2014-01-19
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| MIESIĄC, KTÓREGO NIE BYŁO (czytano: 1353 razy)
Przychodzi chwila wolnego czasu i bitwa myśli co by tu zrobić, czym ‘produktywnym’ się zająć? Jakbym był zdrowy (mam na myśli brak kontuzji, bo pod sufitem nigdy równo nie było:P) to wiadomo co bym zrobił – wyszedł polatać na godzinkę albo i dwie. Więc od początku jak to z tą kontuzją było – na koniec listopada, chociaż wizja roztrenowania nie była odległa dalej niż na 3 tygodnie, mimo wysokiej jak na mnie optymalnej formy katowałem się ostrymi tempówkami i trenowałem na stadionie. Po co? Bo lubię. A poza tym była szansa na mistrzostwo w cyklu GP Stawek, ostatni bieg miał się odbyć 1 stycznia, dalej w grudniu został już tylko Półmaraton Mikołajów i ostatni bieg Top Cross. Jednocześnie na Stawkach chciałem zrobić życiówkę na 5km, czyli zejść poniżej 18min.
Raz po rytmach na stadionie coś mnie w łydce bolało, mógł to być też Achilles, ale było znośnie. Jak pewnie wiecie z autopsji, są 2 wyjścia – albo zrobić sobie dzień wolnego żeby noga odpoczęła, albo typowe rozumowanie większości z nas, czyli iść kolejnego dnia na kolejny trening by dziadostwo ‘rozbiegać’ bo nie ma co się rozczulać nad jakimś tam naciągnięciem czy zakwasem. Tak też zrobiłem, z tym że znowu przeprowadziłem mocne rytmy, nawet urwałem kilka sekund w porównaniu do dnia poprzedniego. Nazajutrz bolało już bardziej, na szczęście i tak nie miałem w planach robić nic mocnego przed ową 5tką, co najwyżej truchtać. Jednak ani życiówki, ani mistrzostwa nie było, bo bieg został przełożony na 28go grudnia z uwagi na przesunięcia innych biegów. Tak więc bilans moich przygotowań był perfidny – zostałem jak ten głupi z kontuzją przed półmaratonem, mimo to tak jak zakładałem sezon zakończyłem w połowie grudnia i do końca roku robiłem roztrenowanie, mając nadzieję że noga sama do siebie dojdzie w tym czasie.
Od nowego roku znowu zacząłem truchtać max po 50min, poza tym że wydolność płuc spadła drastycznie, wobec czego na treningach zasapywałem się na śmierć włócząc przy tym ostrożnie nogami, było jako tako. Noga co prawda nie chodziła jak sprężyna a raczej jak drewniany kołek i było lekkie napięcie w łydce, ale nie bolało więc po tygodniu spróbowałem spokojnie wytruchtać 1,5h. Za dużo i zbyt wcześnie, to prawdopodobnie było przyczyną tego, że problem wrócił a nawet doszło do tego przeszywające kłucie w prawym kolanie, które przypominało trochę bardzo starą kontuzję, kiedy to jeszcze nie ‘trenowałem’ a wyłącznie biegałem 3-4 razy w tygodniu po mniej niż 10km. To akurat minęło po 2 dniach, ale łydka nawalała ze zdwojoną siłą, żeby nie pogarszać sytuacji postanowiłem dać sobie luz do końca stycznia a potem stopniowo wracać w biegowe szeregi mniej więcej na wzór minionego sezonu, czyli przechodząc od relatywnie sporadycznego i krótkiego biegania do trenowania.
Od kiedy bieganie stało się dla mnie czymś więcej niż tylko formą aktywności i zacząłem ‘trenować’ ukierunkowując się na długie dystanse, swoje treningi zapisuję w przeznaczonym do tego kajeciku :P Od maja 2013 zapisałem 8 kartek, w tym czasie wiele się nauczyłem o biegach i o sobie samym, dlatego sezon 2014 miałem zamiar opisywać na większych kartach, by to wszystko bardziej uszczegółowić, wprowadzać nowe sposoby na budowanie formy, kto nie lubi utrudniać sobie życia :D Jednak z uwagi na kontuzję dla stycznia nie potrzebuję karty, bo zrobiłem wówczas zaledwie 7 jednostek, zwykłe lekkie rozbiegania mniejsze lub nieco większe, łącznie niecałe 90km. Tak więc styczeń to dla mnie miesiąc, którego nie było. Tak samo, jak nie było tych wcześniejszych przed majem zeszłego roku. Nie oznacza to że się wynudziłem na śmierć, bo dużo się u mnie dzieje akurat teraz w życiu prywatnym i akademickim. W styczniu obchodzę ze swoją narzeczoną 3cią rocznicę bycia razem, staram się o pracę w brokerstwie ubezpieczeniowym, na uczelni zaczyna mi się sesja, poza tym staram się czasem przemóc, usiąść i dopisać kilka zdań do magisterki. Ale biegowo ten okres nic nie wnosi. Jak idę ulicą i widzę biegacza to dawniej może akurat też biegłbym tą samą trasą i byśmy sobie chociaż machnęli ‘cześć’, teraz nie-biegnąc głupio mi machać do ludzi, jakoś tak nienaturalnie..
Mam jednak nadzieję, że od lutego to się zmieni. Choć nie ukrywam że myślałem, że mój powrót po roztrenowaniu będzie inny. Powiedzmy że w minionym sezonie zrobiłem progres z poziomu od 0 do 1. W tym chciałem z poziomu 0,5 wskoczyć na 1,5 ale w obecnej sytuacji, praktycznie po 1,5 miesięcznej przerwie od biegania powrót nie będzie należał do łatwych i przyjemnych. Będę zadowolony, jeśli uda mi się zrobić z 0 jakieś 1,2 co oznacza m.in. zejść na dysze w granice 35-35,5min a w maratonie z 2:58 poniżej 2:50h. Z tym że to ostatnie to chyba na jesień, a nie ukrywam że w Dębnie chciałem rozpocząć Koronę. No nic, to wszystko pozostaje obecnie w sferze planów, zamiarów a na razie, jak pisał Snipster w artykule „nie(planowanie)”: http://www.maratonypolskie.pl/mp_index.php?dzial=2&action=44&code=39250, poczekam aż przestanie boleć i jeszcze kilka dni, a do tego momentu odlatuję na swoją orbitę…
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu paulo (2014-01-20,08:52): życzę Ci Piotrze tego udanego powrotu w lutym. Trzymam kciuki. Co do tych biegaczy na ulicy, to tez mam czasami odruch, żeby im powiedzieć cześć :)A właściwie to teraz na każdego biegacza zwracam uwagę :) snipster (2014-01-20,09:19): myśl pozytywnie - podobno to czyni cuda ;) a w międzyczasie sauna, kobieta i te tam drobne studenckie sprawki ;) szybkiego powrotu na biegowe ścieżki piTTero (2014-01-20,10:54): Paulo - dzięki:) faktycznie biegaczy jest coraz więcej a ich obecność przykuwa uwagę;-) piTTero (2014-01-20,10:55): Snipster - dzięki, zrobię jak mówisz :D +basen jeszcze ronan51 (2014-01-20,20:36): znam ten ból,tylko po powrocie nie wyrywaj od razu na maksa jak ja zrobiłem po miesięcznej przerwie,start na 15km od razu i nowa kontuzja ale wszystko rozeszło się po kościach czego tobie też życzę. piTTero (2014-01-21,12:21): Ronan - dzięki, już w styczniu starałem się żeby powrót był stopniowy ale jak widać nie wyszło, stąd kolejna przerwa. Ale jestem optymistą, tym razem musi się udać :D Piotr Fitek (2014-01-22,11:18): Piotrze, powodzenia. U mnie biegowo też nie było miesiąca ;)
To jak piszesz o sesji, czasie spędzonym z narzeczoną (gratuluję rocznicy i przekaż proszę pozdrowienia:) szukaniu pracy to widzisz o co mi chodziło w ostatnim poście na blogu :) piTTero (2014-01-22,15:34): Piotrze - dzięki:) w ogóle mam w tym roku wrażenie że zima to pora na sen zimowy wśród biegaczy:P również pozdrawiamy:)
|