2010-07-27
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Biegający dyrektor... (czytano: 561 razy)
W niedzielę odbył się III Bieg Jakubowy. Bieg którego byłem dyrektorem, choć biorąc pod uwagę zadania jakie na siebie wziąłem, wyszło bardziej tak jakbym był współorganizatorem. A zorganizowanie kolejnego biegu i to w tak krótkim czasie (niecałe dwa tygodnie!) to jednak sporo pracy i nerwów. Na szczęście zadowolenie i pochlebne recenzje biegaczy doskonale to wynagradzają... :)
Oczywiście zdobyłem także nowe doświadczenia... Przekonałem się, że wydawanie poleceń osobą sporo starszym od siebie nie należy do najłatwiejszych. Dzięki znajomym którzy mi pomogli, choć kompletnie nic nie mogłem zaoferować im w zamian, po raz kolejny uwierzyłem w ludzi.
Ciekawa jest też historia z zabezpieczaniem trasy przez policję... Prosiłem Panią z wągrowieckiego OSIRu, z którą współpracowałem o załatwienie tego. Podobno znała kogoś z wągrowieckiej drogówki, więc nie powinno być problemu. Niestety nie udało się - oficjalnie z powodu braków kadrowych...
W dniu biegu postanowiłem jednak zadzwonić na 997 i przekonać się czy rzeczywiście jest to niemożliwe... Okazało się, że nie ma problemu i dyżurny wysłał jednostkę, prosił tylko abym przekazał mu człowieka który może pokazać gdzie mają się ustawić... Chyba dalszy komentarz jest zbędny? :]
Udało mi się także wystartować w tym biegu i niestety sportowo jestem z niego dużo mniej zadowolony niż organizacyjnie. Nie miałem czasu na rozgrzewkę i praktycznie przez cały bieg czułem jakby blokadę w nogach (przydarzyło mnie się to w tym roku już drugi raz - pierwszy raz na biegu Rusałka Zimą na początku marca). Dopiero ostatnie kilkaset metrów pokonałem na luzie i czułem że mogę przyśpieszyć...
Dobiegłem na 5-tym miejscu pokonany przez Macieja Łucyka, Roberta Stępniaka, Grzegorza Maczyńskiego oraz Tomka Radke. Moje średnie tempo to 03:37, a do drugiego miejsca straciłem nieco ponad minutę więc przy optymalnym samopoczuciu było ono w moim zasięgu. Czuję więc spory niedosyt...
Poza tym nie mogę się po tym biegu pozbierać, wczoraj chciałem zrobić na treningu minimum godzinę rozbiegania. Zrezygnowałem jednak po ośmiu kilometrach, po prostu nie miałem siły więcej biegać. O ile mogłem to sobie tłumaczyć zmęczeniem 12-toma godzinami w pracy to jak wytłumaczyć to, że dzisiaj sytuacja się powtórzyła..? Miałem dzisiaj w planach 12km rozbiegania + podbiegi. Po czterech kilometrach już kompletnie nie miałem ochoty na bieganie, zrobiłem więc znowu ósemkę (choć miałem ochotę wrócić do domu) wplatając w to 5 dwudziestosekundowych rytmów... I nie był to dla mnie luźny trening... Kompletnie nie wiem co jest grane, ale jutro chyba zupełnie odpuszczę bieganie z nadzieją, że w czwartek będę mógł wrócić do normalnego rytmu treningowego...
Na pocieszenie zamówiłem nowe koksy... Działania kreatyny kompletnie nie odczułem na sobie. Wróciłem więc do sprawdzonego BCAA w proszku (do rozpuszczania i picia), a dodatkowo kolejny test: ZMA - podobno poprawia jakość snu, a więc znacząco wpływa na regenerację... Sprawdzimy :)
P.S. Na zdjęciu obok dekoracja kategorii wiekowej M16 (bo mimo fatalnego biegu udało mi się ją wygrać ;))
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora suchy (2010-07-28,07:54): Vitargo + witaminy + BCAA po i przed mocnymi treningami w zupełności wystarczają, nie ma co z kreatyną szaleć :]
Trzymaj się i składaj papiery na dyrektora OSiR w Wągrowcu - no risk - no fun ! Rufi (2010-07-28,08:11): Szmajchel, wypadaloby zrobic badania krwi. I nie przesadzaj z koksami - szczegolnie tymi poprawiajacymi jakosc snu. michu77 (2010-07-28,09:19): badanie krwi to dobry pomysł. A impreza się w pełni udała! Nie słyszałem negatywnych komentarzy ;)
|