2010-08-19
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Katorżnik 2010 cz I (czytano: 554 razy)
Zacznę jak zwykle, czyli:
AKCJA KATORŻNIK ROZPOCZĘTA.
A zaczęło się fantastycznie, bo jak inaczej można by było to nazwać ,jeśli przyjeżdża po Ciebie piękna kobieta pięknym samochodem…….
Natalia zabrała mnie z Kępna.
Jazda przebiegała bardzo sprawnie i spokojnie, ale to niestety nie zasługa naszych „wspaniałych” dróg, ale świetnemu kierowcy jakim niewątpliwie jest Nata.( ale wazelina)
Gadaliśmy sobie i gadaliśmy a Lubliniec zbliżał się z każdą chwilą.
Nie myślałem jeszcze o biegu, lecz debiutantkę Natalię interesowało wszystko co z nim związane i „zamęczała” mnie pytaniami.
Większość tematów – a jakże – dotyczyła biegania, ale nie zabrakło też rozmów o… życiu.
Po niespełna 2 godz. dotarliśmy na dworzec w Lublińcu, gdzie mieliśmy odebrać następną normalną inaczej, czyli Ewę.
Chociaż widziałem Ją pierwszy raz w życiu , zdawało mi się jakbyśmy się znali od dawna :)
Już po chwili dotarliśmy do Kokotka.
Wraz z ujrzeniem pierwszych zawodników zaczęła na mnie spływać atmosfera przedbiegowa.
Okazało się, że bieg tyłem odbędzie się za pół godziny i przez głowę przemknęło mi: -„ A może by tak ...”
Z powodu kontuzji łydki nie planowałem co prawda startu, ale.....
Już po chwili pędziłem na start.
Wcześniej oczywiście odebrałem pakiet, a w „parkieciarni” spotkałem - dyskutujących żywiołowo przy stoliku – Kucharskich.
Zgodnie już z długowiekową tradycją ryknęliśmy z Gabą do siebie , by po chwili paść sobie w ramiona.
Bardzo lubię ten moment
Na start dobiegłem na 10 minut przed czasem, więc zdążyłem jeszcze rozmasować prawą łydkę( tą niakontuzjowaną) , ponieważ jakaś taka sztywna się zrobiła.
Nawet przez moment się zawahałem, czy wystartować , ale już za chwilę pędziłem do przodu - to znaczy do tyłu - ile sił w nogach :)
Do mety doprowadziły mnie okrzyki Gaby, Natalii i Ewy.
Jednak damski doping dodaje podwójnych skrzydeł, choć z drugiej strony szkoda, że nie podwójnych nóg, bo te dwie moje obolałe już odmawiały posłuszeństwa a na czterech , to byłby finisz :)
Po biegu oprowadziłem dziewczyny po ośrodku, troszkę postaliśmy na pomoście, gdzie Nata z Ewą z niepokojem wpatrywały się w odległe o kilkaset metrów trzciny, w które jutro miały wedrzeć się z impetem.
Po małym rekonesansie dziewczyny postanowiły udać się do swojej bazy , ale przed wyjazdem zaczęły się martwić , czy aby na pewno mam gdzie spać.
One się naprawdę, szczerze martwiły!!!....
No rozczuliły mnie tym niemal do łez……kochane kobitki.
Po moim zapewnieniu ,że rowy w Kokotku są bardzo wygodne, pojechały do Lublińca na kwaterę , a ja udałem się na poszukiwanie Gaby.
Po kilkunastu minutach poszliśmy na salę , gdzie Gaba przygotowała kolację dla Rodziny.
Miałem w tym zresztą swój udział a lekko nie było.
Otóż Pani Gabryjela zabrała z sobie tylko znanych powodów nóż, który miał wszystkie noże pod sobą, a co za tym idzie ….nie kroił.
Z bohaterska miną i pewnością w głosie powiedziałem:
- „Daj, ja pokroję”
Już przy pierwszej bułce zrozumiałem na co się porwałem.
Już przy pierwszej bułce wiedziałem, ze nie będzie lekko.
Już po pierwszej bułce wypowiedziałem sapiąc i dysząc :
- „ To jest gorsze od Katorżnika”
Bułek było kilkanaście………..
W nagrodę otrzymałem jednak przepyszną kanapeczkę z przepysznym ogóreczkiem wyhodowanym własnoręcznie przez Piotrka.
Po chwili Gaba zarządziła wniesienie blachy ciasta , która niestety w zastraszającym tempie pustoszała.
Ja oczywiście się do tego nie przyczyniłem …..OBoże! 6 kawałków , to przecież nie jest tak dużo.
Po zakończeniu kolacji pomaszerowaliśmy na imprezę, której odgłosy już się dały słyszeć z dołu.
Z obawy ,ze przeczytać to może ktoś z organizatorów i nie chcąc im robić przykrości, nie będę opisywał zbyt mocno występujących zespołów.
Tym bardziej ,że po wypiciu 12 piw ludzie zaczęli się świetnie bawić, a przecież o to chodziło.
Usiedliśmy sobie przy stoliczku i co rusz dołączały do nas nowe osoby, głownie z Temu.
Pogadać za bardzo nie szło, więc ryczeliśmy do siebie prosto w ucho.
Przyjechał Jacek, potem Truskawka z Łysym i dziećmi.
Posiedzieli chwilę, po czym znienacka się ulotnili.
Kiedy już zwątpiliśmy, że wrócą, oni tak jak się ulotnili, tak się pojawili….ZNIENACKA :)
Kiedy zagrali pewną „piosenkę” nie zdzierżyłem i wysłałem ‘esemesa” do Naty :
- „Właśnie zaczęli grać „Majteczki w kropeczki” …POMOOOOCYYYY!!!!
Pomoc nie nadeszła.
Kiedy zagrali następnego hita ( tytuł nie chce mi przejść przez …klawiaturę) wysłałem kolejnego:
- „ Zabierzcie mnie stąd, BŁAGAM!!!!
Nie zabrały…..
I tak mijały minuty a Miłosz tylko podawał aktualną ilość minut, jaka została zespołowi do końca występu.
W końcu czas minął, ale niezrażony niczym i przekonany o własnej wielkości zespół grał.
Wszyscy myśleli, że to echo grało , a to…zespół grał….
W tak zwanym małym międzyczasie przyjechał kolega Piotrek i dowiedziałem się ,że mam gdzie spać.
Wypiłem więc khooleejne pfiwo ( albo dwa) i około 2.00 udałem się na zasłużony odpoczynek
Wszakże jutro zawody.
Ciag dalszy za chwilę
Autor zdjęć: Kaziu Kordziński
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu benek (2010-08-19,19:30): czemu mnie nie bylo przy tych bułeczkach?:] golon (2010-08-19,19:36): fajnie było się spotkać kolejny raz , pogadać przed startem do Biegu Tyłem :) no Nata i Ewa to fajne dziewczyny :D wiedziałeś z kimś się zabrać z Natą nie powiem :) do zobaczenia w Pile :) mamusiajakubaijasia (2010-08-19,20:20): Benka nie było przy bułeczkach, ale MOIM nożem nawet on nie dałby im rady. Rano, kiedy Ciebie nie było, rozwiązałam tę kwestię z typową dla siebie skłonnością do działań definitywnych. Mianowicie naostrzyłam piekielny nóż na schodach do sali gimnastycznej. Do dziś boję się go używać, bo raptem zrobił się piekielnie ostry.......................................................A i tak wszyscy, którzy znają Benka, wiedzą, że nie o bułeczki mu chodziło, tylko o placek ze śliwkami. Dybol się załapał:) Kedar Letre (2010-08-19,21:19): Bo gdzieś tak od 16.30 zacząłeś tyłem łazić, to i nie trafiłeś :) Kedar Letre (2010-08-19,21:20): I oby Mateusz tych spotkań jak najwięcej było Kedar Letre (2010-08-19,21:22): Nóż jaki jest(był) każdy widzi( widział) :) Bardzo GO polubiłem( tego noża) :) Kedar Letre (2010-08-19,21:25): No właśnie Iza, zapomniałem,że poszliście rozłożyć samo-rozkładający się namiot. Czyżbyście kupili go w Biedronce? nata75 (2010-08-19,21:51): Radziu to kiedy jedziemy razem na jakieś zawody? Jeszcze mnie nikt tak nie pochwalił WOW - dzięki ;D Kedar Letre (2010-08-19,22:01): Możemy choćby jutro :) nata75 (2010-08-19,22:03): Radziu nie zabrałyśmy Ciebie, ale następnego dnia miałeś najlepszy i najgłośniejszy doping ;D ewulka (2010-08-19,22:06): O kurcze posikałam się,jesteś niesamowity.Dokładnie nastepnym razem polecimy z Natalią na skrzydłach po Ciebie.Wszystko mnie bolało,nawet gardło od pisków i krzyków:Radzio...... Kedar Letre (2010-08-19,22:19): Dzięki dziewczyny. To naprawdę pomaga shadoke (2010-08-20,07:50): Rozumiem, że przez skromność nie napisałeś, że wygrałeś bieg tyłem;))) Kedar Letre (2010-08-20,08:47): Odśpiewam Ci to Wiesiu przy najbliższej okazji :))) Kedar Letre (2010-08-20,08:48): No PRAWIE Iwonka, Prawie. Ale gdybym tylko chciał....:)))))) Marysieńka (2010-08-20,09:12): ..."Z powodu kontuzji łydki nie planowałem co prawda startu, ale.....
Już po chwili pędziłem na start.".....ileż razy sama to "przerabiałam...gratki:))) j Kedar Letre (2010-08-20,09:18): Tego się już chyba nie da wyleczyć Marysiu :)) I nie myślę tu o łydce :)))) Gosiulek (2010-08-20,09:23): Majteczki w kropeczki mu sie nie podobały, esteta się znalazł:))) choć ja wolę Twoje "Biegnę, biegnę" niż te "Majteczki..." w wykonaniu choćby najlepszego zespołu:))) Kedar Letre (2010-08-20,09:25): Gosia, BŁAGAM!!! Nie przypominaj mi już tych "majteczek" bo nie zdzierżę :)))) adamus (2010-08-21,15:55): Kurde, Kaziu powinien przestać korzystać z szerokokątnego obiektywu; jakiś taki okrągły się robisz na jego fotkach:)))) Kedar Letre (2010-08-23,10:05): Mireczku, ja po prostu dążę do doskonałości, czyli do kształtu kuli :))
|