2012-05-15
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Wilk (czytano: 293 razy)
Bieg Lupusa. Nie wiem czy jest sens powtarzać te same komplementy co rok wcześniej... W końcu to ta sama leśna trasa z agrafką, ta sama niewielka wioska, medal podobny (na obu jest napisane "od 5 lat biegamy razem"), ta sama przesympatyczna atmosfera, nawet numery startowe z jakiegoś grubego materiału dokładnie jak przed rokiem. Nie bez powodu umieściłem Bieg Lupusa na liście "ulubionych". Jest super, jest sprawnie, jest przesympatycznie, moich pozytywnych odczuć nie zmąciła nawet gigantyczna kolejka po knyszę (organizator już obiecał poprawę:)), ani też brak obiecanego losowania nagród. I tak było bombowo, aż chce się wracać...:)
W dodatku Federer tegoż dnia wygrał swój dwudziesty turniej masters i zrobił milowy krok do odzyskania numeru 1 w rankingu ATP:).
Do rzeczy, bieg miał zobrazować aktualną formę. I co? Jak to mówią: "szału nie ma", tragedii na szczęście też nie. 42:29 to 95 sekund gorzej od życiówki, 20 sekund gorzej niż przed rokiem (pomimo pogody idealnej). Myślę, że na nowej diecie będzie już tylko coraz lepiej. A teraz zapis z poszczególnych kilometrów (UWAGA SILNE PODMUCHY NUDY!):
Niecałe 3 sekundy i jestem na linii startu. Pierwszy kaem w 4:14, jest dobrze, bo jest spokojnie, ważne żeby delikatnie przyspieszyć. Przyspieszam zatem delikatnie drugi kaem w 4:27 (ups....), trzeci w 4:22, czwarty w 4:19, piąty w 4:20. Na półmetku 21:46 i jestem chyba 42, liczyłem ludzi biegnących z naprzeciwka;):). Biorę kubek, wypijam dwa łyczki, polewam łeb i zawracam. Woda dodała mi sił. 4:11, 4:10, 4:18, czas na finisz 4:07, ostatni wraz z kolegą w koszulce z tegorocznego Ślężańskiego ciśniemy na maksa, mi wyszło 3:56... Koledze trochę mniej... Na mecie czuję się świetnie. Co ważne nie sapałem jak dzik, praktycznie cały czas czułem się komfortowo... Żadnego umierania... Miejsce 45/175. Druga połowa szybsza o ponad minutę. Zobaczymy co będzie dalej. Jestem optymistą.
Wczoraj zrobiłem 5x5 podciągnięć z 7kg na plecach, a dwie godziny później dwie serie po 10 podczas truchtania z Bratem. Jest moc:)
Dzisiaj podbiegi 12 okrążeń na Cholernej Górze, średnio kółko w 3:25. Całkiem przyzwoicie:)
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |