2012-12-19
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Szlachetne zdrowie (czytano: 1670 razy)
Bieganie to przygoda z dystansem, własnymi możliwościami, ale przede wszystkim z tym „nowym” tuż za rogiem domu, za zakrętem ścieżki, za górką. Nie dla mnie bieganie ciągle po tych samych trasach. Ja szukam. Nowych doznań. Nowych widoków. Tego co może mnie zaskoczyć. Nie ważne, że czasami dróżka kończy się przy zaoranym polu, rowie czy rzece na której nie ma mostu. To nie koniec, to właśnie początek. Nie znoszę zawracania, mogę biec przed siebie w gorszych warunkach, mogę zwiększyć dystans, ale uwielbiam kreślić pętelki, deptać nowo odkryty teren, a później oglądać te esy-floresy wyrysowane na mapce. Właśnie takich „nowinek” poszukiwałam na I Biegu (półmaratonie) Sherpa i nie zawiodłam się. Było i ciekawie i ciężko. Atrakcyjna trasa w terenie, bogata w strome podbiegi , wąskie i kręte zbiegi, a do tego piękny zimowy las i obowiązkowy plecak. Wprawdzie kobiety „targały” tylko trzy kilo, ale jaka to różnica trzeba poczuć na własnych plecach i nogach. Momentami miałam wrażenie, że nie potrafię się odbić do dalszego biegu, a za chwilę ślizgając się na liściach przykrytych śniegiem lawirowałam między drzewami, próbując wytracić prędkość na bardzo wąskim zbiegu. Pogoda była niesamowita! Mróz około 11°C, szadź na gałązkach drzew i obłoczki pary wylatujące z ust tworzyły wyjątkową atmosferę, do tego cisza i zupełny brak kontaktu z cywilizacją (czytaj: asfaltem i samochodami). Teren dał mi nieźle w cztery litery, ale zabawa była przednia. Te miny nielicznych spacerowiczów kiedy patrzyli na grupki ludzi ganiających po lesie z wypchanymi plecakami - bezcenne! Po biegu czekały same przyjemności. Najpierw basen i sauna, później przytulna pizzeria, a wisienką na torcie były ręcznie robione, imienne statuetki, które dostał każdy zamiast medalu. Niestety ja osobiście miałam czegoś nadmiar. Biegu Sherpa czy porządków świątecznych? Oto jest pytanie. W każdym razie coś mnie „rozłożyło na łopatki”, kaszlę, prycham i marudzę bo nie mogę biegać! A kiedy widzę, że Tomek zakłada buty biegowe to mnie nosi. Ogarnia mnie zazdrość, taka brzydka, żółto-zielona i kombinuję co zrobić. Sposoby Babuni w tym masaż stóp i nalewki, których składu wolę nie znać mam już za sobą. Teraz zrobiłam ukłon w stronę medycyny konwencjonalnej. Oby nie było tak, że metody dobre tylko pacjent zły bo leczenia nie wytrzymał!
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu DamianSz (2012-12-19,13:56): Przeciągnij sobie to chorowanie do świat, przynajmnie minie cię świateczne sprzątanie i cała reszta... -))) Z drugiej strony, ja też chorowałem przez tydzień i wiem jaki to ból nie móc sobie choć trochę potruchtać -( Tak, więc szybkiego powrotu do zdrowia i na ścieżki biegowe życzę. Kaja1210 (2012-12-19,14:00): I niech się tak stanie! renia_42195 (2012-12-19,19:50): Coś niesamowitego się dzieje. Chorych jest strasznie dużo osób. U mnie w firmie nie ma ani jednej osoby zdrowej, wszyscy kaszlą, psikają - ta pogoda jest do bani :( Życzę powrotu do zdrówka :))) Marysieńka (2012-12-19,20:18): Zdrówka życzę....swojej metody nie polecam...bo "ekstremalna" ale skuteczna...:)) Kaja1210 (2012-12-19,20:41): Dzięki za miłe słowa. Robię co w mojej mocy. paulo (2012-12-20,11:43): bądź dzielna. Łączę się z Tobą w bólu chory w domu :) bartus75 (2012-12-20,11:58): zdrowia życze ... a choroby biorą się z odwilży !! jak jest zima ma być zimno i wszystko będzie ok :) Kaja1210 (2012-12-21,06:40): I okazuje się, że ciepłe słowa działają najlepiej. Dziękuję.
|