2012-12-18
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| ... i aż chce się żyć! :) (czytano: 2039 razy)
Tak się cieszyłam, gdy spadł śnieg… Od razu pomyślałam sobie „aaale teraz się wezmę za bieganie!” Doskonale przecież pamiętałam moje początki, które miały miejsce 2 lata temu, w tenisówkach po śniegu, gdzie tata podtrzymywał mnie, żebym nie upadła… Ale niestety na postanowieniach się skończyło, ponieważ bieganie było chwilowo wykluczone z powodu moich ‘pokiereszowanych’ stóp od półmaratonu…
I kiedy tak sobie odpoczywałam przez 2 tygodnie i śledziłam wyczyny moich biegowych znajomych, rosła we mnie wieeelka siła. Była tak ogromna, że aż bałam się jej wybuchu. Początkowo musiałam ją tłumić, ale gdy wreszcie nadszedł ten czas… wystrzeliła niczym pocisk z armaty! I to całkiem niespodziewanie, gdy obierałam razem z mamą 5 kg pieczarek, nagle poczułam tak wielką potrzebę biegnięcia, że szybko pobiegłam do szafy, przebrałam się, założyłam buty (całe brudne jeszcze od Torunia) i wyszłam na dwór. Zamknęłam oczy, wciągnęłam głęboko powietrze, nieskazitelnie czyste i świeże… czułam, jak dochodzi w każde miejsce mojego ciała, po same czubeczki palców u rąk i u nóg. Otworzyłam oczy a wokół mnie piękna biel, błyszcząca się delikatnie w świetle lampy… Tak, tak, tak, zrób to teraz, biegnij, nieważne gdzie, nieważne ile, po prostu biegnij i nie myśl o tym, że jest zimno, że jest ślisko, że wieje wiatr, biegnij, ciesz się tą chwilą, tak długo przecież na nią czekałaś, na ten moment, kiedy ciało i dusza radują się jednocześnie, kiedy nic ani nikt nie jest w stanie popsuć im tej pięknej chwili.
I zrobiłam to… biegłam po prostu przed siebie, co czas jakiś zamykając oczy by jeszcze dogłębniej przeżywać te chwile. Prawie bym wpadła na jakiegoś rowerzystę, którym okazał się mój kolega z gimnazjum niemogący nadziwić się jak można biegać w takiej „piździawie” na odchodne dodając „ty naprawdę musisz to kochać”. I miał rację. Bo to kocham, bo wtedy czuję się najlepiej! To takie katharsis, wewnętrzne oczyszczenie. Zresztą co ja tu będę opisywać, każdy z nas czuje przecież to samo… ;) Te wspaniałe uczucie, którego ni da się podrobić niczym innym… ;)
A na fotce… moja sister i ja:) Wera nie mogła za bardzo skakać, żeby dziecko w brzuchu za dużo fikołków nie robiło:)
(Weruś, tylko mnie nie wyzywaj, że wstawiłam zdjęcie z dziwną miną :P)
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Marysieńka (2012-12-18,17:19): Przyznaj się czy przypadkiem, ta wielka chęć pobiegania, nie miała coś wspólnego z obieranymi pieczarkami??? :)) Honda (2012-12-18,17:23): Pani Marysiu, co prawda nie myślałam o tym wcześniej... ale może w tych pieczarkach tkwiła jakaś "głębia", która popchnęła mnie do działania... :)) Kempes (2012-12-18,17:29): Biegałem wczoraj na siłowni (miałem wejściówkę, to skorzystałem) i nadziwić się nie mogłem, jak ludzie mogą biegać na bieżni elektrycznej. Straszna katorga. Praktycznie się nie ruszasz, okolica w ogóle się nie zmienia. Gorąco jest (na siłowni było co najmniej 25 stopni), a po tych mrozach, to przy dodatniej temperaturze jest już dla mnie cieplutko :D No i wiem co czujesz, nie biegałem miesiąc i jak tylko wyleczyłem nogę, to chciałbym cały czas biegać! :) darianita (2012-12-18,19:14): Widzę Honorata , że Cię wzięło na maxa po tej przerwie...a to zdjęcie chyba ze Zbąszyńskiego końca sezonu? kasjer (2012-12-18,22:26): Honorata! W takie zimno z gołym brzuchem?!;) Znowu ładnie napisałaś. Mądra dziewczynka z Ciebie:) Pozdrawiam. A siostrze dużo zdrówka, znaczy podwójnego zdrówka. Werq (2012-12-19,07:47): Honda...mam nadzieję, że w sobotę podczas obierania pieczarek nagle nie śmigniesz biegać;)? Prawda jest taka, że na każdej fotce mam minę nie do podrobienia;) Ostatnio tak tęsknię za bieganiem, że kijkując staram się wyglądać jak biegać na urlopie...ehh...kiedy wrócę? Bobas po podskokach, kijkowaniu, fitnessie i innych moich wyczynach będzie chyba mistrzem olimpijskim w dziesięcioboju;) Ashton Eaton II:) Honda (2012-12-20,08:41): Tak, tak, zdjęcie ze zbąszyńskiego zakończenia sezonu, autorstwa Grzesia oczywiście - wielbiciela skoków:) Honda (2012-12-20,08:42): Panie Grzegorzu, ja się zimna nie boję! :) A tak poważnie to zdjecie z końca listopada jest, a od ciągłych skoków trochę się rozgrzałam:) Honda (2012-12-20,08:43): Wera... :) nie ucieknę Ci podczas sobotniego robienia pierogów, krokietów itd:) Ale pewnie zrobię to zaraz po:P Wrócisz, wrócisz, ani się obejrzysz a bobas będzie Cię witał na mecie a potem zawiesisz mu swój medal na szyi:)) w końcu rośnie nam przyszły mistrz olimpijski w dziesięcioboju! :) Werq (2012-12-20,14:29): Wrócę ze zdwojoną siłą, pamiętaj Honda, że musimy utrzeć nosa tacie i Pawłowi i na naszym pierwszym maratonie zrobić lepszy czas niż oni:) KONIECZNIE:) marcin m. (2012-12-23,14:12): BRAVO!!! "farmazony pieczarkowe" na pierwszej stronie maratonypolskie.pl p.s. ...poproszę jeszcze o jakieś przepisy kulinarne :o) snipster (2012-12-23,15:11): śniegowe szaleństwa po przerwie są zajebiaszcze, tym bardziej na spontanie :) marcinpl88 (2013-01-04,15:24): Zdjęcie znad pięknego, ogromnego, zbąszyńskiego jeziora :D
Kolejny raz jestem pod wrażeniem serca jakie wkładasz gdy piszesz o swoich biegowych przeżyciach ;)
|