2011-03-08
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Zaufałem ekspertom...i ciekawe co z tego wyniknie ? (czytano: 471 razy)
Dzisiaj - w Dzień Kobiet (najlepsze życzenia dla wszystkich koleżanek - biegaczek !) - rozpocząłem ostatnią fazę przygotowań do kwietniowego maratonu. Tym razem jednak, postanowiłem na sobie nie eksperymentować i zaufać ekspertom – czyli dokładnie zrealizować 20-dniowy trening według wskazówek Kamili Gradus (była rekordzista Polski w półmaratonie oraz Darka Kaczmarka (PB w maratonie 2:14) - opublikowanych w „Bieganiu” (Marzec 2007). Wcześniej wykonałem 7-tygodniową, zimową „harówę” wypracowując tzw. bazę, w trakcie której przebiegłem łącznie ponad 350 km, zakończonych w ostatni weekend dwoma bardzo mocnymi treningami w Zakopanem – dwa razy po 15 km z Jaszczurówki w stronę Łysej Polany (drogą Oswalda Balzera), z czego połowa była cały czas pod górę (start na poziomie 890 m npm, najwyższy punkt 1045 m npm.). Ponieważ był mróz (ok. – 5) to ostre, górskie powietrze nieźle przewentylowało mi płuca. Mam nadzieję, że to niebawem zaprocentuje, choć dzisiaj w czasie pierwszego treningu z cyklu zaleconych przez wspomnianą dwójkę ekspertów, nogi miałem wyjątkowo ociężałe… (6 km OWB1 + 8 x 100 m mocnych tempówek). Generalnie rzecz biorąc, postanowiłem zrealizować pełny cykl treningów zalecanych zawodnikom z celem w maratonie na poziomie 3:30 – czyli bariery do której przełamania brakuje mi jeszcze 8 minut. Może teraz – w kwietniowym maratonie w Zurichu – się uda… Po drodze, 27 marca będzie Półmaraton Warszawski z założeniem „urwania” chociaż kilku sekund z dotychczasowej „życiówki”. Liczę, że również się uda…, pod warunkiem jednak, że nic mnie nie dopadnie (kontuzja – odpukać !!!) w najbliższych 3 tygodniach. W każdym razie, dziś rozpocząłem pracę nad poziomem szybkości, a ściślej: nad dynamiką biegów i zamierzam zrealizować ten program od początku do końca. Jak nie przyniesie to oczekiwanych efektów (w postaci nowych „życiówek”), to będzie znaczyło, że nadaję się już tylko do… zamykania peletonu, jak mówią kolarze. Choć w radio już trąbią o nadchodzącej wiośnie, to na moich Mazurach w Wińcu, zima jeszcze nie odpuszcza – śniegu dużo, jeziora wciąż skute grubym lodem, a nocą po kilka stopni mrozu. Może coś w tym tygodniu z tą wiosną się wreszcie ruszy, bo już naprawdę znudziło mi się ciągłe bieganie po lodzie i zamarzniętym śniegu. Pewnie nie tylko mnie…
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora henioz (2011-03-12,21:22): Też czekam na wiosne.
|