2009-03-04
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Zimowe wprowadzenie. (czytano: 412 razy)
Styczeń i luty za nami, a za mną zimowe wprowadzenie treningowe. Kilometraż zadowalający - 456km (styczeń 236, luty 220). Pewnie mogło być więcej, ale w tak zwanym międzyczasie trafiły się 2 czterodniowe wyjazdy o charakterze bardziej alkoholowym niż treningowym (PŚ w skokach w Zakopanem i narty z ekipą z pracy). No ale nie dajmy się zwariować, nie samym bieganiem człowiek żyje. Choć z tym akurat stwierdzeniem w moich ustach wielu moich bliskich i znajomych tzw. "normalnych" nijak nie może się zgodzić. Trudno, to ich problem. Wracając do zimowego biegania, to było ono w 90% w wolnym tempie pierwszego zakresu. Takie typowe nabijanie kilometrów, nawet jedną 30-tkę udało się w lutym zrobić. Co do startów to delikatnie, a mianowicie 2 razy po 10km (a właściwie 9,87km) na naszej warszawskiej pętli w lesie kabackim. W styczniu poświąteczno-sylwestrowe rozbieganie w 45min. Czas taki sobie, ani dobry ani zły. W lutym zaś w grand prix Warszawy 42:36, a więc tylko 12s wolniej od mojej kabackiej życiówki z października 2008. Dało mi to do myślenia, że jest dobrze, jak na ten okres przygotowań. Natomiast zwieńczenie mojego zimowego wprowadzenia to Półmaraton Wiązowski 1 marca. Miało to być sprawdzenie gdzie jestem i jednocześnie punkt wyjścia do ustalenia założeń wynikowych i tempowych w startach priorytetowych, czyli Półmaratonie Warszawskim i Cracovia Maratonie. Brałem pod uwagę warunki atmosferyczne i osławiony wmordewind, którego doświadczyłem rok temu, dlatego też w żadnym wypadku nie zapinałem się na wynik w Wiązownie. Jedyne założenie to biec do połowy po 5min/km, a potem przyspieszyć na tyle, na ile zdrowie pozwoli. I co się okazało. Pogoda ideał, po prostu ideał! Kilka stopni, słońce i prawie bezwietrznie! Nic tylko lecieć ile fabryka dała. Tak też uczyniłem. Co prawda do połowy trzymałem się w ryzach i trzymałem tempo 5min/km (biegliśmy razem z Adamem Dolińskim i Andrzejem Tomczykiem z TEAM-u), ale potem ruszyłem do walki. Jakież to przyjemne uczucie wyprzedzać kolejnych zawodników na trasie. Druga połowa dystansu wyszła po 4:20/km, całość po 4:40/km, a wynik końcowy netto to 1:38:21. Szok! Absolutnie się tego nie spodziewałem! Jestem bardzo zadowolony. Życiówka poprawiona o prawie 8min. Optymistyczne założenie na 2009 zakładało złamanie 1:40, a mi się udało złamać nawet 1:39 i to w pierwszym w roku starciem półmaratońskim. Przyznać muszę jednak, że to jedna z nielicznych w moim wykonaniu imprez biegowych, gdzie wszystko zagrało jak trzeba. Dlatego też nie podniecam się specjalnie tym wynikiem, bo mam świadomość, że najlepsze efekty osiągam w imprezach, do których podchodzę na luzie, bez spinania. W moim przypadku grunt to zimna głowa i ostrożne podejście do sprawy. Przygotowanie biegowe jest oczywiście istotne, ale o końcowym wyniku decyduje jeszcze wiele innych czynników. Już raz się o tym boleśnie przekonałem, więc teraz jestem ostrożniejszy.
No a teraz czas na BPS pod Cracovia Maraton i być może lekkie zweryfikowanie założeń wynikowych. Pożiwiom uwidim, jak to mawiają na wschodzie.
PS. Na zdjęciu ekipa MaratonyPolskiePL.TEAM przed startem Półmaratonu Wiązowskiego.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Isle del Force (2009-03-04,14:46): Kilometraż 456km (choć matematyki na maturze nie zdawałem). Reszta do pozazdroszczenia. ArtekP (2009-03-04,15:00): Ano masz rację, że źle porachowałem, ale już poprawiłem. Dzięki za czujność... mesz (2009-03-04,17:07): Też tak miałem w 2008 - nieoczekiwana życiówka w Wiązownej. Życzę powodzenia w dalszym ciągu roku :) TREBI (2009-03-04,19:23): Bardzo ładnie Atek. Gratki. Teraz jeszcze w bps - ie parę długich wybiegań dorzuć i piękny wynik w krakowskim maratonie będzie jak znalazł:)Trzymam kciuki kluseczka (2009-03-04,21:30): Arti fajne to zdjęcie, prześlij mi na maila, szkoda, że reszta teamowiczów się nie ujawniła, a było ich jeszcz paru...no cóż może następnym razem;) bieg był fajny ArtekP (2009-03-05,08:24): Chłopaki, dzięki za miłe słowa. A w BPS-ie wybiegania będą bardzo dłuuuuugie, bo staram się realizować trening Greifa. Z akcentem na staram się, a jak wyjdzie to zobaczymy...
|