2012-06-11
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Kumulacja (czytano: 911 razy)
Dawno nie napisałem niczego na blogu. Ot, brak czasu. Czasem brak czasu na pisanie, czasem nawet na trening… Poudzielałem sie trochę na forach, czasem kłócąc się niemiłosiernie.
Po maratonie w Jelczu miałem 3 tygodniową przerwę w startach, wypełnioną odbudową szybkości do nadchodzących czerwcowych startów głównie na 10 km. Pierwszy start z całej serii to Siechnice - "dyszka" w ciekawym, dosyć urozmaiconym terenie. Przyjechałem całkowicie nieprzygotowany (jak nie trenuję pod konkretny bieg, to uważam że nie jestem przygotowany), do tego po dosyć ciężkiej końcówce tygodnia w pracy (dłuugo na nogach, krótki sen). Pogoda też nie była sprzyjająca - żar z nieba… Po mocnym starcie (tempo 1 km - ok. 3:10) i wrażeniu lekkości udało się przebiec najszybciej 1 z 3 pętli (czas 11:24 / 3,33 km), jednak około 5 km "odcięło" mi paliwo i bieg już był tylko na "dobiegnięcie" - 7 miejsce w open (nagradzane do 6.), tylko nagroda za najszybszą pętlę… Czas końcowy też słabo - ponad 37 minut.
Kolejny tydzień udało już się dobrze przepracować treningowo i w weekend mogłem stanąć na starcie z poczuciem pełnej gotowości. 2 czerwca w sobotę pobiegłem 5 km (raczej 5,4) w Długołęce - szybki lokalny bieg, 2 miejsce open (wspaniały wielki puchar!), a następnego dnia dobrze rozgrzany wywalczyłem "życiówkę" w Oławie - 9 miejsce open, 1 miejsce m-30, czas 34:39. Byłem bardzo zadowolony, pobiegłem mocno, trzymając cały czas stałe tempo i walcząc z konkurentami z mojej kategorii, do mety wbiegłem niemal na plecach nieosiągalnych dla mnie dotąd faworytów. Cały bieg rozegrałem taktycznie - nie za szybki początek, pilnowanie swojego miejsca, udana kontra wobec atakujących rywali i podstawa - równe, mocne tempo, bez rzucania się.
Kolejny bieg - w środę przed Bożym Ciałem, 10. Artemisu w Lesie Osobowickim. 10 km leśnymi drogami - udało się znowu i zakończyłem 2 w open oraz 1 w kat. m-30. Czas - 2 minuty lepszy niż przed rokiem. Osobowice zawsze mi dają biegową satysfakcję - tutaj odniosłem swój pierwszy sukces zdobywając 1,5 roku temu trofeum w kategorii wiekowej…
I ostatni bieg tej "kumulacji" - Żmigrodzki Bieg Smoka, 10 km. Polubiłem bieganie "dyszek", nie robią na mnie już żadnego wrażenia - biegnie się lekko, łatwo jest trzymać tempo (chociaż zawsze, oprócz Oławy, za szybko startuję). Dlatego do Żmigrodu przyjechałem na luzie, bez stresu startowego. Trochę za szybki start w połączeniu z trasą (dużo ostrych zakrętów i 5x agrafka) spowodowały że nie złamałem 35 minut, ale w tak doborowym towarzystwie 7 miejsce open i 2 w m-30 osłodziły nieco poczucie "straconego" czasu…
Porównując wyniki moich ostatnich biegów z tymi samymi sprzed roku, udało mi się przebiec z czasami o ok. 2 minuty lepszymi na 10 km. Więc jednak da się. A skoro da się, to może na jesień przesunę życiówkę na 10 km na 33:xx...
Teraz znowu przerwa w startach - za 2 tygodnie Prusice (oczywiście "dycha"). A na razie mocne treningi, bo wyniki bez pracy nie przychodzą :)
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |