2012-10-25
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Biegowa Korona Ziemi Finał :-) (czytano: 2702 razy)
Kiedy w ubiegłym roku na dobre wciągnęło mnie bieganie, obserwowałem i zazdrościłem jak wielu doświadczonych biegaczy co jakiś czas otrzymuje trofea. Zawsze sobie myślałem, że być może mnie także kiedyś uda się coś wygrać.
Wiedziałem oczywiście, że trzeba regularnie trenować i być w tym konsekwentnym. Nie miałem jednak wtedy pojęcia jak to robić, a nawet kogo zapytać. Po prostu biegałem z moim przyjacielem Andrzejem Głuszkiem. Kiedy na koniec roku obserwowałem dekoracje wszystkich zawodników, którzy za regularny udział w maratonach w Katowicach otrzymali Biegową Koronę Himalajów postawiłem sobie za cel przebiegnięcie wszystkich maratonów na biegowej koronie w następnym roku.
Zabraliśmy się z moim przyjacielem do pracy od stycznia zwiększając ilość treningów z jednego do trzech w tygodniu sukcesywnie zwiększając dystans do nawet 21km. Biegaliśmy niezależnie od pogody nawet w 20-stopniowych mrozach. Naszym celem było nie tylko pokonanie wszystkich maratonów na koronie, ale też poprawianie naszych rekordów na tym dystansie.
Pierwszy maraton zaliczyliśmy w lutym. Ja swojego rekordu nie poprawiłem, ale zważywszy na pogodę zajęcie 7 miejsca było naprawdę dobrym rezultatem.
W marcu zaczęliśmy korzystać z porad Augusta Jakubika na Ścieżkach Biegowych przy Stadionie Śląskim w Chorzowie. Tutaj naprawdę wiele się nauczyliśmy, a na efekty właściwego treningu nie trzeba było długo czekać. Już w marcu ustanowiłem nowy rekord w maratonie łamiąc minimalnie 3 godziny 30 minut, zaś w kwietniu poprawiłem czas o kolejne 5 minut.
Niestety w wyniku kontuzji w postaci bólu w okolicy biodra w maju i czerwcu nie udało mi się przebiec całego maratonu. Na moje szczęście nie była ona aż tak bardzo poważna, a kolejny maraton był dopiero we wrześniu. Mogłem wyleczyć kontuzję, odpocząć i nabrać formę na nowo bez napinania się.
Wszystko zaczęło układać się pomyślnie, ale na dwa dni przed biegiem przeziębiłem się. Szybko mi minęło, a mimo to zastanawiałem się czy uda mi się przebiec cały dystans i zrealizować cel na ten rok czyli połamanie 3 godzin i 15 minut. Postanowiłem jednak spróbować. Do 34km wszytko było ok. Nawet myślałem, że połamię 3:10. Niestety od 35km czułem się tak jakby wyłączono mnie z prądu. Jedynym pocieszeniem był fakt, że maraton ukończyłem i to z rekordem 3:16:07. Nadal więc celu nie osiągnąłem. Pocieszałem się tym, że został jeszcze jeden maraton na koronie.
Miałem plan treningowy, który miał mnie przygotować na Silesię Półmaraton. Starałem się według niego trenować choć czasami musiałem dokonywać niewielkich korekt. Pogoda na zawodach oczywiście była dziadowska - dla mnie najgorsza z możliwych bo lało non stop. Czas miałem rewelacyjny bo 1:22:07, ale mimo tak dużego tempa nie umiałem się rozgrzać na biegu. Gdzieś tam w czasopiśmie wyczytałem, że jeśli półmaraton przebiegnie się w czasie poniżej 1 godziny 25 minut to można w maratonie połamać 3 godziny. Pomyślałem wtedy, że fajnie by było spróbować, ale szczerze to nie nastawiałem się na taki wynik.
Jest 20.10.2012 roku. Dziś jest ostatni maraton na koronie. Pogoda wspaniała: temperatura 20 stopni ciepła, bezchmurne niebo, prawie bez wiatru. Czuję się wypoczęty i rześki. Mój przyjaciel jest zdecydowany łamać trójkę. Ja mam założenie łamać 3:15, ale obiecałem Andrzejowi, że dopóki dam radę pobiegnę z nim.
