2012-01-25
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Brrr.... (czytano: 1256 razy)
Najgorszy trening w tym roku zdarzył mi się wła¶nie wczoraj. Zaczęło się niewinnie od zwykłego niechciejstwa na wyj¶cie – w głowie przelatywały mi argumenty w stylu: jest już póĽno, zimno, jutro sobie pobiegasz. Ale jutro (czyli dzi¶;-)) w planie jest drugi zakres na „stadionie”. Dobra – wyszedłem. Biegnę, ale nie czuję się dobrze. Ciężkie nogi, ciężkie ciało jakby rozleniwione jednym dniem przerwy w bieganiu. Nic – my¶lę – zaraz wejdę na obroty – i biegnę spokojnie dalej. Ale jest coraz gorzej - boli pięta, boli kostka. Po trzecim kilometrze już mi się nie chce. Do tego podejrzenie, że amortyzacja w butach jest histori± przeradza się w pewno¶ć. Wył±czył się zegarek – z trybu treningu powrócił samoczynnie do pokazywania godziny. Czy to z powodu chłodu czy wynik przebywania przez chwilę w rękach córki?? Fatalna sprawa, robię jeszcze jedno okr±żenie i wracam. Jak już jednak zapociłem ciuchy to robię dwa – tak czy owak pralkę trzeba wł±czyć. Może uda się trzecie? NIE - czuję, że teraz to już nie ma przebacz – muszę wrócić. I wracam. Od zaplanowanych skipów odwodz± mnie zwieracze, które postawiły ultimatum – jak zaczniesz, to nie ręczymy za siebie!! Ulegam sile argumentu – być „zasranym biegaczem” to nic miłego;-)) Paskudny trening – wykonany zaledwie w 60%, mam nadzieję, że to jednorazowy przypadek. A buty swoj± drog± czas już kupić nowe…
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |