2009-05-10
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Śląsk przemysłowy, Śląsk zielony i Śląsk magiczny, czyli Nikiszowiec (czytano: 468 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://www.nikiszowiec.pl/
Wracam myślami do Śląska. Ale już nie do samego wyniku, nad którym zaskakująco łatwo przeszedłem do porządku dziennego i wyciągnąłem (chyba) właściwe wnioski w perspektywie moich dalszych zmagań z tym dystansem…
Zresztą w tym pozytywnym podejściu na pewno pomogły mi różne szczegóły związane z organizacją i przebiegiem całego maratonu…i o tym właśnie parę słów…
Moją pamięć i wyobraźnię pobudziły niektóre fragmenty trasy maratońskiej, biegnącej od Stadionu Śląskiego w Chorzowie przez park, następnie Stary Chorzów, tereny przemysłowe, Zakłady Azotowe, ruiny Huty Kościuszko, potem do Spodka przez tereny zróżnicowane, z osiedlami mieszkalnymi, pełne zieleni, czasem z jakimiś zakładami w tle, czasem z działkami lub rozległym polem uprawnym przy ulicy. Czas do Spodka zleciał mi nie wiadomo kiedy.
Za Spodkiem zaś czekała maratończyków druga połowa maratonu. I tu wszystko co zobaczyłem do tej pory zbladło przy Nikiszowcu. To piękne, unikalne górnicze osiedle robotnicze (patrz link). Wbiegliśmy przez bramę widoczną na jednym ze zdjęć w linku, potem bieg przez ten efektowny ceglany „pasaż”, cały czas wsparcie i uśmiechy miejscowych kibiców, po wybiegu z drugiej strony (nie wiem ile to było, może ze 200 metrów, może i więcej) skręt w lewo, ze sto metrów i prysznic a właściwie fontanna wody – nie wiem też kto to zorganizował ale chwała mu za to :)
Jeśli do powyższego dodać jedyny w swoim rodzaju doping miejscowej społeczności na całej długości trasy, całość wygląda rewelacyjnie jak dla mnie. Szkoda że takiego dopingu i wsparcia nie ma w W-wie. Możemy się uczyć od mieszkańców Śląska…z moich obserwacji: w W-wie mimo wielu biegaczy wśród jej mieszkańców ludzie wciąż raczej złorzeczą że ulice zamknięte podczas imprez biegowych, twarze widać raczej ponure lub obserwujące z obojętnością biegaczy i ich wysiłek. poza znajomymi zawodników nie uświadczysz tu tak wielu uśmiechów i przyjaznych komentarzy od ludzi którzy widzą cię pierwszy raz w życiu, jak również wspaniałych dzieciaków podających wodę albo pani ze spryskiwaczem do roślinek na bodajże 35. kilometrze maratonu;) ktoś mógłby zauważyć że przeciętny warszawiak ma dość blokowania ulic na co dzień przez pielęgniarki, rolników, górników itp. a w inne dni remontów ulic, objazdów, korków, a tu jeszcze biegaczom się zachciewa… a w ogóle to ma cały czas ważne sprawy na głowie i gdzieś się spieszy pewnie nawet w niedzielne południe. Ech, no comments. nie trzeba samemu biegać żeby pięknie kibicować :) co pokazał Silesia Marathon.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |