2012-03-30
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Czuję się jak pingwin… (czytano: 581 razy)
Czuję się trochę jak pingwin... Widzieliście kiedyś film przyrodniczy o pingwinach cesarskich? Jeśli nie to wam trochę przybliżę, ponieważ to co robią samce pingwinów uważam za największe poświęcenie dla potomstwa jakie można sobie wyobrazić. Otóż u pingwinów co może nie jest niczym niezwykłym to samica składa jajo, ale na tym koniec. Nastęnie samiec ostrożnie przejmuje jajo na swoje łapki i szybko zakrywa fałdą tłuszczu, aby nie zmarzło. Wszystko musi pójść sprawnie, bo inaczej jajo zamarznie. A następnie samce zostają same z tymi jajami na stopach, a samice znikają na kilka miesięcy arktycznej zimy. W tym czasie samice polują i nie wracają ani razu, a samce walczą o życie własne i swojego potomstwa wystawione na ekstremalne warunki pogodowe. Przez kilka miesięcy bez jedzenia opierają się pięćdziesięciostopniowym mrozom i wiatrom dochodzącym do 200km/h. Zbijają się w gromady, drepcą, aby nie zamarznąć i zmieniają się by zmienić tych co są na zewnątrz kręgu. Jeśli w tym czasie jajo choć na chwilę zostanie odsłonięte, dotknie śniegu, cały ten gigantyczny wysiłek pójdzie na marne... Po kilku miesiącach takiej zimy samiec traci około 40% swojej pierwotnej wagi i jest na skraju życia i śmierci. Nie znam innego zwierzęcia które by się tak poświęcało dla swojego potomstwa.
Nie, oczywiście nie porównuję się do pingwina jeśli chodzi o poświęcenie i trud włożony w wychowywanie dzieci. Chodzi mi tylko o więź jaka wytwarza się między pingwinem a jajem. Kiedy w końcu przychodzą samice, które teraz wyglądają jak olbrzymy przy swoich wychudzonych partnerach i ci wreszcie mogą iść się najeść, samiec wcale nie chce jej oddać jaja. Boi się. Wytworzyła się tak silna wieź między nim a skarbem który nosił na łapkach, że teraz nie ufa czy samica da sobie z nim radę i nawet wizja wolności czy ławic ryb nie jest go wstanie odciągnąć od jaja. Sceny kiedy samice namawiają samce, by ci oddali nim potomstwo utrwaliły się mocno w mojej pamięci.
Nie myślcie tylko, że boję się przekazać dzieci pod opiekę Magdy! :) Chodzi tylko o to, że Hubert od poniedziałku idzie razem z Olgą do przedszkola, a ja wracam do pracy. I się boję czy Hubert sobie poradzi i jak to wszystko zniesie. I nic tu nie pomoże zdrowo rozsądkowe myślenie, że jak ma sobie nie poradzić? Że przedszkole jest chyba najlepsze jakie jest w okolicy, że panie są bardzo miłe i znają się na dzieciach, że będzie miał tam przy sobie Olgę, która się bardzo cieszy, że Hubert będzie tam razem z nią i cieszy się że będzie dłużej w przedszkolu razem z innymi dziećmi. Pamiętam jak to przeżywała Magda, kiedy posyłaliśmy Olgę pierwszy raz do przedszkola. Wtedy ja byłem spokojny. Teraz jest odwrotnie...
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Magda (2012-03-30,23:25): wypuść Huberta spod swojej fałdy tłuszczu... daj mu oddychać...
Magda (2012-03-30,23:31): jeszcze jedno- bardzo niekorzystnie przedstawiłeś samice pingwinów cesarskich- zupełnie tak, jakby z radością chciały się wymigać z opieki nad jajem
mógłbyś też wspomnieć że wędrówka z kolonii położonej w głębi Arktyki do oceanu na żer to od 90-120km w jedną stronę, i że później rodzice żerują na zmianę Truskawa (2012-03-31,08:54): Kto nie ma dzieci nigdy Cię nie zrozumie. Twoje obawy są tak normalne jak to, że mamy dzień i noc. Też tak miałam. Jesteś super ocjem Tomek a Twoje dzieci dadzą sobie radę bo dostają całe morze miłości, a to przecież z tego czerpie się siłę do walki z rówieśnikami. Od przedszola do końca życia. :) Truskawa (2012-03-31,08:58): Gdzie obserwowałeś te pingwiny? Normalnie zazdroszczę. :) snipster (2012-03-31,14:13): Instynkt ;) ale porównanie fajowe tdrapella (2012-03-31,23:46): Magda :) ubawił mnie ten Twój komentarz :D Nooo, dooobra... wypuszczę go z pod tej fałdy... i na dodatek przestanę go karmić rybią papką ;) tdrapella (2012-03-31,23:50): Nie wiem czy to światło było takie znowu niekorzystne, w sumie prawie nic o nich nie pisałem, ale to może jest niekorzystne... hmmm. Ogójnie podziwiam wszystkie pingwiny bez względu na płeć, za ich przedszkola i zmysł społeczny. Ale te 120km to panie mają tylko dlatego, że tak zamarzła woda i się daleko zrobiło do morza. Przyszłyby wcześniej nie musiałyby tak drałować ;)... Jak małe podrosną, to na szczęscie nie będą musiały tyle iść na pierwsze lekcje pływania, bo lody stopnieją tdrapella (2012-03-31,23:53): Iza, ja pingwiny obserwowałem jedynie na telewizorze :) Mój Tato natomiast miał okazję widzieć je na żywo na Antarktydzie. Ja za to koło wybrzeży Brazylii miałem okazję pływać ze stadem dzikich delfinów mając palce około 20cm od ich ogonów... Niezapomniane przeżycie :) tdrapella (2012-03-31,23:54): Podejrzewam Piotr, że bez tych instynktów nie byłoby nas :) KR (2012-04-01,07:07): Skąd ja to znam. Czas płynie a obawy zawsze te same. Ale jeśli daje się z siebie wszystko nieprzerwanie i od samego początku to musi być dobrze.
|