2014-04-12
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Zaczynam żyć startem w Grodzisku (czytano: 4248 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://biegaczamator.blog.pl/
Mimo, że jeszcze trochę czasu do strtu, to już zaczynam niż żyć.
Wszyscy znajomi, którzy biegają w półmaratonach, jak jeden mąż uważają, że najlepszą taką imprezą w kraju jest bieg w Grodzisku Wielkopolskim. Organizacja wzorowa, mieszkańcy, którzy rzeczywiście żyją tym biegiem, to wszystko zdecydowanie wyróżnia grodziski Półmaraton. Jeszcze przed moim startem w Poznaniu mówili mi, żebym koniecznie zapisał się do Grodziska, bo to jest zupełnie inna pod względem przeżyć liga. Faktycznie w Poznaniu biegło się super, to spraw czysto organizacyjnych nie można zbytnio się przyczepić, ale. Właśnie czegoś brakowało. Nie było takiego ognia. Zdaję sobie sprawę z faktu, że duża grupa mieszkańców Poznania nas biegaczy wyklinała. Byliśmy dla nich tylko dodatkowym niedzielnym utrudnieniem. I to wcale nie takim małym. Natomiast Grodzisk podobno cały żyje biegiem, jest z nami i wspiera na każdym kroku. I to jest takie wyjątkowe. Podchodziłem do tego dosyć sceptycznie, podobnie jak do wielu zasłyszanych nie sprawdzonych osobiście informacji.
Natomiast kilka dni temu przeżyłem mały szok. Ale może od początku. Pierwszy raz do zapisów do Grodziska próbowałem się przymierzyć na początku zeszłego tygodnia. Wszedłem na stronę i starałem się wypełnić formularz. Niestety z jakiś przyczyn, nie było go opcji zapisania, czy wysłania już nie pamiętam, ale zapis skończył się klasyczną „kichą”. Więc „cwany miś”, poszedłem po łyk rozumu, który bezpiecznie w lodówce przechowuję ( co by nie za dużo i nie naraz) i stwierdziłem, że napiszę maila bezpośrednio do organizatora. Podałem wszystkie niezbędne w moim odczuciu dane i wysłałem. Zero odzewu, ale nie martwiło mnie to nie wiedzieć dlaczego. Po dwóch dniach znowu wszedłem na stronę i już poprawnie się zarejestrowałem. Wykonałem wszystkie niezbędne działania i stwierdziłem, że chyba dobrze. Co prawda odzewu znowu nie było, ale trudno doszedłem do wniosku, że możliwe że proces weryfikacyjny jest dosyć długi, gdyż coś lub z jakiegoś powodu, ale nie ważne. Kiedy któregoś dnia siedziałem sobie grzecznie w pracy, oddając się namiętnie najmniej rozkosznym ze wszystkich stosunków, czyli służbowym, nagle zadzwonił mój prywatny telefon. Z lekka zdziwiony ( bo uczulam wszystkich znajomych, by nie dzwonili w godzinach pracy) odebrałem go i usłyszałem bardzo miły kobiecy głos. Od razu moje samopoczucie poszło w górę. Bardzo sympatyczna pani przedstawiła się, że dzwoni z Grodziskiego Urzędu Miasta czy Ośrodku Sportu ( w każdym razie jako organizator półmaratonu), by poinformować mnie, że już moje pierwsze mailowe zgłoszenie zostało przyjęte i że nie musiałem drugi raz się rejestrować. Jednak wolała sprawdzić, czy faktycznie to ta sama osoba, a nie przypadkiem niesamowity przypadek nad przypadkami, ż dwóch takich samych facetów, o takim samym imieniu i nazwisku i mieszkających pod tym samym adresem się zgłosiło. Co prawda nie sformułowała tego w ten sposób, gdyż w takim przypadku poddała by wątpliwość stan mojej osobowości ( np. rozdwojenie jaźni etc), jednak zapewne coś na ten temat pomyślała. A może tylko mi się zdawało. Dodatkowo bardzo przepraszała, że mail zwrotny nie dotarł i robiła wrażenie wyjątkowo tym zmartwionej. A do tego bardzo miło sobie porozmawialiśmy ( na koszt Urzędu), po czym pani życzyła mi powodzenia i zakończyliśmy rozmowę. Muszę przyznać, że moje ego po tej rozmowie tak urosło, że nie mogło się w biurze zmieścić. Co prawda przeszła mi taka luźna myśl, jak to nie wiele potrzeba, by zaspokoić faceta emocjonalnie, ale od razu moje odczucia do biegu zrobiły się bardzo ciepłe. Mimo, że jeszcze nie wystartowałem, a bieg się nie odbył, to już wiem, że będzie to jeden z moich ulubionych w kalendarz wpisanych. U nas w Poznaniu w Urzędzie taki przypadek był raczej nie do pomyślenia. Dla naszych organizatorów my byliśmy bezimienną chmarą biegaczy, dającą kasę, tratującą trawę i zanieczyszczającą plastikowymi naczyniami chodniki . Natomiast tam, mimo ż także będzie ponad dwa tysiące ludzi, ale starają się pokazać, że pochodzą indywidualnie. I wielki szacunek za to. Tak na marginesie musze przyznać, ze w czasie tej rozmowy moja szczęka robiła za koparkę, czyli non stop opadała.
Mam więc już dwa taki biegi, które mimo, że się jeszcze nie odbyły, ale wiem, że będę bardzo lubił. Pierwszy to jest Grodzisk, a drugi Interrun nad Rusałką. Także z powodów organizacyjnych. Natomiast Maniacka Dziesiątka czy Poznański Półmaraton, mimo że zapewne jeszcze pobiegnę, ale nie wyzwalają we mnie takich emocji. Ale to tak to w życiu jest.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |