Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [14]  PRZYJAC. [43]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Te_Renia
Pamiętnik internetowy
Maratony. I nie tylko...

Teresa Dymek
Urodzony: --------
Miejsce zamieszkania: Krakow
24 / 43


2012-04-22

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Wytrwać kolejny maraton... XI Cracowia Maraton, 22 kwietnia 2012 (czytano: 313 razy)

 

Kolejny raz przekonałam się, że maraton to niezwykle ciężki kawałek życia.

Miałam dodatkowego „stresa” - kolega Marcin biegł swój pierwszy maraton i umówiliśmy się, że będę go prowadzić.
Problem miałam w tym, że on biega szybciej ode mnie. Mój rekord na półmaratonie to 2 godziny, a jego 1h 37 minut. Różnica znacząca.
Wytrzymałam jego tempo do 23 kilometra, a gdy minęły nas baloniki na 4h15 - ja spasowałam. Nie dałam rady. Marcin dał się przekonać i dołączył do grupy , a ja zaczęłam walkę, aby tylko dobiec - wiedziałam już, że się „spaliłam”.

Na 25 km noga odmówiła mi posłuszeństwa. Tak po prostu powiedziała :
„Na mnie nie licz! Ja mam dość. Wysiadam.”
I udała, że jej nie ma. Tak normalnie - stawiam stopę na ziemi i usiłuję się wesprzeć na nodze, a w niej totalne zero podparcia - nie czuję żadnego mięśnia i prawie upadam.

Skuśtykałam z trasy- masuję mięśnie i przyczepy, głaszczę, przekonuję nogę, że jest mi potrzebna, że ją lubię, że mięśnie są przecież silne i wytrenowane..., że dadzą radę...

Minęło trochę czasu i noga powoli zaczynała działać. Wróciłam na trasę w chwili, gdy z przeciwnej strony trasy nadbiegała rozradowana Ewelina z uśmiechniętym Mateuszem. Zatańczyliśmy w miejscu skrzyżowania naszych szlaków piruety radości, a potem pognaliśmy w swoje strony - ja obiec w Nowej Hucie osiedla: Hutnicze, Stalowe, Willowe i Wandy, a oni, będąc około 3 kilometry przede mną, już prosto w stronę Krakowa.

Przed 30 kilometrem trasy leżał obok trasy jeden z „naszych”. Dwoje ludzi polewało go wodą. W chwili gdy przebiegałam - właśnie podjechała karetka z głośnym, przejmującym wyciem syreny. Zmęczenie spotęgowało moje emocje i wzruszyłam się ogromnie.
Czasem wydaje się nam, że możemy wszystko, ale przychodzi chwila i okazuje się, że jednak nie dajemy rady... I wtedy znów przekonujemy się, że wszystko może tylko Wszechmogący, i to my go potrzebujemy, a nie on nas...

Pomimo kryzysu i mroczków przed oczami od 33 do 37 kilometra, udało mi się powoli zbliżać do Wawelu - a potem było już z górki!

Przebiegłam Cracovia Maraton szybciej niż rok temu o 2 minuty i 25 sekund. Pewnie było lepiej dlatego, że ostatnie metry do mety ciągła mnie rozradowana chrześnica, mój siostrzeniec Kubuś oraz mój tato. Cała reszta rodziny pytała; „A gdzie Mirek? Nie było twojego męża?”
A on stojąc obok, śmiał się, że to ewidentny dowód, iż człowiek nie jest w stanie dostrzec rzeczy, które ma przed oczami, ale których się nie spodziewa w danym miejscu zobaczyć.
O co mu chodziło? O to, że końcówkę biegł obok nas i nikt go nie dostrzegł. Nikt nie zwrócił uwagi, że metę maratonu przebiegł rozradowany facet w lakierkach i w czarnej skórzanej kurtce z aparatem w ręce. Dla wszystkich był „niewidzialny”:) Dla wszystkich, ale nie dla mnie :)



Teresa nr startowy 1173- www.mysljakzyjesz.pl


Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora


Inek (2012-05-01,19:10): Gratuluję ukończenia, w tak trudnych okolicznościach, kolejnego maratonu! Mam nadzieję, że noga miała tylko jakiś chwilowy "stres" :)







 Ostatnio zalogowani
BemolMD
13:21
ProjektMaratonEuropaplus
13:17
Grzegorz Kita
13:12
biegacz54
13:01
elvis1987
12:41
VaderSWDN
12:16
Tyberiusz
12:09
SantiaGO85
12:08
tadeusz.w
11:39
Raffaello conti
11:26
Mirek73
11:23
Jurek D
11:23
gora1509
11:05
fit_ania
10:52
waldekstepien@wp.pl
10:39
Lego2006
10:26
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |