2011-11-19
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Podsumowanie mojego pierwszego sezonu (czytano: 1558 razy)
Zaczęło się to wszystko na początku roku, kiedy siedząc przed komputerem, gdy cała rodzinka leniwie przeżywała niedzielę po świętach i sylwestrze, przypomniałem sobie, że widziałem ogłoszenie o naborze do LO zaocznego od sezonu zimowego. Postanowiłem się zapisać, bo czemu nie spróbować? A może będę miał w życiu lepiej? Może na starość będę mógł powiedzieć sobie, że zrobiłem wszystko co było w mojej mocy, żeby mieć lepiej? A może żeby nie mieć do siebie pretensji, że wtedy mogłem spróbować? Czas pokaże.
W szkole m.in. uczyła nas pani profesor od biologii, która także uczyła w szkole sportowej i interesowała się zdrowym stylem życia w pełnym tego słowa znaczeniu. To właśnie dzięki niej inaczej spojrzałem na życie. Przyjrzałem się sobie w lustrze, wziąłem miarę i się obmierzyłem i stwierdziłem, że tak dalej być nie może. 107 cm w pasie przy wzroście 1,70 m mówi samo za siebie. Pod lupę poszło także to co i jak jem.
Szczerze mówiąc już na jesień poprzedniego roku chciałem zacząć biegać, ale zabrakło tego czegoś. Tej iskry. Może to brak planu? Może ta pora nie odpowiednio nastrajająca do zmiany stylu życia? Teraz to już nie ważne. Najważniejsze jest to, że w ogóle się obudziłem. Jak to mówią lepiej późno niż wcale.
Na wiosnę zacząłem się interesować dietą i sportem. Znalazłem plan treningowy, żeby zacząć biegać 30 minut bez przerwy. Pamiętam pierwsze swoje treningi. 2 minuty biegu, 4 minuty marszu i tak 5 razy. To były jak do tej pory najdłuższe 2 minuty mojego życia. Już myślałem, że te 2 minuty nigdy się nie skończą, a marsz był jak wybawienie. Na początku moje bieganie miało mi tylko pomóc w zrzuceniu zbędnego balastu. Ale po jakimś czasie, jak zacząłem biegać coraz więcej minut, a marsze były coraz krótsze, jak ludzie którzy biegają mnie pozdrawiają to pomyślałem, że jak osiągnę 30 minut ciągłego biegu i przeżyję, to pójdę za ciosem.
Po osiągnięciu pierwotnego planu już wiedziałem, że się z tego nie uwolnię. Co tydzień dokładałem 5 minut. Po jakimś czasie zrobiła się z tego godzina biegania non stop. Szok. Ja też mogę. Wzięło mnie na dobre. Pierwszy start z masą ludzi pozytywnie rozbieganych, dopełnił dzieła, a znalezienie strony MP i odnalezienie pierwszych przyjaciół na biegu w Tczewie postawiło kropkę nad „i”.
Teraz po pierwszym udanym sezonie już wiem co chcę robić w życiu pomimo krytyki ze strony ludzi nie „oświeconych” bieganiem. Jak tak się sobie przyjrzę, jak wyglądałem i co robiłem rok temu, to dziękuję Bogu, że otworzył mi w porę oczy i że nie było za późno, żeby wziąć się w garść.
Postawiłem sobie cele i chcę je realizować. Chcę co roku pisać kolejne tego typu podsumowania, z każdym rokiem lepsze lub co najmniej takie same jak rok wcześniej.
Wiem, że mogę!
Uwierzyłem w siebie :))
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu marek100384 (2011-11-19,20:01): Trenuj trenuj i widzimy się na biegach :) Pamiętaj-kto zimę przepracuje to w sezonie zaowocuje. PiterSport (2011-11-19,20:03): Święte słowa. Do zobaczenia na trasie!! Gulunek (2011-11-20,00:48): Noooooo i to jest dobra wiadomość :)
|