Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [2]  PRZYJAC. [84]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
stanwoj7
Pamiętnik internetowy
Zapiski długodystansowca

Stanisław Wójcik
Urodzony: 20-0--4-19
Miejsce zamieszkania: Dąbrowa Górnicza
3 / 19


2009-09-30

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
MAGIA WROCŁAWSKICH MARATONÓW (czytano: 1081 razy)

PATRZ TAKŻE LINK: www.stanwoj.4.pl

 

Już w przededniu sobotnim przedpołudniem, przed biurem zawodów 27 HASCO-LEK WROCłAW MARATON, ruch i ożywienie.Zjeżdżają się zawodnicy ze wszystkich stron Polski ,by nazajutrz rano stanąć do startu w słynnym maratonie.Rejestracja przebiegała szybko i sprawnie.Po pobraniu pakietów i numerów startowych wolontariusze kierują chętnych na Pasta Party w pobliżu bram Stadionu Olimpijskiego, obok miejsca jutrzejszego startu.Przygrywa zespół muzyczny najnowsze i nieco starsze przeboje.Kilka par tańczy.Wokół dużo znajomych twarzy.Serdeczne powitania.Smaczny posiłek i parę łyków piwa poprawiają jeszcze bardziej niecodzienny i radosny nastrój wyczekiwania przed jutrzejszym startem w baśniowo kolorowym i czarodziejsko- magicznym już 27 wroclawskim maratonie.Przy stoliku zasiadła duża grupa doświadczonych zawodników z Elbląga.Snują opwieści o minionych wrocławskich biegach długodystansowych.O Bożenie , która parę lat temu przyjechała do Wrocławia na maraton , tłumacząc wcześniej mężowi , że służbowo na delegację do Hutmenu.Lucjan , zagorzaly przeciwnik biegania, odkrył prawdę i udał sie w ślad za nią , aby wybić jej start z głowy.Od tej chwili biegają już wciąż razem w prawie każdym , nie tylko wroclawskim maratonie.To chyba za sprawą magicznej mocy wrocławskich maratonów- podsumował ktoś na koniec.

W niedzielne przedpołudnie- start biegu głównego na dystansie 42,195km.Z przodu elita a za nimi prawie dwutysięczna rzesza pozostałych maratończyków.Początkowo w tłoku wszyscy biegną razem , później tempo różnicuje się.Niektórzy biegną swoim krokiem , jak bohater opowiadania Alan Sillitoe pt.,,Samotność długodystansowca".Trasa od Stadionu przez Most Grunwaldzki do rynku Starego miasta nie nastręczała trudności i została pokonana w przyzwoitym czasie.Na jednej z ulic Starego Miasta rzucał się napis wykonany olbrzymimi literami ,,Jesteście chlubą Wrocławia".Któryś z maratończyków ociera twarz , nie z potu a z łez wdzięczności za tak serdeczny doping.Nic dziwnego , że biegnie się jak na skrzydłach.Na półmetku patrzę na zegar- muszę zwiększyć tempo do 5 min/km pomyślałem , aby utrzymać się w planowanym czasie.Zbliża się już przełomowy 30 kilometr.Na punkcie odswieżania spoglądam do tyłu i nie dowierzam własnym oczom.Podbiega znajoma z portalu biegowego w internecie.Nigdy wcześniej się z nią nie spotkałem , nawet nie rozmawiaiśmy przez telefon , randka w ciemno - bez dwóch dwóch zdań. Dzisiaj umowiliśmy sie na starcie maratonu, jeszcze wcześniej nie mogliśmy się spotkać w Rudawie, Jaworznie i Oświęcimiu , bo spotkać się na maratonie , to jak znalezienie igły w stogu siana.Nasze spotkania odbywały się jedynie na tronach internetowych dla biegaczy.To za sprawą czarodziejskiej magii tego maratonu - pomyslałem witajac się z nią za dlugo i za bardzo serdecznie jak na maraton , kosztem cennych minut końcowych.Przyspieszyliśmy biegnąc cały czas razem , niekiedy objęci ramionami jak bliźnięta syjamscy.Słyszymy pieszczotliwy komentarz kogoś z dopingujacych : ,,Jak się ma taką kondycję , to nic dziwnego . że przy boku taka kobieta", bo Wrocławianie słyną z trafnego dowcipu.Nie było syndromu 30 kilometra.Nie odczuwaliśmy zmęczenia i nie pokonywaliśmy ostatnich kilometrów nadludzkim wysiłkiem.Mijaliśmy wielu biegaczy a linię mety przekroczyliśmy równocześnie trzymając się za ręce.Odebrałem medal.Rozejrzalem się wokół.Nigdzie jej nie było.To z pewnością fata morgana jak na pustyni ,efekt nadmiernej wyobraźni po 30 kilometrze spowodowany pragnieniem , wysiłkiem i wyczerpaniem - rozważałem w drodze powrotnej do Katowic.W domu otworzyłem komputer , aby sprawdzić wyniki i przejrzeć zdjęcia.Zatrzymuję wzrok przy dwóch fotografiach z trasy.Na jednej biegniemy ramię w ramię , na drugiej równocześnie trzymając się za ręce przekraczamy linię mety.W przyszłym roku znów przyjadę do Wrocławia na maraton , bo bajeczny , kolorowy , czarodziejski i taki magiczny- postanowiłem.


Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora


stanwoj7 (2009-10-02,15:22): Ta historia jest tak prawdziwa , że wydaje się nieprawdopodobna.
evitah (2009-10-08,14:06): niewiarygodna historia:)
KARMEL (2009-12-12,14:46): Magiczne odczucie tego wszystkiego to podstawa...
wiewiorka (2012-02-04,19:35): Piękna historia... I wiem z jedenastoletniego doświadczenia :-) jak magicznym miastem jest Wrocław, i że tu się spełniają nieprawdopodobne i wielce upragnione życzenia!







 Ostatnio zalogowani
Admin
07:47
Ryszard N.
07:11
kos 88
06:46
jaro109
06:25
biegacz54
06:20
schlanda
05:26
Piotr Fitek
02:04
BuDeX
00:12
mariuszkurlej1968@gmail.c
23:22
fit_ania
23:21
Świstak
22:54
Robak
22:37
szalas
22:34
staszek63
22:06
uro69
22:01
edgar24
22:00
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |