Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [55]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
kokrobite
Pamiętnik internetowy
Widziane z tyłu

Leszek Kosiorowski
Urodzony: --------
Miejsce zamieszkania: Jelenia Góra
224 / 300


2013-02-05

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Euforia autsajdera – Orlicky maraton (czytano: 537 razy)



Pobudka o 4.20. Wyjazd z Wiesiem o 5. Kawa na stacji paliw (bo w domu zabrakło). 160 minut jazdy przez ładne polsko-czeskie pogranicze. Blisko Gór Orlickich ani grama śniegu. Ale w Destne, gdzie usytuowano start Orlickiego maratonu, biało i mroźno.

W prostej linii do polskiego Zieleńca tylko 5 kilometrów. Narty daję do smarowania. Funduję sobie takie lepsze, za 200 koron. Warunki trudne, niech chłopaki z serwisu popracują nad moimi madshusami.

Nasza trasa ma 38 km, a drugiego dystansu 25 km. Miało być 40 i 20, ale z powodu problemów ze śniegiem zmieniono przebiegi i przeniesiono je wyżej.

W sumie startuje niecałe 500 osób (300 na 38 i 200 na 25). Nie ma więc żadnego tłoku, wygodnie przed, w trakcie i po biegu.

Już na starcie czuję, że ślisko jakoś na tych nartach. Po chwili już wiem, że mam przechlapane. Pod górę nie chcą iść. Nie mogę wykorzystać jedynego swojego atutu w biegu na nartach – szybkiego podchodzenia. Za to na płaskich odcinkach i prowadzących w dół... Szaleństwo! Narty suną jakby jakieś wściekłe były.

Trasa trudna – góra, dół, góra, dół. Pod górę męczę się jodełką, z góry muszę uważać, żeby się nie zabić. Za słaby jestem technicznie na tę trasę i na tak dobrze posmarowane narty. Są dla mnie za szybkie. Zachciało mi się lepszego smarowania...

Moje tempo jest strasznie wolne. 10 km w 88 minut. Masakra. Podchodzenie jodełką (bo narty na tak zwane trzymanie tak jakby w ogóle nie zostały posmarowane) kosztuje mnóstwo sił. Na zjazdach z kolei muszę jedną nartą płużyć, bo inaczej wylecę z trasy i zrobię sobie krzywdę.

Wszyscy mnie wyprzedzają. Nawet ci z krótszego dystansu, choć zaczęli znacznie później.

Gdy pomyślę, że pętlę trzeba dwa razy pokonać, a początkowe podejścia są masakryczne, zaczynają mi chodzić po głowie myśli różne. Może zejść?

Nie, nie, nie. Justyna może zejść, bo ona za chwilę powalczy o medale mistrzostw świata. Ale ja? Pogoda ładna, trasa widokowo piękna, dobrze przygotowane tory, i ja mam się stresować jakimiś nartami? Że do góry nie chcą, a na dół lecą za szybko? Nie, nic z tego.

Humor poprawia mi się jeszcze bardziej, gdy okazuje się, że drugie kółko nie zawiera początkowych podejść. Robi się poza tym pusto. Cała trasa dla autsajderów. Znamy się już z widzenia, z Mirkiem z Hradca Kralove nawet jesteśmy po imieniu.

Na 23 km doczłapujemy się z Mirkiem na punkt żywieniowy. Choć jesteśmy w ostatniej dziesiątce, a przed nami było tam prawie pół tysiąca ludzi, na punkcie pełna obsada i maksymalna mobilizacja. Z dziesięciu osób obsługi po kilkoro przy Mirku i przy mnie. Dostaję owoce, ciepłą herbatę. Młody mężczyzna daje mi otwarty żel, a zamknięty wsadza do kieszeni mojej bluzy – na drogę. Nie nadążam jeść i pić, ciągle coś mi proponują.

- Spokojnie, ja mam czas – mówi pani z kawałkami bananów, gdy widzi, że najpierw sięgam po pomarańczę.

- Ja też mam czas, nie jestem Lukas Bauer – odpowiadam, co wywołuje śmiech, bo Lukas to najlepszy czeski biegacz narciarski.

Gdy w końcu sięgam po banana, pani mówi: „Super!”. A ja na to: „To wy wszyscy tu jesteście super! Jeżdżę na biegi po Europie, ale tak jeszcze nigdzie mnie nie obsługiwano!”.

Opuściłem ten punkt w nastroju euforycznym. Ale mi się dobrze teraz biegło. Nawet kogoś wyprzedziłem.

Na finiszu też było miło – pusto już, dekoracja się akurat kończyła, a pan za metą zdjął mi czipa z buta i podał herbatę.

Gulasz w szkolnej stołówce był pikantny i pyszny. Zakupy w Nachodzie udane. Droga do domu fajna. Ach, jak ja lubię takie biegowo-startowe wypady.

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


jacdzi (2013-02-06,08:03): Bieganie prostsze od biegowek, smarowac butow nie trzeba i potem na podbiegach nie ma takich niespodzianek.
Marysieńka (2013-02-06,10:20): Bieganie na nartach chyba kochasz bardziej od tego w bucikach??? Albo to "kochanie" takie sezonowe??? Gratki":))
Truskawa (2013-02-06,10:53): Wiesz co.. tak piszesz o tych biegówkach, że mam ochotę wywalić buty do biegania i lecieć po narty. Tak się nie godzi Leszku. :)
kokrobite (2013-02-07,20:15): Kochani, najważniejsze, że po tygodniu ciężkiej harówy można sobie spędzić dzień w górach, umęczyć się sympatycznie, zobaczyć innych i pogadać z kolegą-towarzyszem wyjazdu.







 Ostatnio zalogowani
Andrea
00:03
STARTER_Pomiar_Czasu
23:04
Gryzli
22:36
INGL66
22:31
MagKosz
22:24
rys-tas
21:59
kos 88
21:54
BOP55
21:50
egus75
21:50
Stonechip
21:47
Admin
21:46
anielskooki
21:21
modzel11
21:20
rolkarz
21:14
Volter
20:55
bula
20:51
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |