2007-10-30
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| wyjaśniam... ;] (czytano: 131 razy)
Co bardziej spostrzegawczy czytelnicy po przeczytaniu wczorajszego wpisu pewnie zastanawiają się: o co kolesiowi kaman z tą jazdą bez siodełka?
Śpieszę z wyjaśnieniem.
Ano jadę sobie spokojnie w dniu wczorajszym do pracy na rowerku. "Banan" na gębie, bo dzień dobrze rozpoczęty, a i perspektywy na dalszą jego część całkiem miłe. Więc jadę sobie, podziwiam "przyrodę" spacerującą chodnikami, aż tu nagle jak nie trachnie! Jak nie zazgrzyta!!! W sekundzie poczułem brak siodełka pod... dupskiem. Lekka konsternacja, bo jechałem dość ruchliwą ulicą. Bez siodełka zmykam na pobocze i zbieram porozrzucane resztki roweru.
Przez chwilkę mogłem zabawić się w trialowca, bo to chyba oni śmigają na motorach bez siedzeń?
Dobrze, że 200m od miejsca zdarzenia mieści się zaprzyjaźniony warsztat rowerowy...
Właściciel zamontował w moim rumaku swoje siodło i dzięki temu wyrobiłem się do pracy.
Koszt nowej sztycy - 60zł. :/
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |