2010-01-20
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| (czytano: 540 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://www.termabukowina.pl/
Po raz pierwszy od niepamiętnych lat sylwestra spędziłem w gronie tak kameralnym, jedynie z moją dziewczyną. I był najlepszy od lat, bo poza Warszawą i ustalonymi „ramami” w których sylwester przeważnie się odbywał. Zresztą nie sylwester był „gwoździem” wyjazdu, a narty i… baseny termalne! Mieszkaliśmy co prawda w Poroninie (co jednak było poronionym pomysłem, raczej polecam inne miejscowości podzakopiańskie), ale na narty dojeżdżaliśmy do Bukowiny Tatrzańskiej. Tam też był ogromny kompleks z wodami termalnymi (w ramach reklamy -patrz link:). Nie jest tam tanio, ale wchodzi się minimum na 2,5 godziny i przez ten czas naprawdę jest co robić – mnóstwo różnych basenów, masaże wodne, kilkanaście saun… także po nartach regeneracja psychofizyczna była pełna. Co do nart zaś – przed tym wyjazdem mieliśmy na koncie zaledwie parę zjazdów z oślej łączki. W Bukowinie jest kilka świetnie przygotowanych stoków i po raz pierwszy korzystaliśmy już z orczyka (zaliczyłem jedną spektakularną glebę przy wjeżdżaniu do góry:) i pod koniec zjeżdżaliśmy już półkilometrowymi stokami. Wciągająca sprawa, jednak wciąż mam wrażenie że kontuzjogenna i trochę się nart obawiam w kontekście priorytetów, jakie wciąż związane są z bieganiem.
W sylwestra spokojnie, wypiliśmy piwo i postrzelaliśmy trochę. Były życzenia ale bez tzw. postanowień noworocznych. Może poza oczywistymi biegowymi – tradycyjnie, przebiec więcej i szybciej niż w zeszłym roku. Powinna wystarczyć większa konsekwencja i nie marudzenie na pogodę, niewyspanie, lekkie bóle, przeziębienia czy inne czynniki mocno subiektywne, z którymi trzeba sobie poradzić. Nie lubię marudzenia i usprawiedliwiania tak u innych jak i u siebie, postaram się więc i na blogu unikać takich wpisów w AD2010 :) Póki co trzymam się i już do 18 stycznia wykonałem taki sam przebieg jak w październiku czy listopadzie, w styczniu pęknie 200 km a to już jak na początek roku przyzwoicie.
Po drodze był bieg chomiczówki. 15 km kiepsko przygotowaną trasą potraktowałem jako trening WB2 (choć miał być trucht, ale ciut za zimno było żeby się toczyć). Nie sądzę żebym jeszcze wystartował w następnych edycjach, organizacja biegu, profil trasy i termin to zdecydowane negatywy. Choć byłem pełen uznania dla wyników jakie niektórzy osiągali a nawet były to życiówki (czyżby szczyt formy w styczniu? Choć życzę aby było jeszcze lepiej:). u mnie na razie praca u podstaw, której owoce będę zbierał wiosną (o ile jakiś grochowski pies nie odgryzie mi achillesa na treningu).
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |