2011-06-09
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Bieg Solidarności Świdnik-Lublin Nie dla NIEPEŁNOSPRAWNYCH !!! (czytano: 1310 razy)
Ile dzisiaj zostało z dawnej solidarności? Nie w wiecach, organizacjach, partiach, a w zwykłych ludziach, w ich podejściu do jednostki? Tak wielu dzierży dzisiaj sztandar w dłoni, na piersi napis SOLIDARNOŚĆ, a w sercach zawiść i wyrachowanie. Dzisiaj za nic ma się chociażby osoby niepełnosprawne.
4 czerwca 2011r. pewna grupa ludzi z Lubelszczyzny pod szyldem SOLIDARNOŚCI zorganizowała bieg ze Świdnika do Lublina. Dystans 12,5 km. Była to kolejna impreza biegowa na liście moich corocznych startów. W tym roku miał być to mój 14 start. Na wcześniejszych biegach doszły mnie słuchy, że w tym roku pod byle pretekstem nie przewiduje się udziału w biegu osób niepełnosprawnych. Pomyślałem, że jest tak co roku, że nie po raz pierwszy tnie się koszta na grupie najsłabszych.
W tym roku również z ramienia organizatora otrzymałem smsa z którego jasno wynikało, że udział osób niepełnosprawnych jest organizatorom imprezy nie na rękę. Mimo to pojawiłem się, jak inni uczestnicy, w Świdniku w biurze zawodów, aby zapisać się na bieg( wystartowali min. biegacze NP. głuchoniemi) Jeden z organizatorów uniemożliwił mi zapisanie się na bieg, nawet jeśli chciałem wystartować w kategorii open. Wywołało to spore poruszenie wśród innych uczestników biegu. Dla mnie powód był jasny - po co kilku wózkowiczów ma plątać się na trasie i jeszcze ktoś na kulach? Poza tym to nie mała oszczędność, mając na uwadze kilka dodatkowych nagród po np: 300zł od osoby. To nic, że w tej samej kategorii biegł człowiek bez ręki, na kulach, niewidomy i na wózku.
W tym roku, zacisnęli pętlę na szyi jedynego biegacza niepełnosprawnego, który wystartował w kategorii na kulach. To wszystko poczynili w imię biegu Solidarności. Aż trudno uwierzyć, że wszystko to działo, się bez wiedzy władz Lublina.
Na czas biegu odmówiono mi pomocy służb medycznych. W zamian za to, miałem
co chwilę asystę policji, która kazała zejść z trasy, nawet pod groźbą wystawienia mandatu.
Czy to nie czasy, kiedy władza winna służyć ludowi, jednostce??? Kiedy
postawiłem kule na poboczu jezdni, jakby z pod ziemi pojawiała się policja, każąc mi zejść z trasy. Nie wpadli na myśl, aby podać mi wody. Myśleli może, że zejdę z trasy szybciej? Byli też policjanci, strażnicy miejscy, którzy zdziwieni byli, że ktoś mógł w ten sposób mnie potraktować. Zapewniali, że są ze mną. Miałem biec, gdyż mam do tego takie samo prawo, jak inni uczestnicy.
Ludzie z ulicy podawali mi wodę. Było 30 stopni w powietrzu, a może jeszcze więcej.
Kule i buty przyklejały się do asfaltu. Było ciężko, głównie dlatego, że w taki sposób mnie potraktowano.
W mieści wojewódzkim, mieście inspiracji, które reprezentuje od wielu lat na arenach Polski i świata biegając właśnie na kulach, potraktowano mnie jak intruza! Miało to miejsce na biegu SOLIDARNOŚCI i to najbardziej bolało!
Można likwidować bariery architektoniczne, mówić wciąż o tym jak środowisko otwiera się na niepełnosprawnych, ale takie sytuacje pokazują jak jest naprawdę. Dzisiejsze imprezy sportowe zatraciły dawnego ducha. To często sposób by się wylansować, pokazać, zarobić nie mały grosz. Zachowanie organizatorów biegu SOLIDARNOŚCI było zaprzeczeniem regulaminu imprezy o podobnym charakterze. Takie przedsięwzięcia sportowe powinny jednoczyć, rozwijać w narodzie ducha walki, promować zasadę równości. Tu w imię własnych interesów, pogwałcono prawa jednostki.
Dano mi jasno do zrozumienia, że będę przeszkadzał, dlatego wszelkimi sposobami chciano mnie nie dopuścić a potem usunąć z imprezy. Mimo to wystartowałem i dobiegłem do mety jak inni. Próbowano złamać mnie psychicznie i fizycznie. Kiedy zbliżałem się do mety wiedziałem kto tak naprawdę zwyciężył. To była moja walka nie tylko z kilometrami 30 stopniowym upałem. Pokonałem ludzi i system, który widział we mnie zagrożenie dla siebie i całego biegu. Biegłem samotnie wciąż nie mogąc zrozumieć, dlaczego?
Do każdego biegu przygotowuje się nie tylko fizycznie. Za każdym razem to wielkie przeżycie i emocjonalne.
Kiedy wbiegałem na stadion w Lublinie gdzie była meta, dołączyli do menie inni biegacze dorośli i dzieci. Ludzie na trybunach na stojąco bili mi brawo. Kidy przekroczyłem linię mety trudno było mi ukryć łzy wzruszenia. Wielu podchodziło z gratulacjami. Inni pytali, jak mogli tak mnie potraktować? Zawodnicy widzieli jak organizatorzy ładowali nagrody do samochodu. Nie mogli ufundować czegoś dla Ciebie? Odpowiadałem, że mając na uwadze to jak mnie potraktowali niczego od nich bym nie przyjął. W tym momencie nie chodzi tu
o nagrody ani pieniądze. Biorąc udział w biegu chciałem pokazać swój sprzeciw przeciwko takiemu podejściu do osób niepełnosprawnych.
Na początku maja zostałem zaproszony na bieg do Kowla na Ukrainie. Kiedy ukończyłem dystans przewidziany dla osób niepełnosprawnych, z mojej inicjatywy z całym miastem pokonałem jeszcze jedno kółko. Chciałem pokazać mieszkańcom naszą z nimi solidarność. Na wielu biegach prosi się właśnie mnie o zabranie głosu przed i po biegu, znając mój stosunek i podejście do tego co się dzieje.
Następnego dnia po Biegu Solidarności zostałem zaproszony na I Bieg Partyzantów do Janowa Lubelskiego, organizowanym przez I Liceum im. Bohaterów Porytowego Wzgórza. Zarówno organizator biegu, jak i dyrektorka liceum potraktowali mnie jak kogoś szczególnego i tak się czułem.
Choć trasa biegu była mordercza z powodu trudnej nawierzchni, 7km po lesie, piachu i kamieniach, to atmosfera zarówno przed jak i po biegu pozwoliła mi odzyskać spokój wewnętrzny i wiarę w człowieka. Czułem się częścią społeczności zarówno jako sportowiec i człowiek, nawet jeśli nie w pełni sprawny.
Organizatorzy biegu potrafili docenić trud jednostki. Policja nie próbowała mi wypisać mandatu. Przeciwnie, jak inni bili brawo. Miałem opiekę medyczną, a po biegu profesjonalny masaż. Mogłem, jak wszyscy uczestnicy biegu, skorzystać nieodpłatnie z miejskiej pływalni. Organizator nie zapomniał również o wyróżnieniu i specjalnej nagrodzie. Było tak normalnie i po ludzku. W podzięce za właściwe podejście do mojej osoby napisałem wiersz który nawiązuje do I Biegu Partyzantów, którym zechcę się z Wami podzielić drodzy czytelnicy, biegacze i kibice na których mogę liczyć zawsze i na każdym biegu.
Pozdrawiam serdecznie - ostatni mohikanin ziemi Lubelskiej biegający na kulach,
Robert Pawłowicz.
Ps. Obiecany wiersz mojego autorstwa.
Porytowe Wzgórze- bieg pamięci.
Partyzantom z Porytowego Wzgórza
oddaliśmy dzisiaj cześć.
Żywym przywróciliście nadzieje.
Wzgórze utkane z ludzkich tchnień,
zbratało się z setką biegaczy.
Oni wtedy...
dzisiaj my osiągnęliśmy słuszny cel.
I choć Ci co polegli,
ustami dziś nic już nie mogą rzec,
żywi ku pamięci wskrzesili ów bieg.
Spocznijcie w pokoju, waleczni mężowie,
naszymi czynami historia się wypowie.
Wiele jest form pamięci czczenia,
pomniki stawiamy by oddać cześć.
I Liceum waszego imienia
po latach powołało dla was ten bieg.
Co by krew wasza spoczęła, ciała utrudzone,
za wolność otrzymaną,
z trudu biegnących,
tkamy wolności koronę.
Na nogach, czy kulach, to w jednym celu,
do mety biegliśmy by hołd wam oddać wielu.
Na pamiątkę I biegu
w Janowie Lubelskim z Porytowego Wzgórza.
Roku Pańskiego AD. 2011.
Robert Pawłowicz (biegacz na kulach)
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |