2014-03-23
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Nie marzyłam o Marzannie (czytano: 425 razy)
Marzanna nie była biegiem, który wybrałam z kalendarza, zaplanowałam i solidnie się do niego przygotowywałam. Tak się złożyło, że pakiet miałam w kieszeni od listopada i tam sobie przezimował, bo przede wszystkim dałam wolne mojej przepracowanej stopie. Ale ponieważ ta zima była łaskawa, to topniało szybko przekonanie, że po asfalcie, to ja połówki nie przebiegnę, że moja dopiero co ogarnięta noga tego nie udĽwignie i że to Półmaraton Jurajski, będzie tym pierwszym, który w tym roku przebiegnę. Ale w końcu "pierwszy" i tak już był jesieni±, trochę inny, ale też się liczy no i trzeba przyznać, że dobrze mi się biegało ostatnio, rosła chęć, rosły skrzydła, zapadła decyzja.
Trzy dłuższe wybiegania, psychiczne „tak” dla duszy, fizyczne „tak” dla stopy i dzi¶ stanęłam w debiutanckim półmaratonie ulicznym.
Nie miałam żadnego planu na wynik, ale skoro 10-tkę byłam w stanie pobiec poniżej godziny, to pomy¶lałam, że jak będę trzymać się ostatniego balonika na 2:09, to może mi się uda ten czas uzyskać. Wyruszyłam więc w grupie fioletowego balonika, było o tyle miłe do¶wiadczenie, że Peacemaker w krakowskiej czapeczce pełnił jednocze¶nie funkcję przewodnika na trasie i opowiadał o urokliwych miejscach Krakowa, które mijali¶my. Nie dotrwałam jednak do końca opowie¶ci, bo grupa została w tyle i wła¶ciwie samotnie zmagałam się z kolejnymi kilometrami (przy okazji pochwalę organizatorów, że trasa była ¶wietnie oznaczona, wody pod dostatkiem i niczego mi nie brakowało!). Czy były kryzysowe momenty? Nie, większego kryzysu nie było, zgodnie z własnymi zaleceniami, piłam dużo, nie zatrzymywałam się, a jak lekko tempo zwalniało, to w słuchawkach słyszałam albo „Don’t give up”, albo „Supergirls don"t cry”, nie wiem jak to się działo, że akurat w tych momentach, kiedy wsparcie było mi potrzebne… Nie mam ułożonej listy typowo pod bieganie, ale w¶ród moich ulubionych piosenek s± i te ani szybkie, ani wesołe, ale przywołuj± moj± głowę do porz±dku.
Balonika więc nie było już w polu widzenia, moje Endomondo oszalało i co¶ tam dziwnego wyliczało, tempo więc oceniałam intuicyjnie. Najtrudniejszy moment, to chyba końcówka na Błoniach, kiedy jedni już zmierzali do mety, a ja mimo, że j± widziałam, to miałam przed sob± jeszcze całe okr±żenie. Ale wtedy niezawodna rodzinna Grupa Janki pojawiła się na trasie i dopingowała mnie tak gor±co, że dałam z siebie wszystko i nawet minutę więcej, żeby osi±gn±ć to co na starcie założyłam. Czyli czas na mecie 2:08. Po dwóch miesi±cach przerwy powracam więc do gry, cieszę się, że nie poddałam się, długo nie byłam pewna jaka ta forma jest i czy w ogóle jest. Marzanna była dla mnie niespodziank± i bardzo się cieszę, że tak mi się udała.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu DamianSz (2014-03-23,21:04): Serdecznie gratuluję. ps. ale...wolę nie pisać jakie mam zdanie o biegaj±cych podczas zawodów ze słuchawkami ,-) aspirka (2014-03-23,21:08): Ja mam jedn± słuchawkę, nie tracę kontaktu z otoczeniem:-) DamianSz (2014-03-23,21:41): To choć tyle dobrze ;-) (2014-03-24,08:10): gratuluję! też biegłem i potwierdzam ¶wietn± organizację.
|