2009-05-23
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| kaczki (czytano: 170 razy)
zacząłem biegać przed pracą, o 5 rano z uwagi na sesję egzaminacyjną i brak czasu po południu. w piątek po raz drugi wybiegłem wczesnym rankiem mając w planie godzinne bieganie. pogoda była perfekcyjna, jakieś 13 stopni i rześkie powietrze po nocnych opadach. gdy biegłem nad kanałkiem w lasku na kole spotkała mnie osobliwa sytuacja. nagle 3 metry przede mną z zarośli wyszła bez zbędnego pośpiechu cała wataha (jeśli można użyć takiego określenia;) małych kaczuszek. znalazły się na linii strzału mojego buta. oczywiście z łatwością mogłem obiec tą grupkę, mimo to nagle z zarośli wyłoniła się (jak mniemam) ich matka, która zasłoniła stadko, rozpostarła skrzydła i otworzyła dziób na pełną szerokość nie wydając przy tym odgłosu. chyba była zaskoczona że jakiś wariat zakłóca spokój z samego rana poruszając się z większą niż inni osobnicy gatunku homo sapiens (a zwłaszcza podgatunek polakus).
obiegłem kaczki więc i pognałem dalej. trening skróciłem z uwagi na urwanie chmury, w sumie wyszło 45 minut.
matka kaczka zachowała się więc jak na matkę przystało. pewnie nie pamiętamy już jak i nasze matki chroniły nas przed niejednym rozszalałym biegaczem;) pamiętajmy więc o dniu matki, 26. maja :)
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |