2009-06-28
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| grill (czytano: 245 razy)
Czym się różni grill polski od grilla angielskiego?
Masą ciała i stanem upojenia alkoholowego uczestniczących w nim kobiet.
Taka odpowiedź nasunęła mi się wczoraj po tym co zobaczyłem za płotem u sąsiadów. Angielskie baby, grube nieprzyzwoicie, trzymały w jednej ręce rumiane, ociekające tłuszczem kiełbasy, a w drugiej kufel piwska, krzycząc przy tym, przeklinając i nie czując zażenowania swoim wyglądem i zachowaniem. Niektóre z nich trzymały dodatkowo na ręku swoje potomstwo, mimo to klnąc i wydzierając się do współtowarzyszy. Obrazek taki trwał mniej więcej do północy, towarzyszyła mu głośna muzyka i tańce wyżej wspomnianych bab.
Mnie zalewała krew, że muszę tego słuchać, bo pomimo zamkniętych okien i grającego telewizora ich hałas docierał wszędzie. Sobotni wieczór został zakłócony przez angielską swołocz.
Mimo to dziś rano wstałem żeby zrobić trening - bieg z narastającą prędkością. Treningi w maju i czerwcu nie powalały swoją objętością, ale to cały czas oszczędzanie się po kontuzji kolana. I pomimo, że śladu po niej nie ma, to od jakiegoś czasu zaczęło mnie przy dłuższym bieganiu boleć lewe kolano dla odmiany...
Jak nie urok...
Tymczasem do mojego debiutu w maratonie zostało trochę ponad 3 miesiące. Mam nadzieję, że kolano przestanie dawać znać o sobie i będę mógł skupić się na przygotowaniach, podłączyć długie wybiegania od sierpnia, przebiec półmaraton Ustka-Rowy i może jeszcze jakąś dyszkę...?
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |