2012-02-14
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Endorfinki z mrozem - wstrząśnięte, (nie) mieszanie (czytano: 457 razy)
Podsumowanie weekendu można właśnie w ten sposób opisać:
Endorfinki z mrozem, wstrząśnięte, wymieszane ;)
Zaplanowanie wypadu do Trzemeszna (Gołąbki) było strzałem w dychę, jednak zaplanowanie wypadu do Trzemeszna w przebraniu to już coś więcej ;)
Przyznam się, że po raz pierwszy leciałem na wariata będąc przebranym za wariata, do tej pory tylko leciałem jak wariat w sensie gnając do przodu na zawodach :)
Kiedy dwa tygodnie temu wystartowałem w Forst po ponad 3 tygodniowej przerwie, umierałem wtedy z racji braku biegania, zastanawiałem się więc nad tym startem duuuużo... czy warto jest znowu ryzykować powrót kontuzji ? Przecież w Kwietniu maratony czekają, a mi zawody się znowu śnią...
Chęć bycia wśród ostro pozytywnie zakręconych ludzi była silniejsza od leniwego zdrowego rozsądku, jednak od razu założyłem, że skoro tak... to zawody mają być tylko treningiem - szybkim, ale umiarkowanie... taaaaaa
Jeju ja i rozsądek, kto by pomyślał ? zadziwiam ostatnio samego siebie :)
Przy okazji Gerappa wpadła na pomysł małego przebrania większego grona, które zdeklarowało się wybrać do Trzemeszna, w tym samym momencie od razu pojawił się znak równości pomiędzy dziwnym pomysłem dziwnego treningu i dziwnego przebrania :)
Poranny mrozik w sobotę rano był ekhm, jakby to ująć, delikatnie mrożący krew w żyłach, -18 czy -20... kto by tam dokładnie patrzył (inna ekipa miała -21C) ;) Skrobanka szyb i w drogę wesoła gromada.
Na miejscu w Trzemesznie odbiór pakietu, przebranie i w drogę do Gołąbek razem z resztą Konwoju :) Wszyscy uchachani, radość była jeszcze większa, kiedy mijaliśmy miejscowość "NIEWOLNO", tylko nikt nie wiedział czego nie wolno ;)
W Gołąbkach na miejscu mijaliśmy fajny dla oka zastęp czerwonych Żuków strażaków, banan na twarzy był coraz większy.
Po zaparkowaniu i wyjściu z auta poczułem się jak Joker z Batmana, uśmiech mi zamarzł ;)
Wspólna fota, kilka słów, magiczne ciacho z wypieków Anity i polecieliśmy na rozgrzewkę.
Hmmm zazdrościłem wtedy ludkom, co mieli jakieś chusty, mroziło na maxa w facjatę, bałem się również o palce w nogach. Dotrzymałem kroku dziewczynom wszak śmiesznie było, nie tylko nam ale i innym... na nasz widok - trzy dziwnie poubierane osoby w perukach karnawałowych ;) Reszta ekipy błądziła swoimi ścieżkami. Spotkaliśmy się przy starcie, małe poprawki, każdy się gdzieś wcisnął w tłum, wspólne odliczanie i BUM.
Z bananem na twarzy leciało się przed siebie, w sumie to fajowo i dziwnie zarazem tak lecieć wiedząc, że to tylko szybki trening, niektórzy obok bacznie skupieni rozmawiali o strategii "teraz musimy wyprzedzić bo potem w lesie nie będzie jak, dawaj dawaj", chciałem pognać za nimi, ale jednak przykazanie które sobie narzuciłem mi głośno trąbiło, żeby lecieć spokojnie :)
Śnieżek pod nóżkami sprawiał jednak nie opór, a poślizg, no ale... jak się leci w letnim obuwiu - co tam :)
Trasa mijała Fantastico, było bardzo miło, szczególnie słysząc malutkie brechciki od osób lecących obok, albo od strażaków
"ty pa zoba jaki kolo aaa hehehe dawaj peruka dawaj" :)
Końcówka już wręcz upał, słoneczko i brak wiatru, zielone okularki jednak się przydały :) przed skrętem na finisz wrzuciłem drugi bieg i wioooo do mety z bananem na twarzy :)
Medal przefajny, oryginalny i z fajnym pomysłem na odwrocie (mapka trzech jezior), gorąca herbatka a potem grochówka, mmm pycha :)
Powrót oczywiście nie inny, jak z bananem (fajne słowo ten banan) na twarzy u każdego, a u takiej jednej Gerappy aż włączył się tryb "wiecie, jestem jednak zadowolona z tego biegu" ;)
Z czystą i niekłamaną świadomością trzeba przyznać, że to był bardzo fajny wypad na bardzo fajną imprezę. O mrozie nic nie piszę ponieważ nikomu z obecnych nie przeszkadzał, ojtam ojtam w statystykach jedynie będzie że było mroźno ;)
Później już wspólny obiadek... i wieczorkiem tańce i hulance we wspólnym, większym gronie, foty jednak mało publiczne - co drugie to prawie rozwodowe uups
W Niedzielę małe truchtanko po poznańskiej Cytaledi, ścieżek tam ojjj, fajna okolica, tego można zazdrościć Poznaniakom, że mają takie miejsce - ale u nas w ZG są za to lepsze wzgórza i lasy :)
podsumowując, weekend to mieszanka Endorfin i mrozu, ale za to jak fajnie wszystko wymieszane ;)
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Truskawa (2012-02-14,15:24): Byliście bardzo ładnie przebrani. :) snipster (2012-02-14,15:38): Iza, mi też się podoba :) ale w lecie... bym się ugotował Marysieńka (2012-02-14,15:42): W tym biegu debiutowały dwie moje "podopieczne", które od trzech miesięcy truchtają....obie spisały się znakomicie ...nabiegały godzinkę i 22 minutki:)))Jaka ładna zielona "żabka"..hahaha:))) dario_7 (2012-02-14,15:50): Liczba użytych tu określeń: "banan" oraz "fajnie" wygląda, że był to karnawał endorfin!!! No i... fajnie!!! :))) ... A co Ciebie martwią jakieś zdjęcia rozwodowe, "hajtnąłeś" się??? :P snipster (2012-02-14,16:01): no Maryś, a fajne ? ;) gerappa Poznań (2012-02-14,16:01): Weekend :) nadal jestem zadowolona :) snipster (2012-02-14,16:05): Dario, ja nie nie, no chyba że o czymś nie wiem :) snipster (2012-02-14,16:05): Aga, hehe... ja również ;) jacdzi (2012-02-14,17:01): Bieg z Gerappa i...bananem. snipster (2012-02-14,17:06): w zasadzie cały weekend z bananem ;) miriano (2012-02-20,17:18): 1;03.09 to już trzeba zasuwać i to w taki mróz :) snipster (2012-02-20,19:06): no raczej nie grillowałem ze strażakami Mirku, aczkolwiek narobili mi apetytu po drodze ;)
|