No i ruszyliśmy. Do pokonania 10 okrążeń. Na pierwszym okrążeniu, czułem że tempo jest wysokie i obawiałem się czy je wytrzymam. Na drugim byłem już rozgrzany i biegło się dobrze. Na każdym okrążeniu brałem banany i piliśmy isostar. Jest połówka i całkiem dobry wynik 1:28:30. Staramy się nie rozmawiać, by nie tracić zbytnio sił, ale i tak co jakiś czas padnie zdanie z komentarzem. Na ósmym okrążeniu mam lekki kryzys, ale Andrzej któremu nadal dotrzymuję kroku motywuje mnie i zachęca. Zjadam więc kawałek snickersa i walczę z kryzysem. Kiedy wbiegamy na 9 okrążenie kryzys mija. Wiem już, że połamię nie tylko 3:15, ale że z przodu będzie dwójka. Teraz Andrzej ma kryzys, ale ja czuję power. Zachęcam więc Andrzeja by teraz on się nie poddał.
Od połowy dystansu biegliśmy na drugiej i trzeciej pozycji. Przed nami był doświadczony maratończyk Tadeusz Jasek. Jego celem był wynik 2:50 dla nas nieosiągalny. Przez większość maratonu go nie widzieliśmy. Jednak na dziewiątym okrążeniu jego przewaga zaczęła maleć. Wreszcie na ostatniej pętli Andrzej pokonał kryzys i po kilometrze zaczął przyspieszać. Ja zostałem nieco w tyle bo i tak byłem szczęśliwy z wyniku jaki uzyskam i trzecie miejsce także mnie satysfakcjonowało.
Do mety zostało jakieś 300 metrów kiedy usłyszałem, że Andrzej kończy bieg jako zwycięzca. Nawet teraz brakuje mi słów co się ze mną wtedy działo. W jednej chwili uświadomiłem sobie, że skoro Andrzej Głuszek jest pierwszy to gdzieś przede mną nadal biegnie Tadeusz Jasek. Rozejrzałem się i faktycznie jest nieco ponad 100 metrów z przodu. Postawiłem wszystko na jedną kartę i puściłem się sprintem za nim i....
UDAŁO się!!! Jestem drugi wyprzedzając Tadeusza o jedną sekundę. Mój czas i nowy rekord na maratonie to 2:57:32. Złamałem trójkę! Długo nie umiałem ochłonąć. Nadal tak jest. Wydawało mi się, że jak złamię 3:15 to może za dwa, trzy lata, że wtedy będę próbował. Jednak to się stało po zaledwie półtora roku treningów.
Na Biegowej Koronie Ziemi ukończyłem pięć pełnych maratonów, a zatem otrzymałem też Małą Koronę Ziemi. Dziękuję zatem wszystkim, którzy mnie wspierali przez cały sezon. Dziękuję Augustowi Jakubikowi za wszelkie porady i plany treningowe, a przede wszystkim za sposób prowadzenia imprez i udzielanie zachęt tak by wielu amatorów takich jak ja uczyniło bieganie swoją pasją. Dziękuję mojemu przyjacielowi za wyciąganie mnie z łóżka na treningi i wsparcie na niemal wszystkich startach.
Z tego miejsca chciałbym podziękować Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach za popieranie aktywnego spędzania wolnego czasu i organizowanie imprez sportowych takich jak Biegowa Korona w Katowicach. Są to specyficzne zawody i jedne z niewielu w Polsce, w których uczestnicy nie muszą przebiec pełnego dystansu jakim jest maraton, a mimo to zostaną sklasyfikowani. Łatwo zatem takim osobom poprawiać swoje wyniki zarówno w długości biegu jak i czasie w jakim pokonują dystans. Jestem jednym z wielu osób, które zdobywały pierwsze doświadczenia w bieganiu właśnie na tego typu zawodach. Jeszcze raz zatem dziękuje AWF i mam nadzieję, że nadal będzie kontynuować tego rodzaju imprezy.
Teraz oczywiście odpoczywam i świętuję dobry sezon. Staram się na razie nie myśleć co dalej. Lepiej ochłonąć i stawiać cele na zimno bez emocji. Jedno jest pewne, że nadal będę biegać :)
P.S. Gdyby ktoś chciał zobaczyć nasz finisz to zapraszam na mój profil na facebooku.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu annette (2012-10-26,07:50): Gratulacje Przemku!!! Rewelacyjny wynik! Życzę Ci kolejnych sukcesów i kolejnej życiówki :) Pozdrawiam :) doktorek33 (2012-10-26,22:15): Przemku dziękuję ci za każdy wspólnie przebyty kilometr, byłem tam i czułem te emocje. Twój finisz to finisz roku. Cieszę się że mam takiego przyjaciela. Ten bieg będę pamiętał do końca życia. Z tego miejsca pragnę wyrazić wielki szacunek dla pana Tadeusza Jaska. Mam nadzieję że będzie mi dane biegać tyle lat na takim poziomie co pan Jasek. Aspe (2012-10-30,09:11): Gratuluję, wynik i progres niesamowity, chętnie poczytałbym jak zmieniłeś treningi by to osiągnąć.
|