Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [71]  PRZYJAC. [87]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
snipster
Pamiętnik internetowy
rozrewolweryzowany rewolwer, stół z powyłamywanymi nogami...

Piotr Łużyński
Urodzony: 1977-05-23
Miejsce zamieszkania: Zielona Góra
41 / 338


2012-03-26

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Cierpienia (przemyślenia) młodego Wertera (czytano: 577 razy)

PATRZ TAKŻE LINK: http://youtu.be/LDZU7wyet5o

 

...no może z tym młodych Werterem lekko zaszalałem, ale jak to mawia Marysieńska - Młodzieniaszek, więc niech będzie, że chodzi o Cierpienia Młodzieniaszka Wertera ;)

Tydzień po Maniackiej minął pod znakiem szamańskich metod leczenia kataru, poskutkowało to tym, że w środę już poleciałem do lasu. Było ciężko, osłabienie jeszcze czułem, ale miałem takiego nerwa... że zrobiłem sobie szybkiego dwutysiączka w środku dystansu, w skrócie "ohhh f*ck". Zdrówko coraz lepiej, pogoda również, nastał więc weekend, a plan prosty - Hardcore. Anons na 30chę dobrej kumpeli i jej męża na wieczór oznaczał, iż dłuższe wybieganko trzeba było sobie zaserwować w sobotę.

Idealnie się złożyło, ponieważ słoneczko lekko przysmażyło, więc postanowiłem Hardcorowo się zmaltretować w lesie. Wszak do upałów trzeba jak najszybciej przywyknąć. Przed wyjściem patrzyłem na małą buteleczkę wody, jednak tylko na nią sobie popatrzyłem w myśl zasady "jak Hardcore to na maxa", no to poleciałem do lasu "na krótko" - bez czapki, bez wody, bez żeli, tylko ja i ja (czyli ja i moje drugie dziwne skomplikowane ja).

Nie jestem w stanie nawet powtórzyć wszystkich szlagierów jakie mi do głowy przychodziły, ale 2h20m na słońcu bez wody, stukając 29km, było tego sporo, tych myśli...
Pierwsze co, to kostki i ścięgna od łydek przeciążone na początku, jakbym orał komuś pole, na Maratonie jednak będzie wszystko dawało o sobie znać, więc zacisnąłem zęby i orałem dalej.
Pierwsza tego dnia "trzydziecha" zaliczona, prawie się zresetowałem w sensie odwodnienia i bólu, ale po jakiś 15km Endorfiny zaczęły się wydzielać, ból znikał... narastało za to zwątpienie i suchość w ustach, ile ja bym wtedy dał za łyczka zimnej coli oooo
Jeju, czy ja dam radę te kwietniowe maratony stuknąć tak, jakbym to chciał ? muszę sobie przypomnieć i zaserwować OKO TYGRYSA, czyli krótki trening mentalny przed lustrem, bo chyba zaczynam lekką panikę odprawiać, no ale cóż, nikt nie jest idealny, nawet Rocky wątpił ;)

Wieczorkiem wspomniana druga 30cha, tym razem kumpeli, sporo starych znajomych... hmmm, RESET i już wszystko jasne ;)
chyba było mi to potrzebne, odstresowałem się, tylko w niedzielę o 12ej strasznie grawitacja szwankowała. Po dojściu do siebie odkurzyłem rower, a raczej odskrobałem Wigilijne błotko i wyruszyłem w pętlę po Zachodnich Rubieżach do Odry i tak coś tam wokół, wyszło 50kaemów, tyłek poczuł, nóżki zresztą też ;) Zabawnie mija Niedziela na wioskach, istny folklor :)

Dzisiejsze niewyspanie postanowiłem oczywiście rozbiegać, miało być wolno, wyszło jak zwykle bla bla lekko szybciej. Z (nie)miłych akcentów już wiem, że Chinol rybka z ryżem + ciasteczka + wafelki + pomarańcza + banan... jakoś ze sobą nie współgrają ;)

Podsumowując te wszystkie Hardkory, to mam dylemat ?
orać dalej przez jakieś dwa tygodnie, czy trzymać się lajtowego planu stukając Poznań maksowo..
pogoda na Niedzielę wręcz idealna, 5C, jak tu się oprzeć takiej pokusie ?
z drugiej strony jednak jak nie teraz, to kiedy orać ? któryś z Maratonów w Dębnie albo w Krakowie mnie zaora jak się nie wezmę...


Z innej beczki to czasem mam chęć to wszystko (poza bieganiem oczywiście) pierdyknąć, spakować się w plecak i wyjechać gdzieś na drugi koniec świata, do zabitej dechami dziury, ten świat momentami mnie zaskakuje.
Nie wiem jak u innych, ale tylko podczas biegania mam takie swoiste wyciszenie, tylko ja i moja przestrzeń, nie ma tv, nie ma pracy, nie ma problemów, nie ma rachunków, nie ma niczego.
Dario mi czytał jakiś artykuł o ludziach, co zostawili wszystko i z plecakiem gdzieś tam powyjeżdżali zostawiając wszystko, dziwne... z jednej strony traktuję to z nutką humoru, ale z drugiej strony trzeba mieć niezłe COJONES, aby to zrobić ;)

aaaa "ci ludzie, co zostawili wszystko" wszyscy wspólnym chórem mawiają, że zaczęło się od biegania ;)

Czekają mnie ciekawe czasy (jak to mawiają Chińczycy) ;)

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


snipster (2012-03-26,22:14): Aniu, a jesteś jedną z takich czarownic ? :p
gerappa Poznań (2012-03-26,22:27): widzę, że miałeś najlepsze towarzystwo na bieganiu...
snipster (2012-03-26,22:31): Aga, takie chyba najlepsze ;)
Truskawa (2012-03-27,07:39): Która trzydziestka była bardziej hadrcorowa? :))
Truskawa (2012-03-27,07:40): A takie coś z plecakiem to ja zrobię. Jak tylko dzieci wyjdą z domu. I wyniose się raz na zawsze, daleko na koniec świata ale buty do biegania zabiorę. :)
snipster (2012-03-27,08:42): Iza hehe :) w sumie to nie wiem która była bardziej hardkorowa, po wieczornej był mega kac ;)
snipster (2012-03-27,08:43): Wiesiu, no tak tak, tylko co z tym zrobić, chyba nic
snipster (2012-03-27,11:17): Aniu, pieczesz placki ? ;) muszę to zobaczyć :p
snipster (2012-03-27,11:51): a bo... najpierw trzeba nasycić wzrok, a potem dopiero ciało ;P
dario_7 (2012-03-28,10:27): Ja swój plecaczek mam już spakowany ;))
snipster (2012-03-28,10:49): jasne, wafelki, izotonik... i chyba to wszystko ;)







 Ostatnio zalogowani
Januszz
06:56
42.195
06:48
jaro109
06:18
biegacz54
05:04
Jarek42
04:24
Serce
00:08
przemek300
23:36
Citos
23:23
Namor 13
23:18
necropoleis
23:02
STARTER_Pomiar_Czasu
22:21
lordedward
22:21
maratonek
21:44
kos 88
21:38
Wojciech
21:25
troLek
21:07
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |