2010-08-08
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Historyczny triumf :) (czytano: 1465 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: www.biegnahel.pl
Nadszedł w końcu długo wyczekiwany przeze mnie dzień startu w najważniejszym, jak do tej pory, biegu. 8 lipca. To właśnie ta data na zawsze utkwi mi w pamięci,ponieważ od tego dnia zacząłem walczyć i zostawiać swoje siły a nawet zdrowie dla kogoś, komu jest właśnie ono w życiu najbardziej potrzebne, by żyć.
Gdy wraz z moimi klubowymi przyjaciółmi oraz przyjacielem z Bronowa, pojawiliśmy się na starcie w Raciborzu, powitała nas spora grupa ludzi, zainteresowanych tym właśnie biegiem.Byli tam m.in: nasze rodziny, przyjaciele, znajomi, przypadkowi przechodnie, media, a także dyrektor naszej szkoły i vice starosta miasta.Którzy dodali nam otuchy, życzyli nam szczęśliwego i bezpiecznego dotarcia do celu.
Po wybiegnięciu z Placu Długosza zmotywowały nas brawa, które dały nam świadomość,jak ważny jest to bieg i co jest najważniejszym celem tej inicjatywy. Gdy po kilku, pierwszych, jeszcze wesołych, upalnych dniach na trasie, przebiegnięte kilometry zaczęły się "pokazywać" w nogach, odczuliśmy pierwsze "schody"(oczywiście w górę), zabawne humorystyczne bieganie, przemieniło się w poważną pracę i wysiłek fizyczny. Polegał on wtedy, mniej więcej na tym, iż każdy z nas kombinował co zrobić, by jak najszybciej i jak najskuteczniej się zregenerowac, na kolejny, również wcale nie łatwy, nadchodzący dzień.
Trasa ciągła głównie małymi miejscowościami, zwykle albo lasem albo na otwartej przestrzeni wśród licznych łąk i pól, gdzie ciężko było o metr cienia. W miejscowościach bardziej aktywnych, rozgłaszaliśmy nasz szczytny cel i organizowaliśmy zbiórki pieniężne.Ludzie zazwyczaj byli pozytywnie nastawieni do akcji, z chęcią wysłuchali szczegóły naszego działania. Trasa kilka razy, niespodziewanie nas zaskoczyła.Niektóre drogi które na mapie są zaznaczone jako asfaltowe w rzeczywistości nie nadają się do jazdy samochodem z przyczepą kempingową, więc biegliśmy wtedy bez zaopatrzenia.
W ostatnim tygodniu, mając już ponad połowę trasy w nogach, zdawaliśmy sobie w głowach, jak k..wa faktycznie daleko jesteśmy od ojczystego Śląska i rodzinnego domu!(przepraszam najmocniej ale tak właśnie było),prognoza pogody na dalsze dni nas nie rozpieszczała. Nagrzany asfalt już nas mocno denerwował.A końca biegu nie było widać. Kumulujący się wysiłek, skutkował prawie już nieustannym bólem stawów, głównie tych kolanowych oraz mięśni łydek, Achillesów i ud. Podczas biegu zdarzały się także odczucia bolesności i ciężkości rąk. W tym momencie biegu wyczyn ten wymagał, pokazanie swojego charakteru podczas licznych kryzysów i pokonaniu swoich słabości fizycznych jak również psychicznych. Mnie osobiście motywowała chęć pomocy oraz ilość znajomych i nieznajomych, którzy trzymali przez cały czas za nas kciuki!:)
Motywacja stosunkowo wzrastała, gdy było czuć, że zbliża się koniec.Jednak pozornie nizinne i płaskie pomorze, okazało się dla nas górami! Przyznam,że było najbardziej urozmaicone pod względem profilu z całej trasy (liczne długie podbiegi, zbiegi z zakrętami). W ostatnie dwa dni, przywitała nas tak bardzo długo wyczekiwana, deszczowa aura z miłym,przyjemnym ochłodzeniem podczas biegu. Ostatniego dnia, naszej trójce towarzyszyli helanie: ksiądz,sekretarz miasta jak i również biegowy kolega z Rydułtów. Nieliczne kilometry, które zostały do wyznaczonego celu, nie były już odczuwalne w nogach. Wewnętrzna radość serca i chęć pomocy potrzebującemu Tymkowi, napędzały samoistnie nogi, by dokonać czegoś co na zapoczątkowaniu pomysłu było dla nas jeszcze nie realne:)) Biegnąc ostatnie kilkanaście set metrów z symbolicznymi flagami przez zatłoczone nadmorskie ulice, witały nas tłumy ludzi, bijąc gorące brawa.Wchodząc na scenę z niedowierzaniem patrzyłem na wszystko(No uczucie bezcenne tego nie da się wyrazić za pomocą słów, ani buźki, to trzeba przeżyć );O
Podsumowując: akcja zakończyła się sukcesem, nikomu nic poważnego się nie stało. Uzbieraliśmy jak na pierwszy raz kwotę nieco ponad 5200zł.
Szczególne podziękowania dla:
- patronatów,którzy pomogli rozpowszechnić pomysł:
- sponsorów,bez których było by nam ciężej
- ludzi odpowiedzialnych za nasz nocleg i bezpieczeństwo
- tych, którzy przywitali nas w swoich miejscowościach
- leśniczemu, który podarował mapę i wskazał drogę leśną
- biegaczom towarzyszącym nam w ostatnim dniu
- tym którzy bezinteresownie i anonimowo pomogli w
organizacji naszej
akcji
- osobą, którzy wsparli finansowo Tymka
- także tym co sercem byli z nami, 3mali kciuki i śledzili
codzienną relację
- ludziom, których poznaliśmy w trakcie trwania inicjatywy
- ekipie Helboys za bezinteresowne chęci
- Johnowi bez którego prawie nic byśmy nie załatwili i
chyba do dziś nie zdążylibyśmy wybiec:)
- ekspertom w dziedzinie biegania za cenne rady:
- p.August Jakubik
- p.Piotr Kopeć
- także i przyjaciel John Horvath
- dyrektorowi naszej szkoły Arkadiuszowi Tylce za
pomoc w rozwijaniu talentów sportowych
- rodzinom
- trenerowi Kazimierzowi Stępień za przygotowanie do biegu
- NO I TYMKOWI DLA KTÓREGO MOGLIŚMY BIEC:)
- wszystkim o których zapomniałem a powinni tu być!
Dziękuje za przeczytanie artykułu.
Pozdrawiam Was kochani ludzie :P
Timon (SJ)
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora johnbegood (2010-08-08,23:12): Dzięki za to. Ten bieg to Wasz pomysł i Wasza zasługa. My tylko pomagaliśmy a wy pokonaliście wszelkie bariery aby pomóc Timkowi który codziennie walczy o każdy następny. Powiem że po przeczytaniu tego bloga, że poza talentem biegania, posiadasz też talent pisania (relacjonowania) bo to było pisane z serca. ;-) Pozdr.
|