem się szybkim marszem w drogę powrotną czyli na dół
w schronisku "Pod Wieżycą" biorę tylko szybki prysznic, przepieram swoje spodenki i koszulkę biegową i... po ok. 20 minutach jestem już w samochodzie w drodze do Nowej Soli
jest godzina 13:15-13:20 gdy sprawdzam czas w samochodzie - tak więc mam ponad 3,5 godziny, żeby zakwaterować się, odebrać pakiet startowy i chociaż przez chwilę poleżeć na łóżku hotelowym przed półmaratonem...
w Nowej Soli jestem po upływie dwóch godzin, a po godzinie 15:30 mogę się w końcu położyć na łóżku - ustawiam sobie budzenie w telefonie na 15:55
jak sobie pomyślę, że nie w pełni zdrowy, a teraz jeszcze zmęczony mam być w biegu ponad 2-godziny, to robi mi się słabo :/
pocieszam się jednak, że z każdą upływającą minutą od startu będę bliżej mety i bliżej... łóżka hotelowego :))
po dotarciu do biura zawodów - do startu pozostaje niewiele ponad pół godziny...
jest chłodno, wszystkich biegających ponad 400, a ja ustawiam się na samym końcu - mając jednak nadzieję, że ostatni nie przybiegnę :))
truchtam sobie spokojnie, za mną jakieś 3-4 osoby i... karetka pogotowia
po niecałych 10 kilometrach dopada mnie wyraźne zmęczenie, a na domiar złego dowiaduję się, że limit czasowy na ukończenie półmaratonu wynosi... 2,5 godziny!!!
przeliczając w głowie czas i kilometry - z moich obliczeń wychodzi, że na pewno nie zmieszczę się w limicie czasowym! :((
kilka kilometrów przed metą mija mnie sympatyczny grubasek - on przyspiesza, a ja wyraźnie słabnę... wychodzi na to, że za mną są tylko 3 osoby
na ostatnim nawrocie poddaję analizie swój zapas sił, swoje samopoczucie i swój stan zdrowia - biegnę przecież chory, a tym samym osłabiony przez chorobę!
po tych wszystkich "analizach" decyduję się na bieg... interwałowy
w zależności od tego jak mnie "niesie" - punktami, które wymuszają na mnie przejście z szybszego biegu do truchciku są... przydrożne słupy oświetleniowe przy ulicach :)
przyjęta strategia kosztuje mnie mnóstwo zdrowia, jestem na granicy utraty świadomości, ale mijając to małe rondo, gdzie zaczynają się bloki po lewej i prawej stronie już wiem, że to jeszcze tylko ta dłuuuga ulica... potem skręt w lewo... jeszcze raz w lewo... i meta!
czas brutto 2:30:11 - czas netto: 2:29:35
miejsce: 477/482
...tak naprawdę do malusieńkiego szczęścia zabrakło mi tylko czasu brutto: 2:29:59 czyli 12 sekund :)
mimo to jestem zadowolony, że ten "szatański plan" 2 biegi w jeden dzień pomimo mojej choroby został zrealizowany i zaliczyłem w jeden dzień dwa biegi jubileuszowe!!! :o)
...doszły mnie słuchy, że podobno ktoś jeszcze skopiował mój "szatański plan" i pobiegł w jednym dniu
XX BIEG GÓRSKI NA ŚLĘŻĘ oraz XXX PÓŁMARATON SOLAN
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Patriszja11 (2014-05-01,17:39): Stworzyłeś po prostu nową konkurencję biegową - duathlon zajeżdżanie z dojeżdżaniem ;-) Tak jak czytałam to o czym piszesz zaczęłam się stresować swoim pomysłem startu w grand prix sokoła podczas Zakopiańskiego weekendu biegowego - trzy starty w trzy dni to będzie mój rekord jeśli dam radę. marcin m. (2014-05-01,18:33): Pati! prócz seksualnych zboczeń i dewiacji - podobnie podchodzę do biegów jubileuszowych ;D
...i będę z Tobą szczery - dwa biegi w jeden dzień, to za dużo atrakcji i nie ma chyba możliwości pobiec dwóch biegów w jeden dzień na maksa!
p.s. moim biegowym marzeniem jest bieg non-stop przez 50-kilometrów i nabiegać w ciągu tygodnia 200-kilometrów na treningach :o)
|